- Ma pani mnóstwo obowiązków, mimo to znalazła pani czas, by spotkać się z Oliwią i Łukaszem, dziećmi chorymi na mukowiscydozę. Dlaczego?
Beata Chmielowska-Olech: Powiem, że pięknie jest być kobietą, a posiadanie dzieci daje nam siłę, spełnienie i ogromną radość, przyprawioną jednak niepokojem o ich zdrowie i szczęście. Rodzice Oliwii i Łukasza, których poznałam, ten niepokój odczuwają szczególnie, dlatego warto, a nawet trzeba ich wspierać. Dobrym słowem, gestem, uśmiechem... I choć to niewiele, wierzę, że daje ogromną siłę, dodaje pewności i podtrzymuje w codziennych zmaganiach.
- Dzieciaki były bardzo podekscytowane spotkaniem z panią...
Beata Chmielowska-Olech: Oliwia i Łukasz przyjechali na naszą sesję zdjęciową i zrobili na całej ekipie ogromne wrażenie. Byli bardzo zainteresowani tym, jak powstają zdjęcia i jak z bliska wyglądają przygotowania. Oboje są bardzo otwarci i ciekawi świata, cieszę się, że mogłam ich poznać. Od kilku lat angażuję się w akcje społeczne, których celem jest zwrócenie uwagi na potrzeby dzieci, na ich prawa, a przy okazji takich spotkań utwierdzam się w przekonaniu, że warto!
- Święta to magiczny czas, kiedy wracamy do wspomnień, sięgamy do tradycji... Jak wyglądają one w pani rodzinie? Zapamiętała pani może któreś szczególnie?
Beata Chmielowska-Olech: „Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne, i dom pełen wspomnień. Najważniejsze, by żyć dla powrotu” – pisał Antoine de Saint-Exupéry. Święta w moich wspomnieniach to przede wszystkim moi najukochańsi Babcia i Dziadek, którzy byli mi bardzo bliscy. To zapachy i smaki, atmosfera miłości i zrozumienia. Co roku próbujemy przywołać ją przy świątecznym stole, wśród najbliższej rodziny i udaje się, choć jest już inaczej. Nie ma moich Babci i Dziadka, są za to małe dzieci. Teraz to my przekazujemy dzieciom wzruszające rodzinne opowieści, które snuli oboje podczas wigilijnych wieczerzy. Wracają wspomnienia, a na tym polega magia świąt.
- Jak je pani spędzi w tym roku?
Beata Chmielowska-Olech: Rodzinnie, w domu. To nasze królestwo. Wspólnie z moją mamą, jej siostrą i córką damy się ponieść świątecznej fantazji i z wypiekami na twarzy będziemy dusiły, gotowały, smażyły, piekły, siekały, obierały, patroszyły i lepiły! W tym czasie panowie zajmą się dziećmi! Uwielbiam to świąteczne zamieszanie, które wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamienia się w pełne skupienia i nadziei oczekiwanie.
- Co jest dla pani najważniejsze w tych świętach?
Beata Chmielowska-Olech: Każde święta są wyjątkowe i niepowtarzalne, bo choć wyciągamy tę samą zastawę, obrus czy lampki na choinkę, to MY nie jesteśmy tacy sami. Różnie się przecież życie układa, ale święta dodają otuchy, nadziei na to, że coś się w życiu zmieni, że tych kilka dni pozwoli nam się skupić na sobie i innych, że podejmiemy jakieś ważne decyzje, że zatrzymamy się na moment i spojrzymy na nasze życie z boku.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
- Bez czego nie wyobraża sobie pani świąt?
Beata Chmielowska-Olech: Bez prawdziwej choinki. Rok temu ze względu na małe dzieci zdecydowaliśmy się na sztuczną i plastikowe bombki. Dzieci były bezpieczne, ale święta straciły zapach. W tym roku na pewno więc kupimy duże pachnące drzewko i ozdobimy je szklanymi bombkami, piernikami i kolorowymi łańcuchami. Dzieci bardzo na to czekają.
- A czego nie powinno zabraknąć na stole?...
Beata Chmielowska-Olech: Zupy grzybowej i smażonego karpia! Wśród dwunastu dań to moi faworyci, ale ponieważ uwielbiam jeść, a wszystkie potrawy robimy sami w domu, to oczywiście nie ograniczę się tylko do dwóch...
- Nie korciło pani kiedyś, żeby rzucić wszystko i spędzić ten czas gdzieś daleko, na egzotycznej plaży?...
Beata Chmielowska-Olech: Gdy jestem zmęczona, miewam takie myśli, ale to tylko marzenia, bo święta to potrzeba spotkania z rodziną, a wyjechać można przecież w wakacje.
- Jest pani mamą dwójki maluchów. Czy Bruno i Liwia włączają się już w przygotowania do świąt?
Beata Chmielowska-Olech: Oboje są nimi bardzo przejęci i podekscytowani, od kilku tygodni pod ich poduszkami leżą listy do Świętego Mikołaja przyozdobione rysunkami choinki i... prezentów. Robią ozdoby z kolorowego papieru i nie mogą się doczekać, codziennie dopytują: „Mamo, kiedy w końcu będzie ta Wigilia?...”. Ich entuzjazm napędza mnie i prowokuje do działania. Rok temu mój tata przebrał się za św. Mikołaja, byłam pewna, że dzieci się zorientują, bo spod czerwonego płaszcza wystawał ojcu krawat, a wąsy i broda wciąż się odklejały, co wyglądało komicznie. O dziwo, dzieci zachowały się bardzo dyplomatycznie i choć to widziały, nie zwracały na te niedociągnięcia uwagi, doceniając chyba starania dziadka. Dopiero kilka dni po świętach syn znienacka oświadczył, że Święty Mikołaj był na pewno przeziębiony i dlatego przysłał do nas dziadka na zastępstwo. Wzruszyłam się, ale postanowiłam, że w tym roku zadbam o to, by św. Mikołaj był zdrowy!
- Mikołaj przynosi prezenty wszystkim?
Beata Chmielowska-Olech: Prezenty są ważnym elementem świąt, ale w naszej rodzinie mamy taki zwyczaj, że kupujemy je głównie dzieciom. Dorośli wręczają sobie symbolicznie drobiazgi, lubimy to, bo przecież najmniejsza nawet paczuszka pod choinką u każdego z nas przywołuje dziecięcą radość.
- Co więc chciałaby pani znaleźć w tym roku pod choinką?
Beata Chmielowska-Olech: Lubię niespodzianki.
- Czego będzie pani życzyła bliskim, łamiąc się opłatkiem?
Beata Chmielowska-Olech: Zdrowia i spełnienia marzeń.
Teresa Zuń / Przyjaciółka
Zdjęcie: Axle
Stylizacja: K. Wysocka; makijaż: D. Zabłocka; fryzury: E. Osman; produkcja sesji: J. Baranowska.
Beatę Chmielowską-Olech ubrała firma Peek and Cloppenburg