Coś więcej niż randkowanie, komfortowo mniej niż małżeństwo, a dla wielu świetny do niego wstęp. Statystyki wskazują, że ponad 50% par biorących ślub, żyło wcześnie ze sobą pod jednym dachem. I choć dla wielu ludzi taki test wspólnej egzystencji wydaje się najlepszą podstawą do podjęcia decyzji o legalizacji związku, badania wskazują na inny obrót rzeczy. Otóż małżeństwa, które mieszkały razem przed ślubem mają dwa razy większe szanse na rozwód, niż ci, którzy wspólną zabawę w dom rozpoczęli po zaobrączkowaniu. Co więcej, te małżeństwa są zwykle oceniane znacznie gorzej pod względem jakości – przynoszą mniej satysfakcji, wiążą się z gorszą komunikacją i niższym poziomem zaangażowania.
Okazuje się tymczasem, że ludzie są znacznie bardziej kapryśni i wymagający, co do potencjalnych kandydatów na współmałżonka niż współlokatora. Jeśli mieszkasz samemu i zaczynasz się z kimś spotykać, związek rozwija się bez ustawiania jeszcze wspólnego życia, to masz większe szanse dostrzeż potencjalne wady partnera, trzeźwiej patrzeć na waszą przyszłość.
Do tego dochodzi czynnik mijającego czasu - gdy ma się powyżej trzydziestki coraz trudniej wyobrazić sobie rozpoczęcie wszystkiego od nowa – godzimy się więc na to co mamy, często zadowoleni, że nie trafiliśmy gorzej. A i przypadkowe ciąże pojawiają się częściej u par spędzających każdą noc razem. I zamiast „TAK” wypowiedzianego z pełnym przekonaniem, odnajdujemy się w pewnej chwili z obrączką na palcu.
Przypadki długiego wspólnego życia bez podjęcia decyzji o zerwaniu lub zamążpójściu są rzadkie – większość par rozstrzyga o swojej przyszłości w przeciągu pięciu bycia razem. Albo kończą romans albo po prostu się żenią.
Czy warto kierować się wynikami tych badań i czekać ze wspólnym domem aż do małżeństwa? No cóż, wbrew tym statystykom, wiele par chwali sobie po latach ten okres beztroskiego bycia razem, bardzo blisko, ale jeszcze bez prawnych i rodzinnych zobowiązań. Wiele jest również przypadków, kiedy dopiero wspólne zamieszkanie pozwoliło odkryć „straszną” naturę partnera. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko zależy od tego, czy umiemy odróżnić prawdziwą miłość od stopniowego przyzwyczajenia się do siebie.
Agata Chabierska