Jak Wy byście się zachowali?

napisał/a: no name 2009-03-13 16:50
kachna35, heh, nasze ex laski sa dziwne.... moja np. spjrzała kiedyś na mnie takim wzrokiem jakbym jej zabił matke, zgwałcił ojca, podpalił dom i wytarł buty o jej kota... n/c

A było tak, że jechalismy gdzieś autem...chyba do niej... czy juz nie pamietam.... ale ona wiedziała dzie mamy jechac, i trzymała mapę..ale tak trzymała ta mapę...i tak prowadziła...ze wyladowaliśmy...w pewnym momencie skończył się asfalt... jakies bagno... gdzies na wschodzie Polski, nawet nie wiem gdzie byłem... i wkurzony...mówie... dobra, za 5 min. skończy sie paliwo... ale przysiegam, ze jak znajde stacje...Ty bulisz...

Paliwo i tak się skonczyło... ale kupiłem od lokalnego wiesniaka za 20 pln..oczywiście swoich...bo obrazona księżniczka strzeliła focha... ale znalazłem dzieki temu fajne offroadowe miejsce, gdzie zabrałem kumpla aby pojeżdzic rowerami po błocie - super frajda..

tak czy inaczej, niektóre laski takie sa... że uważaja, ze facet to bankomat... i tyle. Z regóły takie laski do niczego się nie nadaja...tym bardziej do trzymania mapy.... i najlepiej sobie dac spokój bo nawet jak coś się stanie - np. zabraknie paliwa... to zamiast mieć frajde z przygody to zaczynają ględzić albo strzelają focha... a to tylko fajna przygoda...troche dreszczyku emocji, nie pierwszy raz takie cos przerabiałem... tyle
napisał/a: justaguy 2009-03-13 18:06
no name - twoje odpowiedzi mnie rozwalają raz piszesz spokojnie innym razem jedziesz jak po lodzie he he
No to z tymi humorami to ja sobie trafilem, moja ma je codziennie bywa, że kilka,kilkanascie razy dziennie sie na mnie wydziera i obraża etc.
napisał/a: justaguy 2009-08-01 01:24
Kilka tygodni temu moja dziewczyna bez powodu, bez wcześniejszego ostrzeżenia oznajmiła mi, że między nami jest źle, przeraziłem się, jesteśmy razem od ponad 2,5roku, znamu się od 5 lat, wcześniej już mnie zdradziła.
Powiedziała, że umówiła się z koleżankami na wyjazd do innegi miasta.Powiedziała że chce odpocząc, nabrać dystansu do wszystkiego itp. Po powrocie miałem się bardziej starać o Nią.Dodam iż charuję jak wół, spełniam jej zachcianki w miarę możliwości....ehhh
Uwierzyłem, ponieważ ona nie pracuje, dałem jej kasę na wyjazd, życzyłem miłej zabawy i odwiozłem na pocąg. Sumienie jednak nie dawało mi spokoju. Zacząłem coś podejrzewać, ponieaważ nie odbierało kom, dzwoniła kiedy jej pasowało, zawsze w tle było cicho, nawet kiedy mówiła spacerujemu po rynku nie słyszałem żadnej z jej koleżanek itp.
Mówiła że teraz idziemy do kina, za godzinę idziemy na kolację, wracam już z piwkiem do pokoju hotelowego, jestem padnieta więc zaraz się kłade.
Wróciła po dwóch dniach/jedna noc/ wróciła, spała u mnie.
W nocy miałem jakieś koszmary, nie potrafiłem spokojnie zasnąć, nawt gdy teraz to opisuję dostaję drgawek. tyle mam do przekazania,a dłonie za wolno pisza.
Wziąłem jej kom do renki, zacząłem przeglądać wiadomości, znalazłęm...
Pisał do niej: "Kochanie już niedługo się widzimy, dzięki że juz wkrótce się spotkamy, nie mogę się doczekać mojej słodkiej dziewczyny, Twój sexy tyłeczek....."
Wyszedłem z pokoju o 3 nad ranem, poszedłem w bokserkach na spacer, całym mną telepało.
Chodziłem po mieścinie, pojeździłem autem, wróciałem około 9.
Tego samego dnia wszystko wyszło,przyznała się że poznała go na forum internetowym 4 m-ce temu.Ale traktowała go jak kolegę, on wiedział o mnie, obiecał jej ze się będzie zachowywał w jej obecności.
Po powrocie narzekała że ją drapie, piecze w okolicach bikini, że ma obtarcia...mówiła że to od niewygodnej bielizny bo dużo chodzili po miście.Ale ja uważam że rżnął ja i z tego ma takie obtarcia.
Wykasowała wszystkie rozmowy z nim na gg, gość nie odbiera ode mnie telefonów.Dalej pisze na jej forum.Ja nadal z nią jestem, dałem jej szansę bo prosiła o to...ale czy jest sens???
Miała pokzać mi rozmowy na gg z tym śmieciem, udowodnić że byłu normalne ale wystzkie wykasowała, przy mnie usunęła ostatnią, mówiać że tej nie mogę akurat zobaczyć...
Kocham ją, jest dla mnie wszystkim....jestem jej wierny i zawsze byłem bo taki mam ch-er.
Czy możecie mi powiedzieć jak wy widzicie tę sytuację? tzn czy wg was kiedy laska jedzie do obceo miasta z facetem, wynajmują pokój w hotelu, on jest w niej zabójany i śle jej takie esy/ ona musiała mu odpisywać w tym samym tonie/ i reszta z mojej opowieści to czy zdradziła go czy nie???
proszę o pomoc bo już nie mam sił pić a miało to miejsce 3 tyg temu :(
napisał/a: szprycha1 2009-08-01 13:52
jaca38gda napisal(a):Powiem Ci tak: kochać=ufać i nie mieć nic do ukrycia, więc nie zadręczaj się w jej towarzystwie. Samemu można być szczęśliwszy!
Jesteś od niej uzależniony - ale i ten nałóg można rzucić!!!


Zgadzam sie kochac to ufac i nie zdradzac to najwazniejsze bo moim zdaniem jak ktos zdradzi a druga osoba wybaczy to znaczy ze daje zielone swiatlo na nastepny raz :/ Ja bym nie moglabyc z taka osoba.

No wlasnie jak kazdy nalog mozna rzucic bardzo madre slowa wiadomo wszystko wymaga wyrzeczen i bolu ale efekt koncowy zawsze jest zdumiewajacy.
napisał/a: meldori 2009-08-01 15:08
odpowiedź do większości odpowiadających na tego posta. Może nie wiecie ale są takie osoby którym nie jest łatwo tak poprostu odejść skonczyć cos co trwało tyle czasu co wiąże sie z tylkoma wspomnieniami. Sama wiem że jest cięzko odejśc mimo iz wie się że tkwi sie w beznadziejnej sytuacji a osoba z którą się jest nie jest odpowiednia osoba mimo że się ją kocha. To nie łatwe wszystko skończyć. A co do tej historii to trzeba postąpić według własnego serca instynktu, chyba nikt nie potrafi poradzić co zrobić w takiej sytuacji.
napisał/a: justaguy 2009-08-01 15:19
meldori jestem w takiej beznadziejnej sytuacji, że wspomnień jest masa :( widzę że wiesz o co mi chodzi, ciężko tak nagle zakończyć trwający tyle czasu związek :(. Mój instynkt płata figle, wiem, że to przez nią, gdyż wiedząc, że coś było nie tak, pozwalałem jej zagłuszyć wewnętrznego stóża ehh, szkoda gadać.Dlaczego ludzie robią soie takie rzeczy? na to pytanie nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi...ja się wypalam, spalam z każdym dniem, jestem z nią nadal, o na widzi że coś mnie tłamsi...ale jej odpowiedź zawsze jest jedna. "Musimy zapomnieć o tym co się stało i żyć dalej" - Jak ja mogę o czymś takim zapomnieć???
napisał/a: szarooka1 2009-08-01 20:48
justaguy zgadza się, że ciężko jest zakończyć związek trwający kilka lat, ale równie ciężko jest wybaczyć i zapomnieć. Związek po zdradzie zawsze będzie inny, nie będzie już powrotu do tego co było wcześniej. Jestem zwolenniczką ratowania związków, o ile jest to możliwe, ale w Twoim przypadku nie bardzo widzę możliwość uratowania. Pamiętaj, aby było dobrze obydwie strony musza wykazać dużo dobrej woli, muszą się wzajemnie otworzyć na siebie. I z Twojej strony jak najbardziej widać te starania, ale wnioskując z Twoich postów ona nie wykazuje najmniejszych chęci ratowania tego co jest między wami. Dla mnie wygląda to na wygodnictwo z jej strony, gdy nie ma żadnego nowego faceta na horyzoncie wtedy Ty jesteś dobry, wtedy chce być z Tobą, gdy pojawia się ktoś inny Ty przeszkadzasz. Ja zdaję sobie sprawę, że łatwo sie pisze: odejdź, zamknij za sobą ten rozdział życia i zacznij od nowa, ale według mnie to dla Ciebie najlepsze rozwiązanie. Ty sie spalasz, sam wspominałeś, że zacząłeś sięgać po alkohol, szarpiesz się. Może nadszedł czas aby zadać sobie pytanie: po co? dla kogo? czy warto?. Ona nie wykazuje odrobiny skruchy, nie widać żeby chciała się zmieniać, ciągle kłamie, oszukuje, po prostu niszczy Cię.
Ale to tylko moje skromne zdanie, decyzję musisz podjąć samodzielnie. Jedyne co inne osoby mogą zrobić to wspierać Cię w podjętej decyzji.
napisał/a: justaguy 2009-08-02 00:19
Witam wszystkich, jestem "aniołem" justaguy.

Dzisiaj całkiem przypadkiem się wysypał. Niechcący przy mnie otworzył swojego @ i tak poleciało..... Kiedy przeczytałam jego posty, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. [Mod: pip-pip], ZNOWU.

Prawda jest taka, choć może Was to nie obchodzić, bo może nie kojarzycie go zbyt dobrze, ale kto jest zainteresowany pewnie to przeczyta - nie jestem święta, ale N I G D Y go nie zdradziłam!!!!!!! Są zasady, których w życiu się trzymam. Wiem, że on mi nie wierzy, [Mod: pip-pip] mnie to boli, ale niewiele więcej mogę na to poradzić..
W tym momencie już nawet krew mnie nie zalewa. Nie jestem dziewczyną ani głupią, ani brzydką, nie chodzę jednak z [Mod: pip-pip] w chmurach, znam swoje miejsce. Wiem, że on mnie kocha, kocha nad życie, jak zresztą i ja jego.. Myślicie, że jestem jakaś nienormalna, rozumiem, zostałam tak tu przedstawiona jak szmata spod rynsztoka, sama bym zjechała taką, gdybym nie znała całej prawdy. A tak się niestety fajnie składa, że M. opisuje tu wyłącznie moje nienormalne zachowania, wcale NIE DODAJĄC, że są one sprowokowane jego psychopatycznymi posunięciami. On nie jest ideałem faceta, który jest wierny, bogaty (musiałam to napisać, przepraszam, ale sugestie, że lecę na kasę są dla mnie równie śmieszne co obraźliwe, gdyby były prawdziwe, nigdy nie byłabym z facetem, który jest bezrobotny lub zarabia 1.000 złotych jak obecnie. W naszym związku w kwestii pieniędzy dla niego ważniejsze jest od zamieszkania ze mną nowy silnik do auta, który będzie miał "odgłos, przy którym się można spuszczać i tyle koni, że żaden [Mod: pip-pip] cwel nie da mi rady na światłach".). To wszystko boli, [Mod: pip-pip] boli, a piszę to Wam nie dlatego, żeby jego oczernić bądź siebie wybielić, bo i tak nie znacie nas i nigdy zapewne nie poznacie, ale zastanówcie się, jeśli koloryzujecie to, co tu (czy gdzie indziej) wypisujecie. Jeśli ta druga połówka to kiedyś przeczyta, to nie wiem gdzie będziecie jej mogli szukać. Mój świat po raz kolejny się załamał.

Wiem, że nasz związek jest toksyczny, że powinniśmy od siebie dawno odejść, ranimy się wciąż i wciąż... ale ja ciągle chyba wierzę, że kiedyś to się skończy, naprawdę pragnę z Nim zamieszkać, wyjść za mąż i założyć rodzinę. To cudowny tak naprawdę człowiek, ale [Mod: pip-pip] się pogubiliśmy. Nie umiem od niego odejść, bo kocham Go niewyobrażalnie mocno. Podobnie i On mnie. Czasem myślę, że za mocno....

Pozdrawiam Was wszystkich, kimkolwiek nie jesteście i jakich to nie macie problemów. Obyście tylko mieli mniejszy mętlik w głowie i mniej spuchnięte od płaczu oczy niż ja.
Edyta.
napisał/a: sorrow 2009-08-02 08:21
Fajnie Edyta, że wpadłaś :). To nie częsta sytuacja na forum, żeby mieć obraz sytuacji przedstawiony z obu stron. Dlatego też twój dodatek jest dość interesujący. Nie myślę, żebyś przyszła się tu wybielić. Nie widać tego w każdym razie w tym co napisałaś. Wasz "kij" własnie otrzymał drugi koniec. Tak, czy inaczej nie płacz za długo. To oczywiście bardzo nieprzyjemne odkryć, że ktoś pisze o tobie niemiłe rzeczy... ale własnie taki twój obraz być może jest w duszy twojego partnera. Możesz to potraktować jako szansę na zajrzenia wgłąb jego umysłu i dowiedzenia się rzeczy, których może sam wprost by nie powiedział. Mimo wszystko może będzie to początek jakiejś owocnej dyskusji między wami, która albo oczyści sytuację, albo spowoduje rozstanie dając szansę na rozpoczęcie życia z czystą kartą z kimś innym. Cokolwiek postanowicie życzę wam powodzenia (razem, czy osobno).
napisał/a: BOGINS 2009-08-04 08:47
Bardzo fajna sytuacja! naprawdę! Pomimo tego, że wydawało się iż autor tematu ma naprawdę duży problem okazuje się, że jak już to ma problem ze sobą.
W sumie Sorrow jest problem :), komu tutaj wierzyć?:P
Zastanawiam się czy to czasem nie jest jakaś forma prowokacji :)

Niezależnie od faktu, wyszła inna sprawa. Była jakiś czas temu podobna sprawa, w której facet obawiał się, iż żona go zdradziła czy coś w tym stylu. W sumie chyba potem było tak, iż dał jej do przeczytania te swoje i nasze posty i wynikła mała dyskusja!
Teraz do czego zmierzam.
Wydaje mi się, że warto by było w naszych postach, prócz oczywiście okazywania solidarności ze zdradzonym namawiać go nie tylko na wylewanie swoich łez tu na forum, ale przede wszystkim na wydrukowanie i danie partnerowi tych paru kartek, by mógł zerknąć i wyrazić swoją opinię.
Przeważnie jest tak, że mąż/żona partnerzy, w przypadku niby podejrzeń o zdradę zaczynają się kłócić i w sumie sprawa stoi w miejscu, albo się pogarsza. Według mnie prócz rozmowy, należałoby właśnie przedstawić zdanie innych takiemu partnerowi. Nie trzymać tego w sobie - a właśnie to spisać! tak aby partner miał na papierze i możliwe ciągle przed oczyma fakty które nas bolą. Po prostu, aby nie mógł powiedzieć "wymyślasz, dziwna jesteś, nie chcę na ten temat gadać bo to jakieś głupoty...".
W chwili kiedy otrzymuje kartkę - np. list, z naszymi obawami o związek, po czym przedstawiamy mu wydruk z forum, gdzie ten list opublikowaliśmy i mamy inne spostrzeżenia ludzi nam nieznanych, którzy patrzą na to z przymrużeniem oka, tudzież z innej perspektywy, może to da naszym partnerom chwilę do namysłu.(I nam też!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
Bo kiedy on otrzymuje taki list i wymienione w punktach to co nam się nie podoba (naturalnie musi to być szczere) oraz jakieś tam odpowiedzi ludzi (np. odejdź od tego chama, znajdziesz lepszego), może wtedy partner/partnerka wezmą się za siebie - no i za nas :).
Według mnie nie powinniśmy się bać takich akcji. W końcu jeśli my czujemy się źle, ba mamy np. już tak poważne domysły jak zdrada, to czy "mały list" że niby go obrazi????????????????
Według mnie najgorsze to powiedzieć: jakoś to będzie, za jakiś czas się zmieni.
TAK BYĆ NIE MOŻE, trzeba działać jak antybiotyk (byle dobry) - szybko i skutecznie. Uciąć sprawę, wyjaśnić i spać spokojnie, a nie 2 lata chodzić z głową w "dupie" ... bo mamy domysły...
napisał/a: sorrow 2009-08-04 10:16
BOGINS, według mnie nie bardzo by to zadziałało w odpowiednim kierunku. Po pierwsze ludzie w większości piszą tu anonimowo i to rzeczy, których wprost by partnerowi nie powiedzieli. To co piszą obarczone jest bardzo często baaardzo jednostronnym spojrzeniem na sprawę. Odpowiedzi, które dostają bazują na tych właśnie jednostronnych "danych". Obawiam się, że osiągnąłbyś skutek odwrotny od zamierzonego pokazując to partnerowi. Partner wcale by się nie wgłębiał w "mądrości życiowe"... jak już to wyłuskałby ile razy ktoś o nim napisał, że jest dziwny, wredny, zimny, wyrachowany, itd. Jak dorzucisz do tego zaskoczenie, to skutek masz murowany.

Widzę jednak alternatywę do tego co proponujesz. Najlepiej gdyby obie zainteresowane osoby napisały swoje wersje na forum nie informując nikogo, że są parą. Wtedy bardzo ciekawe byłoby porównanie odpowiedzi jakie zebrały :). Czy dałoby się z tego wysnuć jakieś wnioski? Być może otrzymane odpowiedzi byłyby bardzo odmienne i nie dałoby się ich jakoś w całość połączyć, a może w innych przypadkach odpowiedzi byłyby zgodne ze sobą niezależnie od autora tematu. Tylko... wątpię w praktyczną realizację takiego pomysłu :).
napisał/a: Smoku 2009-08-04 12:10
sorrow, Bogins, ciekawą koncepcję "ukuliście"... :)
Taka anonimowa psychoterapia...

Jak sami zauważyliście, niemal wszyscy którzy piszą w tych wątkach kierują się przede wszystkim emocjami, własną urażoną dumą, uczuciami... i wszyscy wiemy, że kiedy jest nam źle to takie właśnie rzeczy wylewamy z siebie, też tak robiłem i obecnie jestem w stanie, gdzie niewiele brakuje by tak uczynić... Ale trening czyni mistrza... ;)

E. oraz M. chyba naprawdę musicie pogadać... Swoją drogą skoro M. jest wciąż taki podejrzliwy i mam wrażenie że wciąż przygotowany na najgorsze, moze warto byłoby sprawdzić, czy nie jest przypadkiem DDA...
Niektóre z opisywanych zachowań wskazywałyby na to... Ale mogę to mówić przez własny pryzmat, gdzie sam jestem DDA...
Może faktycznie Wam obojgu potrzeba jakiegoś "rozjemcy", osoby przy której moglibyście wyrzucić wzajemne żale...
Słowem, moze warto byłoby pomyśleć nad psychologiem...
I M. pójście do psychologa nie jest wcale czymś niemęskim, jak fura Ci sie psuje to też oddajesz do mechanika, czy komputer do serwisu...
Co Wam szkodzi??
Pozdrówki :)