Wybranek królowej
Liczący sobie 33 lata koszalinianin jest równie szalony na ekranie, jak w życiu prywatnym. – Gdybym nie znalazł ujścia dla adrenaliny w muzyce, pewnie uprawiałbym sporty ekstremalne. Lubię silne emocje! – twierdzi. Muzykę Adam Sztaba pokochał już jako nastolatek. Jego idolem muzycznym jest do dziś... Fryderyk Chopin. Dostał się do Akademii Muzycznej w Warszawie i ukończył wydział kompozycji. Przyznaje jednak, że nie miał cierpliwości, aby godzinami ćwiczyć klasykę (złożył jej za to piękny hołd, nazywając swoje psy nazwiskami dwóch kompozytorów – Bartóka i Ravela). Zanim został studentem, Sztaba miał już na koncie własne przedstawienie muzyczne. W wystawionej przez Bałtycki Teatr Dramatyczny „Fatamorganie”, bo taki tytuł nosił projekt, wzięło udział ponad 40 muzyków i wokalistów. Na widowni zasiadł m.in. Janusz Stokłosa, kierownik słynnego Studia Buffo, który po spektaklu zaproponowali 19-letniemu Sztabie stanowisko swojego asystenta. W Buffo wypatrzyła Adama królowa polskiej piosenki. – Maryla Rodowicz przyszła do mnie za kulisy po jednym z przedstawień i… za chwilę okazało się, że nagrywam dwie piosenki na jej płytę „Złota Maryla” – opowiada „Party” muzyk. – W trakcie pracy dowiedziałem się też, że obejmuję funkcję kierownika jej zespołu!
Bo z dziewczynami...
Klamka zapadła – Adam Sztaba wszedł w świat show-biznesu. I choć jeszcze kilka lat później zwierzał się w wywiadach, że od dziecka marzył o zawodzie maszynisty i wciąż zatrzymuje się przed każdym sklepem z pociągami, to gwiazdy uznały, że widzą go w zupełnie innej roli. Po Maryli Rodowicz w kolejce do Adama Sztaby ustawili się kolejni artyści: zespół Pod Budą, Natalia Kukulska i Edyta Górniak.
Kompozytor nie ukrywa, że lubi kobiety. „Lubię patrzeć im w oczy, które są zwierciadłem duszy i potrafią mnie uwieść”, zwierzał się w wywiadach Adam Sztaba. Panie odwzajemniają jego uczucia. To one najbardziej pomagały mu w karierze. – Nie zaszedłbym tu, gdzie teraz jestem, gdyby nie Ela Zapendowska – wyznaje nam szczerze Adam Sztaba. – Dzięki niej wystąpiłem w „Idolu”. Wcześniej ani reżyser, ani producent mnie nie znali. To Ela podsunęła im moją kandydaturę. Po dziś dzień jestem jej za to wdzięczny i cenię sobie jej rady, nawet te nieartystyczne.
Być może powinien się jej poradzić także wtedy, kiedy współpracował z Edytą Górniak. Jest bowiem współwinnym ciągnącej się za piosenkarką „afery” z odśpiewaniem hymnu przed występem polskich piłkarzy w Korei. To właśnie Adam Sztaba był twórcą fatalnej aranżacji, przez którą wielu nie poznało Mazurka Dąbrowskiego. I choć tłumaczy, że tworzył ją z myślą o orkiestrze symfonicznej, a na miejscu okazało się, że Koreańczycy dysponują jedynie dętą (i to wojskową!), to fakt pozostaje faktem, że o mały włos i zakończyłby karierę Górniak.
Zgrany zespół
Najważniejsze osoby w życiu Adama Sztaby to jego partnerka Dorota Szelągowska (córka pisarki Katarzyny Grocholi) i jej synek z poprzedniego związku – Antoś. „Od momentu, kiedy się poznali, wiedziałam, że stworzą niepowtarzalny duet – wspominała Dorota w jednym z wywiadów. – Adam zyskał syna, Antoś – autorytet. I choć wytłumaczyliśmy Antosiowi, że Adam nie jest jego biologicznym ojcem, to i tak z czasem mały zaczął go nazywać tatą”.
Dorota od lat podkreśla, że jest fanką talentu swego partnera. Zanim pojawiła się miłość, długo byli przyjaciółmi. Gdy kompozytor dostał propozycję objęcia kierownictwa muzycznego „Tańca z Gwiazdami”, Szelągowska zrezygnowała z pracy nad scenariuszem tego show. Jak twierdzi, ktoś musiał się zająć domem, a dla Adama udział w programie był większą szansą. Partnerka Adama patrzy też przez palce na to, że muzyk nie ma głowy do codziennych spraw. Gdy rok temu przeprowadzili się do nowego domu w Wilanowie, to Dorota zajęła się urządzaniem lokum. „Próbowałam włączyć w to Adama, ale szybko odpuściłam. Miał dużo pracy, więc i tak co chwila zaglądał do komputera… – wspomina Dorota w wywiadzie dla pisma „Willa”. – Jeszcze w poprzednim mieszkaniu zadałam mu pytanie: »I jak ci się to podoba…?«. Odpowiedział: »Super!«. Zapytałam: »Ale co ci się podoba?«. Konsternacja. Wskazał na firanki w pokoju i powiedział, że są piękne. Wisiały tam od pół roku. To te w salonie były nowe”.
Nowa fala
Od kilku tygodni Adam Sztaba szefuje „Fabryce gwiazd” – show, który ma wykreować nowych wokalistów. Kompozytor wiele razy mówił w wywiadach, że „świeża krew” jest tym, czego najbardziej potrzebuje polska estrada. Być może więc do nagrania piosenek na swoją płytę
zaprosi młodych obiecujących „fabrykantów”?
Wygląda na to, że Adam Sztaba, który unika jak ognia porównań do Rubika, nie ominie ich tak łatwo. Jego płyta ma spore szanse, aby stać się bestsellerem i podbić serca publiczności równie skutecznie, jak piosenki skomponowane przez jego kolegę po fachu.
Paweł Płaczek / Party