Ciche dni partnera
Poznałam mojego obecnego narzeczonego w czasie, kiedy byłam jeszcze w poprzednim związku. Po 1,5 roku znajomości zostaliśmy parą. Na początku była sielanka, oczywiście zdarzały się nieporozumienia, ale były drobne i rozwiązywalne. Pierwsze poważne zaczęły się kiedy mój chłopak,wyjechał służbowo na ok. 2 tyg. i bez jasnych dla mnie powodów przestał się odzywać (przed wyjazdem mieliśmy drobną sprzeczkę, podczas której według niego krzyczałam). Przeprosiłam go za swoje zachowanie, ale to nic nie dało, nie odpisywał na moje smsy ani nie odbierał telefonu, po powrocie było bardzo ciężko, ale doszliśmy do porozumienia. Po 14 miesiącach bycia razem, zamieszkaliśmy razem i tydzień temu minął rok wspólnego mieszkania. Były rożne sytuacje, nawet takie kiedy byłam gotowa się wyprowadzić. Istotne jest też to, że się zaręczyliśmy i w przyszłym roku mamy się pobrać. Mój narzeczony ma skłonności do milczenia (tzw. ciche dni), nigdy nie był zbyt wylewny, kiedy próbowałam z nim o tym rozmawiać, to twierdził, że nie umie mówić o uczuciach, dla niego było nowością kiedy pytałam go jak mu minął dzień, jak się czuje? Podobno wcześniej nikt tego nie robił. Ja z kolei nie umiem i nie chyba nie potrafię zaakceptować tego, że mój narzeczony woli przemilczeć sprawę zamiast o niej porozmawiać. Obecnie jestem w takim stanie, że nie wiem co zrobić, jesteśmy po kolejnym konflikcie (dotyczył zwykłych spraw codziennych) i nie rozmawiamy ze sobą, ja próbowałam (znowu ja pierwsza) załagodzić sytuacje i dojść do porozumienia. Niestety się nie udało i kolejny już dzień (chyba piaty), żyję w rozterce. Jest mi przykro, jestem pełna żalu, a także obaw. Zastanawiam się, czy decyzja o ślubie była słuszna. Nie wiem, co mam robić, kiedy będę odpowiadać milczeniem na milczenie, to do niczego nie doprowadzi i może trwać w nieskończoność, a kiedy próbuję rozmawiać, to czuję, że jestem traktowana "z góry". Mój narzeczony twierdzi, że jestem złośliwa i kiedy tylko nadarzy się okazja to mu "docinam". Przyznaję, że częściowo ma racje. Jestem osobą nerwową i łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, ale po chwili ochłonę i jest ok. Czuję się rozbita wewnętrznie, nie wiem co mam robić. Do moich problemów w związku dokładają się problemy w domu rodzinnym i stres w pracy. Czuję, że nie mam już siły walczyć. Do tej pory miałam nadzieję, że uda nam się stworzyć udany związek i szczęśliwą rodzinę, a teraz mam poważne wątpliwości, czy to jest możliwe. Według mojej oceny poważnym problemem w naszym związku jest to, że nie umiemy rozmawiać. Ale nie wiem, co mam robić, aby to zmienić, nie potrafię rozmawiać z kimś, kto nie zwraca na mnie uwagi tylko patrzy w tv albo jest zajęty przy laptopie, przez co ja czuję się ignorowana i nie mam ochoty kontynuować rozmowy. Czuję się bezradna!
Nie wiem czy opisałam swój problem dość jasno i czy podałam wystarczające informację ,aby mogli mi Państwo pomóc. Bardzo proszę o jakieś wskazówki.
Dziękuję i pozdrawiam.
Bezradna
Iwona Kiercul, psychoterapeuta:
Witam Panią. Przeczytałam Pani list i rozumiem Pani rozterki. Na początku związku zazwyczaj jest miło i przyjemnie. Wtedy wydaje nam się, że tak będzie zawsze. Ale po pewnym czasie wiele rzeczy się zmienia. Partnerzy zaczynają patrzeć na siebie inaczej. Często oprócz zalet dostrzegają również wady, które czasami trudno znieść. Pojawiają się pierwsze konflikty. Problemy, które Pani opisuje często pojawiają się w związkach. Wiele par nie umie ze sobą rozmawiać. Partnerzy przeżywają to razem albo osobno, każdy z nich inaczej i na swój sposób.
Pani i Pani Partner jesteście różni, wychowaliście się w innych domach, gdzie mogły panować odmienne wzorce, normy i zasady. Prawdopodobnie Pani łatwiej przychodzi mówienie o sobie, dzielenie się swoimi myślami i uczuciami. Z tego, co Pani opisuje, partnerowi jest chyba trudniej w tym zakresie. Może nikt go tego nie nauczył. Myślę, że słusznie Pani uważa, że milczenie nie jest dobrym sposobem na rozwiązywanie problemów, ale ,,docinanie" i krzyczenie również. Oboje z partnerem jesteście w momencie uczenia się siebie nawzajem. Nie jest to łatwy czas, ale do przejścia. Wiele parom udaje się wyjść z tego pozytywnie. Zgadzam się, że prawidłową drogą jest rozmowa, której można się nauczyć. Rozmowa wolna od ocen i wyrzutów, w której obie strony wzajemnie się słuchają i mówią sobie o różnych sytuacjach i emocjach jakie w związku z tym przeżywają.
Rozumiem Pani bezradność. Ale jeżeli partnerom na sobie zależy to próbują do skutku, aż dojdą do porozumienia. Jeżeli jest to zbyt trudne to niektórzy korzystają z pomocy innych osób. Wiele par zwraca się na terapię, aby inni mogli im obiektywnie pomóc. Może warto o tym pomyśleć, porozmawiać z partnerem.
Wspomina Pani również o problemach w domu rodzinnym, stresie w pracy. O tym również można rozmawiać. Jeżeli nie z partnerem to może z innymi bliższymi osobami albo również na terapii.
Mam nadzieję, że choć w niewielkim stopniu udało mi się Pani pomóc. Życzę dużo siły, cierpliwości i odwagi.
Iwona Kiercul - psychoterapeuta, terapeuta uzależnień, socjoterapeuta w zespole Pracowni Integra w Białymstoku. Od 1999 roku prowadzi terapię indywidualną dorosłych, młodzieży oraz terapię par i rodzin. Prowadzi terapię w ujęciu integracyjnym. Pracuje w Młodzieżowym Ośrodku Konsultacji i Terapii w Białymstoku prowadząc terapię z osobami dorosłymi w zakresie współuzależnienia, DDA, przemocy. Pracowała w Młodzieżowym Ośrodku Terapii i Readaptacji „Etap” (Białystok), w Społecznej Szkole Podstawowej nr 3 (Białystok). Współpracowała z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej (Białystok), z Naszym Domem - Dobrym Pasterzem” przy Zgromadzeniu Sióstr Dobrego Pasterza (Białystok). Posiada doświadczenie w prowadzeniu szkoleń z zakresu profilaktyki uzależnień, programów profilaktycznych, grup socjoterapeutycznych, psychoedukacyjnych.