Ciężki okres w życiu faceta=ciężki klimat w zwiąku?

napisał/a: Maciejka1 2007-06-27 16:49
noemi,
ja mu tłumaczyłam, że się bałam to wyszło że panikara jestem...
Czuję, że nie daję sobie z tym wszystkim rady... nie jem, śpię cały dzień, Kacpra (współlokatora nie mego chłopa) unikam jak się da...
Brak mi sił na rozmowę, zerwać nie umiem zresztą zaraz wyjadę i rozdzieli nas 100km.
Nie mam motywacji by napisać do mego lubego choćby sms... puściłam sygnałek i na tym oboje poprzestaliśmy... Duszę się bo zabija mnie strach, boję się i to odbiera mi siłe do działania. Nawet nie wiem jak mu powiedzieć, że się właśnie wypalam. Bo odbiera mi wszystko i stawia pod ścianą.
Nie wiem ile mogę od niego wymagać... Jak to jest, że on ma prawo stwierdzić, że został zraniony i nie chce więcej być zmuszany do niczego a mnie nie wolno bać się pijanych?!
Dlaczego to ja mam się ugiąć no dlaczego?
Ja nie jestem typem osoby, która będzie za kimś biegać... nawet jak bym bardzo kochała...
Ja znowu tak jak 0,5 roku temu czuję, że stoję na krawędzi... nie wiele już trzeba abym załamała się totalnie. I nawet nie wiem jakbym miała mu to powiedzieć? Dla niego to byłby schiz i coś z czym znowu on sobie nie poradzi.
On sam stawia mnie przy tej krawędzi cholera... jak ja mam mu to powiedzieć?!
napisał/a: sweet_star 2007-06-27 21:26
Hm.. ja myślę, że tutaj potrzeba szczerej rozmowy. Jednak wydaje mi się, że jeszcze nie czas na to. Odczekać jakiś czas, uspokoić się, wyciszyć musicie się obydwoje...

Swoją drogą perspektywa zepsutych waszych planów, a w ogóle cała ta sytuacja zasmuciła mnie bardzo i zmusiła do myślenia czy warto być z mężczyzną, który nie przykłada większej wagi do drugiej osoby. Nie możesz płacić za cudze błędy względem Twojego partnera, a on za błędy względem Ciebie. Jeśli on naprawdę potrzebuje calkowitego podporządkowania sobie kobiety, to chyba nie warto tego ciągnąć, gdyż prędzej czy później stanie się to nie do zniesienia....
napisał/a: noemi4 2007-06-27 22:57
Maciejka, sweet_star ma rację, olej go najlepiej. Po prostu krew mnie zalewa jak myślę o tym co on robi Teraz najważniejsze jest Twoje zdrowie, jeśli się załamiesz, on Ci nie pomoże, więc nie dopuść do tego... Piszesz, że nie jestes osobą, która będzie za kimś latać i mu nadskakiwać - i dobrze!! wierzę, że jesteś na tyle silna aby zerwać
Maciejka napisal(a):Dlaczego to ja mam się ugiąć no dlaczego?
nie masz sie uginać, powiem więcej - NIE MOŻESZ tego zrobić Dobrze Ci radzę,, im szybciej się go pozbędziesz tym szybciej zapomnisz o upokorzeniach i braku poważania z jego strony i znajdziesz kogos normalnego. Wierz mi, nie wszyscy faceci tacy są, Ty mialas po prostu pecha, ale możesz to zmienić. Wiem, że trudno,ale warto...
napisał/a: Maciejka1 2007-06-30 21:56
Dzięki wszystkim za odpowiedź... Dzięki dziewczyny!
Gadałam z moim chłopem i się okazało, że on wie że traktuje mnie nie tak jak powinnien, że jest mu z tym źle ale to wynikło z jego obawy że nie jest gotów na konkretny związek. Było blisko zerwania ale powiedział, że mu dobrze ze mną i nie chce sie rozstawać... Nie mogłam... Może głupia jestem ale się zgodziłam. Od tej rozmowy mija 4dzień a on wychodzi z siebie... Pisze smsy jak najęty, a czy humor mam dobry a czemu opis na gg smutny ... Nawet na początku tak często nie pisał.
Dziś zabrał mnie do kina na Shreka. Jutro ma egzamin ale stwierdził, że chce mnie zabrać bo obiecał .
Ja jutro wyjeżdżam do domku bo tu w Łdz studiuję, zobaczymy jak się potoczy sprawa. Obserwuję go i staram się oceniać chłodno ale np. dziś trudno mi było się z nim żegnać wiedząc że zobaczymy się napewno za miesiąc (bo wolę się nie łudzić że wcześniej).
Ach, dlaczego to wszystko nie jest takie proste, dlaczego tak brak mi sił?!
Trzymajcie za nas kciuki .
napisał/a: noemi4 2007-07-02 23:57
Maciejka napisal(a):Było blisko zerwania ale powiedział, że mu dobrze ze mną i nie chce sie rozstawać...
a czego chcesz TY No nic, skoro dałaś mu szansę to dobrze, niech się stara Jeśli poczuł się gotwy na poważny związek to życzę Wam szczęścia i trzymam kciuki I dobrze że się stara, zauważam, że faceci lubią się o nas starać, jak jest im za dobrze to jest jakoś nijak...
napisał/a: Iria 2007-07-03 08:42
Najwazniejsze teraz to to, co wydarzy sie przez ten miesiac "niewidzenia", czy tesknota i brak sprawia, ze jego uczucie rozkwitnie, a on sam zrozumie, ze zle zrobil... czy wrecz odwrotnie...

Zycze wam szczescia z calego serca :)
napisał/a: Maciejka1 2007-07-05 20:48
No ja nie chciałam się rozstawać... Nie miałam na to siły. Ale tego samego wieczoru on mi napisał, że dobrze że się nie rozstaliśmy bo on by bardzo tego żałował. Ja też bym żałowała...
Mija tydzień i widzę już pewne zmiany. Tęsknota swoje robi, pisze do mnie codziennie, dużo piszemy na gg i gadamy na Skype. I jedziemy razem na wakacje!!!!
Wiem, że pomału zmienia swoje nastawienie do związku i ograniczeń jakie z tego wynikają... Mam coraz większą nadzieję, że zrozumiał swój błąd i doceni to, że jest ze mną.
Ale nadal obserwuję go bacznie i jestem bardzo krytyczna. Czas pokaże, on tu jest najlepszym doradcą.
Dzięki dziewczyny, bardzo mi pomogłyście...
napisał/a: Iria 2007-07-06 00:26
wazne, ze widac jakis postep :)
Niech sie chlopak troche postara, a nie czeka az mu podadza kobite na tacy ;)
Tesknota ciezka jest, ale minie szybko.. zobaczysz
napisał/a: Madzieńka 2007-07-06 10:54
mysle ze on potrzebuje troche czasu aby wszystko przemyslec...
napisał/a: aga202 2007-09-01 15:50
a ja sie czasem kloce ze swoim Misiem ale nie wiem czy to dobre
czasem ja mu mowie ze cos zle robi a on sie obraza czemu? czy taki kazdy jest?
napisał/a: Maciejka1 2007-09-02 16:15
Witam ponownie, kiedyś już pisałam o swoim kłopocie i znowu tu wracam... O co chodzi? Otóż od 5,5 miesiąca jestem z facetem, którego co prawda na początku nie chciałam (on o tym nie wie)... On ma za sobą 1,5 roczny związek koszmar (była zabraniała mu jakichkolwiek kontaktów z przyjaciółkami i inkszymi dziewczynami, musiał co dzień być u niej po pracy i siedzieć do ostatniego autobusu, robiła mu awantury o wszystko...) ale od tego czasu minęły 2 lata. Jestem pierwszą kobietą, z którą zdecydował się na związek. Twierdzi, że bardzo mu zależało na mnie już od samego początku, teraz też twierdzi, że bardzo mu zależy. Trochę krążę koło tematu ale wydaje mi się, że to wszystko ma ogromne znaczenie. Pod koniec czerwca mięliśmy kryzys (pisałam o tym na forum), on miał wątpliwości czy jest gotów na związek. Po rozmowach doszliśmy do wniosku, że spróbujemy być dalej razem, że nie ma innego sposobu sie przekonać jak spróbować. I było cudownie, ja wyjechałam na wakacje do domu więc tęsknota też nas przybliżyła. Do czasu... 2tygodnie temu miałam wybuch zazdrości, pokłóciliśmy się ale po rozmowach okazało się, że wszystko jest w porządku, że nie ma problemu, on mnie rozumie. Ale znowu wyjechałam i zrobiło się strasznie cicho, mniej smsów, mniej sygnałów... Byłam teraz u niego i okazało się, że nie ma dla mnie czasu ale był tym tak samo zmartwiony jak ja, przy czym ja nadal widziałam chłód mimo kwiatków, prezencików, deklaracji że mu ze mną dobrze, że dobrze się ze mną czuje, dobrze mu się ze mną rozmawia i bardzo mnie lubi. I jak dla mnie ok. Nie czepiam się tego. Ale on mi dziś na gadu wyskakuje z tekstem: że się źle czuje z barkiem głębszego uczucia ze swojej strony, znaczy zakochania... Ja nie wiem jak mam to rozumieć... On uciął rozmowę ale ja nie wytrzymałam i do tego wróciłam czym jeszcze pogorszyłam chyba sytuację bo pewnie go rozzłościłam. Ale musiałam mu napisać, że mnie zmartwił i że się teraz będę tym katować do następnego spotkania czyli przez 2tygodnie kiedy mam masę nauki: . Dla mnie nie jest problem brak zakochania, mamy czas, ma być to będzie, zakochamy się w sobie... Tylko ja nie wiem czy on czeka na takie moje słowa, że jest ok, że nic się złego nie dzieje... czy nastawia mnie na rozstanie bo mnie nie kocha... Wiem, że tak trudno coś wywnioskować ale ja nie mam możliwości z nim o tym pogadać a nie daję temu rady. Zależy mi na nim, może nawet jestem zakochana (ale u mnie działa mechanizm obronny, nie potrafię przyjąć do wiadomości takiego stanu bo ktoś mnie bardzo zranił głupimi deklaracjami-kocham, żyć bez Ciebie nie mogę...), ja daję sobie czas, nadal go sprawdzam i potrzebuje jeszcze sporo czasu żeby stwierdzić czy to już zakochanie. Może ja jestem dla niego za łagodna? Ja poza tym jednym wybuchem, znaczy fochem z zazdrości nigdy mu niczego nie zabraniałam, nie kłóciłam się z nim i nie awanturowałam... A może on moich parę gestów odczytał jako zakochanie i się wystraszył? Naprawdę nie wiem jak rozumieć te jego wątpliwości... Nie mogę zabrać się za naukę a to teraz najważniejsze (on uważa, że teraz mam inne rzeczy na głowie i na tym NAM najbardziej zależy!). Będę wdzięczna za każde słowo, każdą wskazówkę...
napisał/a: sorrow 2007-09-02 16:58
Maciejka napisal(a):Ale on mi dziś na gadu wyskakuje z tekstem: że się źle czuje z barkiem głębszego uczucia ze swojej strony, znaczy zakochania... Ja nie wiem jak mam to rozumieć...

To trzeba rozumieć bardzo prosto - nie jest w tobie zakochany.

Może to wynika, z tego że nie do końca wyraziłaś swoje myśli, ale twój list sprawia takie wrażenie jakbyście byli ze sobą czekając na coś. Coś co zazwyczaj pojawia się samoczynnie na początku znajomości, a potem słabie. Czy wy się chcecie zakochać "na siłę"? Nie mówię, że nie macie być ze sobą, bo według mnie zakochanie nie jest warunkiem koniecznym. Nie możecie więc tak podchodzić do swojego związku, że czekacie na to "coś". Jeśli wam ze sobą dobrze to dbajcie o to i rozwijajcie to nie nazwane uczucie, które was łączy. Oczywiście może się zdarzyć, że któreś z was się zakocha w kimś innym, ale przy odpowiedniej "samokontroli" i podejściu do życia to nie nastąpi.

W obecnej chwili jednak nie widać, żeby to było coś pilnego i rzeczywiście powinnaś się skupić na nauce, a pogadajcie sobie szczerze jak już wszystko pozaliczasz.