Kocham cię, ale nie znoszę twoich kolegów

Pół biedy jak mężczyznę trzeba dzielić z jego matką, sekretarką czy Ligą Mistrzów. Gorzej, jeśli rywalem są starzy, dobrzy kumple.
/ 29.06.2012 06:10

Pół biedy jak mężczyznę trzeba dzielić z jego matką, sekretarką czy Ligą Mistrzów. Gorzej, jeśli rywalem są starzy, dobrzy kumple.

Zdarza się, że nasz ukochany, prawie ideał, cud-miód w intymnych relacjach sam-na-sam, ma drugie życie w otoczeniu bandy, która tobie wydaje się najgorszym wyborem gburów, chamów, pijaczyn, hazardzistów i zboczeńców w mieście. Zupełnie jakby ich brał w castingu na największego męskiego prosiaka. Wzdrygasz się na sam widok, a tymczasem on ich kocha…

Wyciągają ci go z domu - na mecz, na piwo, na tajemne męskie wieczory, w których węszysz od razu łamanie prawa i partnerskiej lojalności. Nie szanują twojej roli, nie myślą o twoich planach na sobotni wieczór, nie rozumieją, że zakupy w IKEI nie mogą czekać na koniec kolejki ligowej. Zaczynasz pałać do nich nienawiścią… Co robić?


Kocham cię, ale nie znoszę twoich kolegów


Po pierwsze, spójrz jeszcze raz. Pierwsze wrażenia bywają chybione jak kulą w płot i czasem warto spróbować ujarzmić zwierzę i się z jednym czy drugim zaznajomić. Może to też tylko poza, pod którą da się odkryć cokolwiek pocieszającego: dobry humor, inteligencję, wrażliwość, podobne poglądy? Jak nie możesz przebić się w grupie to próbuj wypady na piwo z partnerem i jednym czy drugim kolegą. Bądź jak rasowy treser wybierając najbardziej wpływowe osobniki ze stada.

Jak się nie powiedzie, mimo wyraźnych prób z twojej strony, powiedz ukochanemu prawdę. Nie od razu prosto z serca „co ty widzisz w tych debilnych chuliganach”, ale delikatnie - że się źle czujesz przy takim zachowaniu, że ich humor cię obraża, że potrzebujesz więcej czasu we dwoje. Jest szansa, że zrozumie, choć może oczywiście nabrać przekonania, że już baba zaczyna mieć fochy i jej wszystko przeszkadza.

Próbuj też technik odwracających uwagę - jeśli zakochał się w tobie, to coś was musi łączyć, może więc podetknięcie pod nos innych przyjaciół - par, z którymi można pojechać razem na narty czy zaszaleć na imprezie zmieni trochę jego zapał do adorowania kolegów? Prawda jest taka, że ludzie w związkach lepiej radzą sobie w kontaktach z innymi „związanymi”, którzy aktualne problemy życia codziennego z obowiązkiem sprzątania po sobie rozumieją zwykle lepiej. I choć niekoniecznie ci się to spodoba, para przyjaciół, w której on będzie wiedział coś o futbolu a ona… będzie bardzo sexy, na pewno pomoże zmienić wasze życie towarzyskie.

Jeśli wreszcie nic nie skutkuje, to jest rozwiązanie radykalne - każde ma swoich znajomych i z jasnych powodów nie narażacie się nawzajem na stresy słuchania idiotycznych wulgaryzmów, czy plotek o nowym lakierze do paznokci. Oczywiście, to oddala, ogranicza czas spędzony razem i stwarza zwiększoną liczbę wyjść ewakuacyjnych w związku, ale niektórzy sobie taki wariant bardzo chwalą.
 

Agata Chabierska

Redakcja poleca

REKLAMA