Mario Testino - kadr z orgii

Fotografie Testino to jedna wielka impreza. Szalona, barwna, trochę nonszalancka, bardzo niegrzeczna impreza. No i jest jeszcze Kate Moss, największa muza i obsesja artysty.
/ 05.01.2011 06:10

Fotografie Testino to jedna wielka impreza. Szalona, barwna, trochę nonszalancka, bardzo niegrzeczna impreza. No i jest jeszcze Kate Moss, największa muza i obsesja artysty.

Urodził się 56 lat temu w Peru. Jako jedno z jedenastki dzieci Włocha i Irlandzkiej imigrantki. Co komuś może wydawać się trudnym życiowym startem, dla Mario nie było żadną przeszkodą - w wieku 22 lat wynajął mieszkanie w opuszczonym londyńskim szpitalu i zaczął robić pierwsze portofolia początkującym modelkom.

W ciągu ponad 30-stu lat artystycznej twórczości zmieścił w swoim obiektywie aktorki od Kim Basinger po Gwyneth Paltrow, modelki od Claudii Schiffer po Gisele Bundchen, gwiazdy od Rolling Stones’ów po Lady Gaga. Największą jego obsesją stała się jednak drobniutka piegowata Kate Moss, której Testino poświęcił cały album „Kate Who?”. Na tych zdjęciach widać najlepiej jego niesamowity talent do zmysłowego wgryzania się w damskie ciało, dalekiego od pornografii, ale przesyconego bezpośrednim erotyzmem.

Mario Testino to przede wszystkim fotograf mody. Wbrew ludowym mądrościom, uważa, że to właśnie szata czyni kobietę interesującą, choć nie waha się przebierać również panów. W większości przypadków dość metroseksualnie. Olbrzymia liczba fotek Testino to coś na kształt orgii czy imprezy - grupa młodych dziewczyn i chłopców tuląca się do siebie, leżąca na sobie bądź uwikłana w coś seksopodobnego. Przy tym wszystkim, są to fotki niezwykle wyważone, ze smakiem, nigdy kiczowate. Mówi się, że jego obiektyw uratował i wyniósł na wyżyny dom mody Gucci, między innymi dzięki skandalizującej sesji z wygoloną na łonie modelek literą „G”.

Jego styl określa się jako luksusowy realizm, co oznacza, że imitując prawdziwe sytuacje i konteksty Testino sprawia, że wszystko wygląda najlepiej - kobiety, ubrania, miejsca, uczucia. Przyznaje, że nie lubi głębokiego analizowania jego zdjęć, bo głównie chodzi mu o zabawę - tak na planie, jak i w życiu. Przez półwiecza życia Mario nigdy się nie ustatkował, a większość czasu spędza na lotniskach. Dom jest ciągle w Peru, u matki i sióstr, a dzieci to głównie potomstwo przyjaciół i znajomych.

Mario Testino jest też wreszcie fotografem królewskim - przed jego aparatem pozowali już książę Charles, William i Harry, książęta Holandii, Norwegii i Jordanii, a zdjęcie, które zrobił księżniczce Dianie dla „Vanity Fair” pozwoliło sfinansować budowę szpitala dla chorych na tuberkulozę w Peru. Jego praca charytatywna i hojność sponsorska dały mu nawet nagrodę bohatera fundacji „Aid for Aids”. Wygląda na to, że to sposób mistrza na równowagę między blichtrem i imprezą a odrobiną czegoś poważniejszego w życiu.

Jako specjalista od kobiet przyznaje, że uczył się esencji od siostry i jej dwóch koleżanek. To one dały mu pojęcie, jak wygląda jego ideał: „niezależna piękna kobieta, która uwielbia się bawić, podrywa facetów, a nawet, gdy wychodzi z imprezy ostatnia i jej sukienka już spada, wygląda wciąż najlepiej, bo takie jest jej życie.” Testino dodaje, że nie lubi makijażu, który zmienia osobę - jego muza Kate Moss i Madonna wyglądały zawsze najlepiej zanim zabrały się za nie sztaby wizażystów i fryzjerów. Nigdy jednak nie kompromituje w żaden sposób piękna modelki dla dobra zdjęć - idea mocnych, zjawiskowych fotografii, które wykorzystują skazy, brzydotę czy dziwną oryginalność jest mu obca. „Bo chodzi o to, żeby ludzie czuli się wspaniale” - mówi. Świadkowie przyznają, że na planie zdarza mu się tańczyć, śpiewać i flirtować z każdym, kobietami, mężczyznami…

Redakcja poleca

REKLAMA