Czy dam radę sama?
Pracuję cały czas z przerwami w Niemczech. Mój mąż nie martwi się o nic. Nie zarabia, nie szuka pracy. Chcę odejść, bo nie mam już siły zmagać się z tym sama. Nie mam i nigdy nie miałam przy nim poczucia bezpieczeństwa. Kiedy dzieci były małe, bardzo pił. Teraz są dorosłe, a ja boję się, że jak odejdę, to nie dam rady sama. Czuję się bardzo samotna. Mój mąż cały czas był lekkoduchem i o nic się nie martwił. Najgorsze jest to, że on ciągle obiecuje, że znajdzie pracę i ja daję mu szansę. Czy powinnam odejść? Czy tam będzie lepiej? Żadna rozmowa z mężem nie przyniosła rezultatu. Zawsze uważa, że jak odejdę, to będzie moja wina. Już nie wiem co robić...
Grażyna
Krystyna Wysocka, psychoterapeuta:
Witam Panią,
Czy da Pani radę sama? Mam wrażenie, że przez cały list czytam właściwie o tym, jak Pani sobie sama daje radę w życiu. Wychowała Pani dzieci, zmagała się Pani z alkoholizmem męża, utrzymywała Pani dom. Prawdopodobnie jeśli mąż się o nic nie martwił - Pani martwiła się o wiele. Dzisiaj jest Pani samodzielną, niezależną finansowo kobietą. Pracuje Pani za granicą, odnalazła się tam Pani. Więc o co chodzi z tym lękiem? Czego może się Pani bać? Myślę, że realnie nie tego, że sobie Pani nie poradzi. Być może boi się Pani stanąć przed faktem - zawsze była Pani sama i mąż nic nie robi, żeby to zmienić. Nie ma motywacji, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje i Państwa życie. Więc albo zaakceptuje Pani fakt dzielenia z nim życia przez następnych kilkadziesiąt lat takim jakim jest , albo musi Pani znowu sama podjąć decyzję o zmianie w życiu. I zapewne też znowu sama wziąć za nią odpowiedzialność, co zresztą mąż chętnie Pani oddaje.
Proszę dać sobie i mężowi określony czas - jeśli do tego dnia nic się nie zmieni, podejmie Pani kroki. Brak działania ze strony męża to przecież też decyzja niosąca skutki. Proszę spróbować uściślić komunikaty - słyszę, jak mówi Pani jedno, a potem Pani niweczy co powiedziała, bo mąż znowu obiecuje... Rozumiem, że boi się Pani do czego też konsekwencja może Państwa doprowadzić..
Obie decyzje są niełatwe i pociągają za sobą konsekwencje. Tu nie ma rozwiązań bez strat . Decyzja nie musi być tak skrajna jak rozstanie. Może być tez zaakceptowaniem - tak jest w naszym związku i przyjmuję ten stan rzeczy. Boi się Pani tego, że Pani ulegnie poczuciu winy, nieodpowiedzialności za innych. Proszę pamiętać, ze odpowiedzialni jesteśmy przede wszystkim za siebie samych. Do tej pory mam wrażenie, że była Pani odpowiedzialna głównie za innych wokół. Proszę się zastanowić gdzie, z kim, na jakich zasadach chce Pani żyć za 10, 20 lat... Jakakolwiek decyzje Pani podejmie - będzie ona miała konsekwencje - przede wszystkim dla Pani.
Pozdrawiam!
Krystyna Wysocka, psychoterapeuta Pracowni Integra w Białymstoku, prowadzi terapię par, rodzin oraz zajmuje się psychoterapią indywidualną dorosłych w ujęciu psychodynamicznym. Pracowała jako terapeuta w placówkach zajmujących się pomocą młodzieży zagrożonej prowadząc socjoterapię i zajęcia psychoedukacyjne. Do dziś współpracuje z placówkami zajmującymi się pracą z młodzieżą.
Od 2005 przez sześć lat pracowała w Młodzieżowym Ośrodkiem Konsultacji i Terapii, gdzie zajmowała się terapią osób dorosłych dotkniętych alkoholizmem w rodzinie lub przemocy stosowanej przez najbliższych.