Tinder dotąd nie wiedziałam, czym jest, ani do czego służy i pewnie żyłabym w nieświadomości, gdyby koleżanka z pracy nie ściągnęła aplikacji na swój telefon. Nudziłyśmy się w pracy, a ona jak zwykle narzekała na brak powodzenia, więc młodsze dziewczyny namówiły ją założeniu profilu na Tinderze.
Nie zdążyła zamieścić swoich najlepszych zdjęć, kiedy posypały się zaproszenia od mężczyzn, przebywających w okolicy. Rozbawiona zaczęła chwalić się adoratorami, zwłaszcza tymi, którzy nie przebierając w słowach zapraszali ją na drinka i szybki numerek w pobliskim hotelu.
- No, no, ale mam powodzenie! – powiedziała podtykając mi pod nos zdjęcie… mojego męża!
Myślałam, że padnę, kiedy zobaczyłam go na Tinderze!
Najpierw pomyślałam, że to ktoś bardzo do niego podobny, ale im dłużej wpatrywałam się w jego selfie, tym mniej miałam wątpliwości. Dziewczyny z pracy widziały go raz, może dwa przed tym jak zaczął biegać i schudł 50 kg, zmienił fryzurę, styl ubierania, a okulary na szkła kontaktowe, więc go nie poznały. Ja sama miałam trudności, żeby uwierzyć, że ten zabójczo przystojny facet, to człowiek, przy którym zasypiam i budzę się każdego ranka.
- Co robimy? – zapytała niczego nieświadoma koleżanka. – Może jednak mały seks? – zażartowała, a ja poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
Kazałam jej umówić się z moim mężem!
Ale nie zdradziłam kim jest facet, któremu sama zrobiłam część portretów zamieszczonych na Tinderze. Zwyczajnie zabrakło mi odwagi, żeby powiedzieć prawdę. Wstydziłam się nawet podejść do nich, kiedy sączyli drinki w hotelowym lobby.
Jedyne na co było mnie stać, to nagranie ich spotkania. Szczęśliwie nie poszli do łóżka. Gdy mąż po powrocie do domu poszedł pobiegać, nie wytrzymałam i zadzwoniłam do koleżanki. Śmiejąc się opowiedziała, że był bardzo zabawny, ale przyznał się jej, że nie jest jeszcze gotowy na nowy związek, ponieważ rok temu stracił żonę.
Podobno umarłam na raka piersi po długiej, wyczerpującej chorobie! Konałam otumaniona morfiną, nieświadoma tego, co dzieje się dookoła mnie. Po tym wszystkim, co usłyszałam urządziłam mężowi awanturę.
Nawet nie wyparł się zdrad, kiedy pokazałam mu nagranie. Zamiast przeprosić, zarzucił mi oziębłość w łóżku i… zaniedbanie. Stwierdził, że w przeciwieństwie do niego zatrzymałam się w czasie. Nie staram się ani o siebie, ani o nasz związek, ale od razu dodał, że mnie nie zostawi, bo wiara mu na to nie pozwala, więc ratuje się jednorazowymi przygodami.
- Ślubowałem i dotrzymam słowa – wyznał.
No do diabła! To on się dla mnie poświęcał?!
Wściekłam się i naprawdę byłam gotowa odejść, ale z czasem zaczęłam się zastanawiać czy mąż nie ma racji? Z jednej strony wiem, że nic nie tłumaczy jego podłego zachowania. Z drugiej patrzę na siebie i zastanawiam się czy sama chciałabym być z taką kobietą, jaką jestem?
Nie wiem, co zrobić? Odejść, choć to nie łatwe po 10 latach małżeństwa? Zmienić się dla niego? A może po prostu ściągnąć na telefon Tindera i sprawdzić czy babka taka, jak ma może mieć powodzenie?
Przeczytaj i to!
Z czego wynika brak ochoty na współżycie i czy jest się czym martwić?
Cuckold, zdrada kontrolowana - co o tym sądzicie?
Miłość po francusku – co zrobić, gdy on nalega na seks, a ja nie mam ochoty?