Moja smutna historia

napisał/a: joanka81 2008-04-29 12:14
Poznaliśmy się w necie na forum. On zwrócił mi uwagę, że sygnaturkę mam
niepoprawną. Częste rozmowy na gg. On kilka razy zrywał ze mną kontakt.
Wykasowywał mnie ze znajomych. Ja nie dawałam za wygraną:) Bawiło mnie to :)
Zagadywałam znowu. Potem spotkanie. Polubiłam go od pierwszego wejrzenia.
Ładne oczy. Ciekawa buzia. Fajna sylwetka. Inteligentny. Zdystansowany. Plus
złe nastawienie do ludzi. Ale weszłam w to. Pocałunki były wspaniałe.
Zakochałam się po uszy. Po jakimś czasie zauważyłam, że patologicznie kłamie.
Nie chciał powiedzieć gdzie pracuje, gdzie mieszka, oszukiwał, że telefon niby
nie ma zasięgu itp. Nie chciał przedstawić znajomym. Wybaczałam. Nie miał żony.
Nic z tych rzeczy. Sprawdziłam. Po prostu kłamczuch. Jako, że byłam zakochana,
straciłam całkiem rozum. Zwariowałam na jego punkcie. On natomiast tylko mnie
wykorzystywał. W końcu zerwał. A ja walczyłam. Walczyłam o niego z całych sił.
Nie potrafiłam bez niego żyć. Wrócił. Był zimny jak głaz. Nie szanował mnie.
Zaczęliśmy rozmawiać. Chciałam, żeby się zmienił.... I tak się stało. Pracował
nad sobą. Starał się. Widziałam to i strasznie się cieszyłam. Stał lepszy.
Przestał kłamać. Czułam, że kocha. Mówił, że wstydzi się swoim poprzednich
zachowań. Kupował kwiaty. Przynosił słodycze. Mówił o naszej przyszłości. I po
raz pierwszy wydusił z siebie że mnie kocha. Byłam taka szczęśliwa. Wreszcie
miałam cudowny związek. Mówił o naszej przyszłości, o dzieciach, o domu który
dla mnie zbuduje. Chciałam z nim razem zamieszkać. Powiedziałam mu o ty. I
nagle BUM! Czar prysł. Po tygodniu przyszedł i powiedział, że chce przerwy. W
następnym tygodniu, że to koniec, że nie chce być ze mną, że powtórne bycie
razem to była pomyłka, że nie kocha mnie tak jak ja jego kocham, że nie
pasujemy do siebie, że to jedyna słuszna decyzja, że to nie moja wina, że on
ma problem z sobą, z uczuciami, że jest dziwny, że wcale się nie zmienił. Był
przy tym taki zimy. Taki jak przedtem. Jak wtedy gdy mnie ranił na samym
poczatku. A ja... Ja tego wszytskiego nie rozumiem, tzn jego postępowania.
Kocham go nadal. Chciałabym z nim być, ale już nie walczę. Nie mam siły.
Nawet nie płaczę. W pewnym sensie poczułam ulgę. Wiem, że gdyby do mnie
wrócił, to mógłby za jakiś czas znowu zafundowac mi taki koszmar. Bałabym się
że znowu by mnie skrzywdził. Pomimo tego wszystkiego kocham go nadal. Nie
potrafię nienawidzić....
napisał/a: Asior 2008-04-29 13:30
Tu nie chodzi o nienawiść. Sama sie kiedyś przekonałam że tacy ludzie istnieją, tacy mężczyźni którzy nie umieją kochać. W większości przypadków nie zostali tego nauczeni przez Rodziców. Są momenty, że jest dobrze, że sie starają, pracują nad sobą. Niestety jest to krótkotrwałe. Musisz o nim zapomnieć. Wiem, że cieżko. On zapewne nigdy nie zbuduje sobie życia z żadną kobietą. Ty szukaj szczęścia gdzie indziej, ten typ tak ma i nic na to nie poradzisz.
napisał/a: cynik 2008-04-29 14:04
Po prostu - koleś ma problemy i jedyną kobietą, z jaką powinien być to godzinne wizyty u psychologa.
Jego życie powinno być na mocnych tabletkach, ziółkach, w odizolowaniu, aby kuracja była skuteczna.
Po kilku latach może wróciłby do normalności - notoryczne kłamanie jest chorobą - nieleczona, powoduje pogorszenie się stanu.

Przykre jest to, że kobiety zakochują się w dziwnych ludziach, a tylu chodzi logicznych kolesi.

Zapomnij i żyj swoim życiem, a zapewne poznasz kogoś normalniejszego - bo chyba gorzej być nie może?
napisał/a: tajemnicza1_19 2008-07-09 14:18
a moze on nie mial powaznych zamiarow? moze szukal zwiazku bez zobowiazan. tu niby ci naobiecywal ale kiedy ty powiedzialas ze chcesz z nim zamieszkac to nagle uswiadomil sobie jak powaznie ty o nim myslisz. faceci nie lubia dalekosieznych planow... czuja ze wtedy ktos chce naruszyc ich wolnosc i nie wiedza czy tego chca. poza tym mam wrazenie ze on od razu wyczul jak bardzo ci sie podoba. stwierdzil ze ciagle bedziesz o niego zabiegac no bo w koncu zdarzylo sie to nie raz. powinnas podejsc do tego wtedy z dystansem i udawac troche niedostepna nawet jesli czulas cos zupelnie innego, nawet jesli nie chcialas. powinnas wtedy zrobic cos zeby to on sie o ciebie staral. a on mial wszystko podane na tacy. nalegalas, narzucalas sie. on probowal ale niestety nie wyszlo. teraz nie narzucaj sie i nie walcz o niego bo nie wiem czy warto. czasmi lepiej odpuscic. mysle ze nawet jesli teraz wasza znajomosc by sie jakos ulozyla to nie wiem czy zaufalabys mu i czy bys nie martwila sie ze znowu cie skrzywdzi. jesli on sie teraz odezwie to nie otwieraj szeroko ramion na jego widok tyylko podejdz do tego z dystansem i spytaj czego od ciebie oczekuje. a jak na razie nie mysl o nim i otworz sie na nowych ludzi