Jaki wpływ na naszą kondycję psychiczną mają celebryci?

Studenci objęci są programem stypendialnym! Wystarczy chcieć i stypendium można otrzymać! fot. fot. Fotolia
Podziwiając sławnych ludzi bardzo poprawiamy swoją kondycję psychiczną. Kiedy znajdziemy jakąś cechę wspólną z danym celebrytą nasza samoocena wzrasta. Oglądając ich twarze regularnie zmniejsza się w nas również poczucie samotności. Czy w takim razie nasz podziw jest do końca bezinteresowny?
/ 16.11.2011 10:06
Studenci objęci są programem stypendialnym! Wystarczy chcieć i stypendium można otrzymać! fot. fot. Fotolia

Jak zmieniło się postrzeganie przez nas ludzi od czasu rozwoju fotografii, filmu i telewizji?

Wraz z wynalezieniem fotografii, filmu i telewizji sprawa się skomplikowała. Dawniej praktycznie wszystkie rozpoznawane przez nas twarze należały do członków grupy, do której odczuwaliśmy przynależność. Jak pisze David Giles, szacuje się, że przeciętny człowiek w średniowieczu w ciągu całego swojego życia widział na oczy zaledwie 100 osób. „Jeśli cię nie zabił, prawdopodobnie był twoim przyjacielem” – mówi Satoshi Kanazawa z London School of Economics. Dziś „nasz mózg po prostu nie zdaje sobie sprawy, że jest oszukiwany przez telewizję i filmy”. Widząc wizerunki sławnych osób, rozpoznajemy je jako członków własnej grupy – potencjalnych przyjaciół lub partnerów.

Gwiazda przyjacielem?

W artykule czasopisma „Psychiatry” z 1956 roku Donald Horton i R. Richard Wohl sformułowali na tę okoliczność termin „paraspołeczna interakcja” (w skrócie: PSI). Według nich, telewizja daje widzom iluzję relacji twarzą w twarz, która nasila się dodatkowo, kiedy oglądamy danych osobników regularnie, włączając ich do rutyny dnia codziennego. Poznajemy daną postać tak samo jak naszych przyjaciół – poprzez obserwację i interpretację wyglądu, gestykulacji, głosu, sposobu mówienia czy zachowywania się w określonych sytuacjach. Podobnie jak w „prawdziwej” znajomości: im dłużej kogoś znamy, a tym samym jesteśmy w stanie przewidywać jego zachowania, tym bardziej go lubimy.

„Ludzie oglądający dużo telewizji odczuwają większą satysfakcję ze swoich relacji, tak jak gdyby mieli więcej przyjaciół i częściej udzielali się towarzysko” – twierdzi Kanazawa.

Bezpieczna „paraspołeczna interakcja” może się stać sposobem radzenia sobie z nieśmiałością czy samotnością lub spełnieniem pewnych pragnień, których nie możemy zrealizować w inny sposób.

Czy otaczający nas celebryci zmniejszają poczucie naszej samotności?

Z badań przeprowadzonych przez Jacki Fitzpatrick z Uniwersytetu Technicznego w Teksasie wynika, że osoby mniej zaangażowane w romantyczne związki są bardziej zaangażowane w te „paraspołeczne”. „[...] to jasne, że wielu z nas – samotni ludzie w szczególności – odczuwa tęsknotę przynależności do jakiegoś popularnego tłumu” – komentuje Jake Halpern.

Czym jest „wygrzewanie się w odbitej chwale”?

„Wygrzewanie się w odbitej chwale” (basking in relfected glory, w skrócie: BIRG) to zjawisko opisywane m.in. przez Roberta Cialdiniego, obecnie profesora psychologii na Uniwersytecie Stanu Arizona. W latach 70., pracując na innej uczelni, pewnego dnia spostrzegł, że praktycznie każdy na terenie kampusu nosi koszulkę OSU Windbreakers, szkolnej drużyny futbolowej, która, jak się okazało, właśnie zajęła pierwsze miejsce w krajowej lidze.

Zaciekawiony Cialdini przeprowadził badanie polegające na monitorowaniu ubioru studentów różnych uniwersytetów w zależności od sukcesów i porażek ich szkolnych zespołów. Rezultat: gdy drużyna przegrała, kibicujący jej studenci dystansowali się od jej porażki, a gdy zwyciężyła, traktowali wygraną jak własną. Cialdini zauważył też korelację pomiędzy BIRG a samooceną: ci z niską lub tymczasowo zaniżoną byli bardziej skłonni do „wygrzewania się”.

Ustalenia Cialdiniego nie są zaskakujące – pisze Halpern. – [...] ludzie, którzy czują się źle z samymi sobą – i nawet wielu, którzy tak się nie czują – chcieliby poprawić swoją samoocenę poprzez kojarzenie siebie ze sławnymi, cieszącymi się powodzeniem ludźmi.

Zobacz także: Optymizm i pesymizm – wyniki testu

Jak zmienia się nasza samoocena w obliczu cudzej sławy?

Zaskakujące może być jednak to, jak bardzo błahy związek z popularną osobą wystarczy, aby miała ona na nas znaczący wpływ. W jednym z eksperymentów Cialdini rozdał badanym krótki życiorys Grigorija Rasputina, przyjaciela rodziny cara Mikołaja II, portretujący go wyraźnie jako zakłamanego łotra i manipulatora. W niektórych tekstach Cialdini zmienił datę narodzin tego Rosjanina na odpowiadającą dacie narodzin respondenta. Rezultat był taki, że osoby, które współdzieliły dzień i miesiąc narodzin z Rasputinem, nad wyraz często oceniały jego sylwetkę pozytywnie, opisując go jako silnego przywódcę posiadającego wiele kompensujących cech.

Zobacz także: Wysoka samoocena czy to już narcyzm?

Efekt ten Cialdini nazywa „boostingiem” – kiedy łączy nas coś z kimś sławnym, podbudowując reputację tej osoby, automatycznie podbudowujemy również naszą samoocenę.

Fragment pochodzi z książki „CeWEBryci – sława w sieci” Michała Janczewskiego (wydawnictwo Impuls, 2011). Publikacja za zgodą wydawcy.

Redakcja poleca

REKLAMA