Mąż mówi że mnie już nie kocha.

napisał/a: ika116 2007-06-06 00:20
Abi, to cudownie, ze okres niepewnosci masz juz za soba. Zycie po zdradzie nie jest na pewno latwe, ale moze byc nawet lepsze, bogatsze w doznania, bardziej uwazne. My jestesmy np. delikatniejsi bo nie chcemy sie juz ranic, bardziej wyczuleni na swoje potrzeby, bardziej zakochani po prostu.
Ja na poczatku w walce o zwiazek i o meza tez stosowalam metode wyrozumialosci i zapewnien o miłosci. Jednak moj maz nadal spotykal sie z kochanka, i dopiero gdy podjelam zdecydowane kroki, to otrzasnal sie z tego zauroczenia. Tak wiec masz racje, ze trzeba jakos trafic w ten skuteczny sposob dotarcia do nich. I nie obawiaj sie przyszłosci, zobaczysz, ze wszystko ulozy sie dobrze :)
Ika
napisał/a: Magiczna 2007-06-06 08:22
@abi- trzymam za Ciebie kciuki kochana
ja tak zyje juz 6miesiecy, nie jest latwo, klucimy sie, zdazy mi sie wypomniec tamta, choc wiem ze nie powinnam ale jakos malymi krokami idziemy do przodu
sprawdzam go, tel itp, ale juz sie nie buntuje przed tym, wczesniej mial co ukrywac i sie wsciekal strasznie, zwlaszcza o to ze wzielam rachunek szczegolowy do jego komorki i moglam wszystkie jego telefony i smsy z kochanka skontrolowac a teraz zrezygnowalam z tej uslugi, on mi powiedzial ze docenia to ze chce go zaufaniem obdazyc, ja ofkors przytaknelam (a gucio tam, zawsze moge sprawdzic rachunek szczegolowy w internecie na stronie orange, ale niech sobie tak mysli)
ale wracajac do Ciebie i Waszej sytuacji, to on Ci powiedzial co planuje zrobic z ta druga znajomoscia?
napisał/a: ~gość 2007-06-06 12:06
Hej dziewczyny! Nawet nie wiecie jak mnie pocieszyłyście swoimi słowami dotyczącymi jak to jest po. Nie powiem, boję sie przyszłości. Nie , nie tego, ze się z nia będzie spotykał. To nie mozliwe bo ona mieszka 350km. od nas. Boje sie jak to teraz będzie miedzy nami. A najbardziej boje sie swojej wyobrażni.
Mąż powiedział, że nie piszę z nią i że jest wobec mnie uczciwy. Że jej powiedział o powrocie do mnie. Ale nie przeprosił mnie. Wogóle nie rozmawiamy na tan temat a on sie zachowuje tak jakby sprawy nie było. Nie będe teraz tego ruszać bo wiecie nasz kontakt to tylko maile i od czasu do czasu rozmowy telefoniczne przez satelite. Drogo więc nie często. Ale jak wróci poroszę o szczegółowe wyjasnienia. Może wtedy tez usłyszę że żałuje. Zobaczymy.
napisał/a: Magiczna 2007-06-06 16:27
ja uslyszalam ze zaluje, ze gdyby mogl to by cofnal czas, ale wytlumaczyc sie nie potrafil, powiedzial ze mial wszystko a chcial jeszcze wiecej...i jak tu zrozumiec facetow
napisał/a: ~gość 2007-06-07 08:22
Wiesz Magiczna jego przeprosiny i skrucha pomogłyby mi choc trochę. Nie wiem ale swiadomość, że żałuje tego co zrobił nastawiłaby mnie pozytywnie. Niestety on wogóle nie pisze o sprawie. Tak jakby nic się nie wydarzyło. Sprawa zakończona. Kropka. Finito. Ale może gdy wróci otworzy się? Przecież pewne rozmowy trzeba przeprowadzić w cztery oczy. Narazie jego maile do mnie są coraz milsze. Robi plany na przyszłość i wiem, że sprawa z nią przynajmnie formalnie się zakończyła. Ale powiem ci, że nie wiem czy w jego sercu. Bo tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego zdecydował się pozostać ze mną. BO co? Zrozumiał, że to mnie kocha, z poczucia obowiązku, ze względu na dzieci, z niechęci aby wszystko zaczynać od początku???. Nie wiem. Bo tego nie powiedział. Narazie nie drążę.
napisał/a: marta1001 2007-06-08 00:53
Kochane Koleżanki,
jakoś przez ostatnie dni nie miałam kiedy do Was zajrzeć.
Teraz czytam ten temat , raz i drugi.
I widzę "happy endy: Abi/Anika, Magiczna, Ika.
Cieszę się, że to możliwe.
I trzymam kciuki, żeby dalej było dobrze.
A nam pozostałym - żeby czas leczył rany.
M.
napisał/a: iva2 2007-06-08 15:10
Marta, czas nie leczy ran . Niestety to przyslowie za grosz nie ma sensu. Ta rana pozostanie na zawsze, najwyżej ciut sie zablizni. Ale nawet blizny potrafia boleć.

Z drugiej strony to duża sztuka zadac człowiekowi taki ból abu nie mógl go nigdy zapomniec.
napisał/a: gch87 2010-01-10 13:06
Ja z moim mężem przed ślubem byliśmy razem krótko. Potem był ślub, dziecko, był taki we mnie zakochany. Obecnie jesteśmy dopiero półtora roku po ślubie, a wszystko zmieniło się o 180 stopni. Po pierwsze wcale nie chce spędzać czasu ze mną i z dzieckiem, wynajduje sobie tysiące różnych "pilnych" zajęć żeby tylko z nami nie siedzieć. Ogólnie mnie unika, idzie spać w porach innych niż ja, zazwyczaj kładzie się jak ja juz śpie, a do tego czasu woli telewizor albo komputer.Nie pamiętam kiedy się ostatnio kochaliśmy. Poniża mnie, nic mu się w naszym domu nie podoba. Nie szanuje mnie, nie widzi,że siedząc w domu z dzieckiem się poświęcam, jego zdaniem wychowując dziecko,kończąc studia i prowadząc dom mam czas na wieczny wypoczynek. Nie wiem po co mu żona wogóle nie liczy się z moim zdaniem, ja nie mam nic dom powiedzenia, kiedy w nocy dziecko płacze a ja szukam smoczka żeby go uspokoić to potrafi się na mnie wydrzeć,że "po chu... mi ten smoczek" Wogóle bardzo brzydko się do mnie odnosi. Mam wrażenie,że jestem w tym domu tylko służącą.Kiedy próbuję z nim o tym rozmawiać tylko mnie wyśmiewa. Jest mi żle, ale nie wiem co z tym zrobić , dopóki wychowuję dziecko i nie pracuje jestem zdana tylko na niego. Kiedy już nie wytrzymuję i płaczę to na mnie krzyczy jeszcze gorzej,ze tylko ryczeć potrafię i do niczego więcej się nie nadaje.Boję się,że wkońcu tego nie wytrzymam i zwariuje. Co mam zrobić? Jestem jeszcze młoda, mam dopiero 22 lata, nie chcę takiego życia. Dała bym wszystko żeby tylko się zmienił
napisał/a: ~gość 2010-01-10 14:17
gch87, widze ze jestesmy w podobnym wieku. to co mam ci do powiedzenia nie jest mile- trafilas na faceta tyrana... i dla zdrowia swojego i swojego dziecka, powinnas jak najszybciej odejsc. on sie nie zmieni. a bedzie tylko gorzej z czasem. taka atmosfera szkodzi dziecku.
diabel tkwi w szczegolach- znalas go krotko zanim zdecydowalas sie wyjsc za neigo za maz. a facet potrafi udawac i to doskonale... nawet przez kilka lat. ktos bardzo madry powiedzial kiedys- zeby kogos dobrze poznac trzeba zjesc z nim beczke soli. nalezy o tym pamietac.

przywolam z reszta historie mojej kumpeli- znala sie z facetem kilka lat, zdecydowala sie za niego wyjsc, starali sie kilka miesiecy o dziecko. a jak juz sie wystarali, to gdy byla w 3 miesiacu ciazy on wyprowadzil sie z domu. zostawil ja totalnie sama na pastwe losu. zaczal sie spotykac z innymi. gdy urodzilo sie dziecko, twierdzil, ze to nie jego. nie placil na nie, nie chcial go widywac... w koncu po usilnych namowach kumpela zlozyla pozew o rozwod. to co maz zrobil z niej w sadzie to istna masakra.... a konkretnie to co probowal z niej zrobic... z matki swojego dziecka, kobiety ktora opuscil...
obecnie sprawa rozwodowa jest na finishu, a on- przyszedl do mojej kumpeli w pokore.... po co? ano po to, zeby nie orzeczono rozwodu z jego wylacznej winy, bo by mu sie to nie oplacilo. a moja kumpela- japonki na oczach i koniec. znow mu uwierzyla....

historia bez happy endu, jak zwykle wtedy, gdy jest para, w ktorej jest koles- tyran, manipulant i zmanipulowana kobieta, ofiara....


nie ma sensu zebys tkwila w takim chorym ukladzie. bez znaczenia czy to maz, czy nie maz, czy ojciec dziecka, czy Bog wie co jeszcze. dla wlasnego zdrowia i dla dobra dziecka- odejdz poki masz jeszcze czas.
za chwile zacznie sie mordobicie z powodu ze zupa byla za slona...
napisał/a: gch87 2010-01-10 15:47
To nie jest takie proste. Jestem na jego utrzymaniu. Ani moi, ani jego rodzice nie wiedzą jak naprawdę jest między nami, myślą że jest fantastycznym mężem i ojcem, moi rodzice są nim poprostu zaślepieni, nie mam dokąd iść, nie mam skąd wziąć pieniędzy na utrzymanie. Tak sobie tłumaczę,że za półtora roku skończę studia, znajdę pracę i może wtedy będzie mnie stać na odejście, jeśli oczywiście przez te półtora roku nie zwariuje. Teraz nawet nie ma o czym mówić.
martyna1007
napisał/a: martyna1007 2010-05-13 11:47
hej wszystkim... jestem tu nową osobą zalogowałam się tutaj żeby sie wyżalić.. poradzić.. sama nie wiem.. jestem w zwiazku juz prawie 5 lat na poczatku wszystko było takie cudowne.. aż chciało się żyć! wspólne plany na slub na nasze wspolne życie.. były spięcia owszem ale tylko chwilowe.. wiedziałam ze moj zawsze mnie kochał i nawet jesli cos działo sie z mojej winy to i tak pierwszy sie odzywał :).. byłam najszczesliwsza na swiecie wiedziałam ze mam kogos kto mnie kocha na kogo moge liczyć.. czasem popełniał błędy ale wszystko wracało do normy.. razem zaczelismy pracować.. mamy 2-osobową firmę itd....dzisiaj wszystko diametralnie sie zmieniło.. mój facet nie mówi już o ślubie.. nie mówi że mnie kocha(nie pamietam kiedy mi to powiedzial) przestało mu na mnie zalezec.. przestał mnie szanować.. wyżywa sie na mnie jak coś nie wychodzi nam w pracy.. czasem w złości wykrzyczy ze mnie nienawidzi.. od 3 dni praktycznie ze soba nie rozmawiamy.. on do mnie nie dzwoni nie pisze nie interesuje go co robie.. wiec ja tez nie dzwonie i... czekam.. czekam ale nie wiem na co.. na to ze sie opamieta i ze przyjdzie mnie przeprosic?? ze sie zmieni?? czy moze na to zeby sie ze mna rozstać?? nie wiem co myslec co robic.. nie mam sie komu wyżalić dlatego pisze tutaj.. nie chce zeby ktos wiedział o moich problemach.. jestem zamknieta osobą nie umiem mowić o swoich problemach moze dlatego ze nigdy nikogo nie interesowało co ja czuje..nikomu nie mogłam sie wygadac bo zaraz ktos mnie uciszał albo zmieniał temat.. czuje sie sama.. kompletnie bezradna co ja mam robić?? pomóżcie mi błagam..
napisał/a: ~gość 2010-05-14 08:59
martyna1007, wynajmij detektywa. serio. bedziesz wiedziec na czym stoisz. w takiej sytuacji nie ma nawet co domniemywac bo nie wiadomo o co kaman. hipotez moze byc mnostwo.
a ja mam taka, ze mozliwe iz znalazł sobie jakas łanie i tworzy z nia swoja nowa historie, a tobie juz niedlugo powie sayonara...