– Czy mąż pytał Panią o zgodę na objęcie funkcji wicepremiera?
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie. Dowiedziałam się z paska w TVN24. Byłam zaskoczona.
Grzegorz Schetyna: Kalina coś źle przeczytała. Myślała, że obejmę jakieś ministerstwo.
Kalina Rowińska-Schetyna: Ale że od razu wicepremier?!
– I co?
Kalina Rowińska-Schetyna: Zdenerwowałam się. Nie chciałam tak dużych zmian w naszym życiu!
Grzegorz Schetyna: Przyznaj, chodziło o to, że mnie częściej nie będzie w domu.
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie tylko. Nie chciałam zawirowań, utraty prywatności. Bałam się, że media zaczną się nami przesadnie interesować.
Grzegorz Schetyna: Siedzieliśmy na kanapie w salonie, a Kalina powtarzała: „Wyobrażasz sobie, co teraz będzie?”. Odpowiedziałem, że nie mam pojęcia. I tak od słowa do słowa zaczęliśmy pisać scenariusz, jak przy polityce zorganizować normalne życie.
– A teraz siedzimy, rozmawiając, a wielka polityka odpłynęła gdzieś w dal?
Grzegorz Schetyna: Dla mnie ten dom to azyl. Wracam tu i staram się zostawić politykę za drzwiami. Niestety, mogę bywać w domu tylko w weekendy. Kiedy byłem posłem, mogłem pobyć we Wrocławiu nawet kilka dni w tygodniu. Sejm ma swój rytm, który daje takie możliwości.
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie wyobrażam sobie weekendów bez Grzegorza. W końcu rodzina powinna mieć trochę czasu dla siebie.
– Pani Kalino, gdy mąż został politykiem, dała mu Pani do podpisania glejt, jakich zasad musicie się trzymać?
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie było glejtów, postanowień. Mąż sam wie, co ma robić.
Grzegorz Schetyna: Poznaliśmy się w 1983 roku. Ciągle jesteśmy razem, o czymś to świadczy.
Kalina Rowińska-Schetyna: To mąż pamięta wszystkie daty. Nie one są najważniejsze. W każdym razie dłużej jesteśmy w życiu razem niż bez siebie.
Grzegorz Schetyna: Ślub wzięliśmy w 1988 roku, po pięciu latach znajomości.
– Nie pobraliście się na studiach?
Grzegorz Schetyna: Mieszkaliśmy w akademiku. Trudno w takich warunkach zakładać rodzinę. Zanim się pobraliśmy, w 1986 roku pojechaliśmy do Kanady zarobić jakieś pieniądze.
Kalina Rowińska-Schetyna: Na saksy, jak się to mówiło. Mąż pracował jako ogrodnik, a ja sprzedawałam fast foody. Chciałam zostać tam, ale Grzegorz marzył o powrocie. Śniło mu się w nocy, że ostatni samolot do Polski odleciał bez nas. Więc wróciliśmy.
Grzegorz Schetyna: Tam doznaliśmy zawrotu głowy, a tu czekała szara rzeczywistość.
Kalina Rowińska-Schetyna: Rozpłakałam się, widząc uzbrojonych żołnierzy na Okęciu.
Grzegorz Schetyna: Najpierw trwały strajki. Potem nadszedł Okrągły Stół, a 4 czerwca 1989 roku Joanna Szczepkowska ogłosiła upadek komunizmu. Równo po roku, też 4 czerwca, urodziła się nam córka.
Kalina Rowińska-Schetyna: Jakby dla uczczenia rocznicy.
– Już wtedy wszystko było podporządkowane polityce? Od pierwszego roku studiów zaczął Pan działać w NZS, jakby Pan czekał, by rzucić się w ten wir?
Grzegorz Schetyna: Sytuacja do tego zmuszała. Tak byłem wychowany. Rodzice walczyli w AK. Brat z żoną działali w „Solidarności”, byli internowani.
Kalina Rowińska-Schetyna: Kiedy poznałam Grzegorza, nie wiedziałam, że to działacz.
Grzegorz Schetyna: Ale jak się dowiedziałaś, nie przeszkodziło nam to być razem.
Kalina Rowińska-Schetyna: W młodości inaczej patrzy się na te sprawy.
Grzegorz Schetyna: Człowiek niczego się nie boi, nie ma nic do stracenia.
Kalina Rowińska-Schetyna: Wtedy o niczym innym się nie myślało, trochę o nauce, ale więcej o polityce. A przyszłość w ogóle nie istniała, nie było jej przed nami.
Grzegorz Schetyna: Nie można było liczyć na porządną pracę, zwłaszcza dla humanistów. Ja studiowałem historię. Kalina – polonistykę. Mogliśmy tylko iść pracować do szkoły.
Kalina Rowińska-Schetyna: Pamiętam, jak tata Grzesia powiedział: „Dam wam swój samochód, to przerobicie go na taksówkę”.
Grzegorz Schetyna: To był fiat 125 p. Tata naprawdę bardzo się poświęcił. Wiedział, że ja z moją bezkompromisowością nie utrzymam się w pracy w szkole.
– Nie zdecydował się Pan jednak zostać taksówkarzem?
Grzegorz Schetyna: No nie... ale w razie czego miałem jakieś wyjście. Z Kanady przywieźliśmy trochę pieniędzy.
Kalina Rowińska-Schetyna: Kupiliśmy mieszkanie i mogliśmy się pobrać.
– Co Panią pociągało w przyszłym mężu? Przedsiębiorczość?
Kalina Rowińska-Schetyna: Był bardzo wesoły, mądry i energiczny. Ja jestem spokojna.
– Myślała Pani, że to tak będzie? Mąż w Warszawie, Pani we Wrocławiu?
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie przypuszczałam, że wszystko się tak potoczy. Po studiach mąż zaczął pracować w Urzędzie Wojewódzkim, został wicewojewodą. Był na miejscu.
Grzegorz Schetyna: Ale i tak to było dla ciebie trudne. Wzięłaś na siebie cały ciężar wychowania Natalii. Trud tego wszystkiego, czego wymaga małe dziecko.
Kalina Rowińska-Schetyna: Najpierw żyliśmy beztrosko, a potem zaczęły się obowiązki. Natalia nosiła szynę – miała problem ze stawem biodrowym. Płakała, nie można jej było włożyć do wózeczka.
Grzegorz Schetyna: A ja martwiłem się, że mnie nie ma, byłem totalnie zajęty. Kalina musiała radzić sobie sama. Zaimponowała mi, zdecydowała się zrobić prawo jazdy. Gdy zdawała egzamin, siedziałem z Natalią w kuchni i zabawiałem ją. Miała około roku. I mówiłem, jakie to ważne, żeby mamusia umiała prowadzić samochód. Zrobiła to tylko dla mnie.
Kalina Rowińska-Schetyna: Żebyś mnie nie musiał podwozić, zawozić, żebyś był swobodniejszy, a ja samodzielna.
– I nie buntowała się Pani, że męża ciągle nie ma?
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie mam charakteru buntownika. Poza tym jestem zaradna.
Grzegorz Schetyna: Kalina potrafi sama podejmować decyzje. Co do funkcjonowania domu też – zepsutego pieca, odśnieżania, awarii samochodu.
– A Pan?
Grzegorz Schetyna: A ja dzwonię. I wspieram.
Kalina Rowińska-Schetyna: Duchowo (śmiech). Lubię, jak mąż dzwoni. Jedzie na przykład na Radę Ministrów i telefonuje z samochodu. Wolę to niż SMS-y.
Natalia Schetyna: SMS-y tata wysyła do mnie. Pyta, jakie są wyniki meczu w koszykówce. Bo ja interesuję się sportem. Polityką też, ale sportem bardziej.
– Tata pisze, że Cię kocha?
Natalia Schetyna: Pewnie, że pisze. Pisze chociażby: „Kocham was”. I ja wiem, że to jest też do mamy.
– Polityka to niełatwy kawałek chleba. W trudnych chwilach znajduje Pan oparcie w rodzinie?
Grzegorz Schetyna: W rodzinie i w domu. My jesteśmy takim zżytym, wspierającym się małżeństwem. W życiu nie brakuje złych chwil...
Kalina Rowińska-Schetyna: Pamiętam, jak męża zdjęto z funkcji wicewojewody.
Grzegorz Schetyna: I nagle telefon przestał dzwonić. Przedtem dźwięczał bez przerwy. Nie lubię tego rozgrzebywać, nie ma co wracać do porażek. Ale pamiętam i będę pamiętał.
Kalina Rowińska-Schetyna: Tylko że mąż potrafi wybaczać. Ja mniej – jestem bardziej pamiętliwa. Jestem zodiakalnym Bykiem. Ponoć to cecha ludzi spod tego znaku.
Grzegorz Schetyna: Ja jestem Wodnikiem.
Natalia Schetyna: A ja Bliźniakiem. Kto z nas jest najtrudniejszy?
– Wodnik, bo to znak ludzi absolutnie niezależnych. Wodniki rzadko zakładają rodzinę, bo boją się utraty wolności.
Grzegorz Schetyna: Jestem więc wyjątkiem.
Kalina Rowińska-Schetyna: Mąż z inną kobietą miałby ciężko. Może być tylko ze mną – taka jest prawda (śmiech). Bóg wiedział, co robi, kierując jego kroki do akademika, gdzie akurat mieszkała nasza koleżanka.
Grzegorz Schetyna: Nie należę do uwodzicieli. Kalina nie ma pretensji o moją pracę. Zostawia mi wolną rękę.
Kalina Rowińska-Schetyna: Bo ja wychodzę z założenia, że każdy powinien robić to, do czego jest stworzony. A mąż lubi politykę. Nieraz słucham, jak rozmawiają o niej z Natalią, i widać, że obojgu sprawia to przyjemność.
– Kiedy telefon przestał milczeć?
Kalina Rowińska-Schetyna: Gdy mąż wrócił do polityki. A dzwoni bez przerwy, odkąd Grzegorz został sekretarzem generalnym w KLD.
Grzegorz Schetyna: Natalia miała wtedy dwa lata, a ja pojechałem do Warszawy. Wtedy telefon już dzwonił. Widzi pani, z polityką to jak ze sportem – idzie się po zwycięstwo.
Kalina Rowińska-Schetyna: Trudne chwile były, gdy Platforma przegrała wybory w 2005 roku.
Grzegorz Schetyna: Byłem w to zaangażowany.
Natalia Schetyna: I dlatego tak to przeżyłeś. Ja też tam byłam, w sztabie, w Warszawie. Aż do rana. Rano tata odwiózł mnie samolotem, żebym zdążyła do szkoły, chociaż na drugą lekcję.
Kalina Rowińska-Schetyna: Ja aż tak bardzo nie emocjonuję się polityką jak oni. Kiedy mąż przyjeżdża do domu, staramy się
o polityce nie rozmawiać.
– Jak odreagowuje Pan stresy?
Grzegorz Schetyna: Na łonie rodziny. Najlepiej mi robi, gdy pojedziemy gdzieś z żoną na weekend. Na przykład w góry.Polska polityka robi się brutalna i należy mieć od niej odskocznię.
– Złoszczą Pana takie pseudonimy, jak „Grzegorz Zniszczę Cię Schetyna”?
Grzegorz Schetyna: Śmieszą. Bardzo.
Kalina Rowińska-Schetyna: Śmiejemy się z nich. Mąż potrafi już zawierać kompromisy.
Grzegorz Schetyna: Nie ma polityki bez kompromisu, elastyczności. Natomiast trzeba mieć zasady i być przyzwoitym.
Natalia Schetyna: Tata jest OK. Nie męczy mnie. Pyta, jak mi idzie w szkole i gdy mówię, że dobrze, zadowala się tym. Ale mi naprawdę dobrze idzie.
– Natalia, dokuczają Ci, że masz ojca premiera?
Natalia Schetyna: Dawniej bardziej. Chcieli, żebym się przejmowała, ale ja to puszczam mimo uszu.
Grzegorz Schetyna: Przejmujesz się, nie opowiadaj.
Kalina Rowińska-Schetyna: Nie lubimy, gdy polityka przeszkadza nam w codzienności. Ja często przedstawiam się panieńskim nazwiskiem.
Grzegorz Schetyna: Kalina nie lubi, gdy ludzie ją nagabują, kojarzą.
– To się nasila, gdy piszą, że w kolejnej kadencji Sejmu będzie Pan premierem?
Grzegorz Schetyna: Ja się z tego śmieję. Będzie, jak ma być. Wszystko jest gdzieś w górze zapisane. A zresztą w domu nie jestem premierem. Tutaj odpoczywam. Tylko tutaj dobrze śpię. W Warszawie mam problemy z zaśnięciem.
Kalina Rowińska-Schetyna: Tu się odprężasz, chodzimy na długie spacery z Piranią. W Warszawie ten pokoik w domu poselskim jest taki… ,,nie pierwszej świeżości’’. Nic dziwnego, że tam źle sypiasz.
Grzegorz Schetyna: Tu gram w piłkę i koszykówkę, biegam. Chodzimy do kina.
Natalia Schetyna: Na mecze chodzimy razem.
– I w ogóle się nie kłócicie?
Grzegorz Schetyna: Nie mamy czasu na kłótnie.
Kalina Rowińska-Schetyna: Widujemy się rzadko. Nawet dom sama kończyłam, więc nie sprzeczaliśmy się o kolor kafelków.
Grzegorz Schetyna: Kalina sama wybrała architekta, sama wszystkiego dopilnowała.
Kalina Rowińska-Schetyna: W zimie lubimy wybrać się na narty całą trójką. Piranię też zabieramy, chociaż nie jest narciarką.
– Jazdy na nartach nauczyła się Pani dla męża, jak prowadzenia samochodu?
Kalina Rowińska-Schetyna: Umiałam już. Dla niego nauczyłam się… gotować (cała rodzina wybucha śmiechem).
Grzegorz Schetyna: Za to Natalia bardzo dobrze gotuje i piecze świetne ciasto.
Natalia Schetyna: Ktoś musi... Tata lubi dobrze zjeść.
– Żona przeprowadzi się za Panem do Warszawy?
Kalina Rowińska-Schetyna: Może, ale musiałoby to być jakieś ładne miejsce. Mam kilka koleżanek w Warszawie.
Grzegorz Schetyna: Póki co nie myślimy o niczym poza maturą Natalki. Będę robił kanapki w szkole.
Natalia Schetyna: Tato, teraz nikt nie robi kanapek, inne czasy. Nawet wody nie można przynieść.
Grzegorz Schetyna: No to trudno, ale będę czekał przed szkołą.
Natalia Schetyna: Jak ty się uprzesz…
– Jest Pan taki uparty?
Kalina Rowińska-Schetyna: Potrafi postawić na swoim.
Grzegorz Schetyna: Czasami, chociaż to zła cecha. Staram się więc być konsekwentny, a nie uparty. I z wiekiem coraz bardziej mi się to udaje.
Kalina Rowińska-Schetyna: Grzegorz ma inną dobrą cechę, którą ja bardzo cenię. To lojalność.
Grzegorz Schetyna: Może przestaniecie mnie już chwalić? Bo się czerwienię!
Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Robert Murawiecki
Stylizacja Michał Kuś
Makijaż Anna Rózga
Fryzury Maciej Majcher
Produkcja sesji Anna Wierzbicka