Ona miała 18 lat, a on 35 lat i żonę. Łączyła ich tylko przyjaźń. Gdzie leży granica?

Przyjaźń damsko męska fot. Adobe Stock
Kiedy go poznała, miała 18 lat. Potrzebowała ciepła, uwagi, męskiego ramienia, na którym można się oprzeć. Była zagubiona i nieśmiała. Z pomocą przyszły jej internetowe czaty – tam swobodnie mogła rozmawiać z każdym. I tam też poznała jego: faceta „na zakręcie”.
/ 16.06.2020 07:53
Przyjaźń damsko męska fot. Adobe Stock

Miał trzydzieści parę lat i żonę, z którą był w separacji. Mieszkał sam, miał niewielu przyjaciół, potrzebował kogoś, z kim mógłby pogadać, bo przecież „żona go nie rozumie”. Więc gadali: najpierw przez Internet, potem przez telefon. Długie godziny, za które później płacił niebotyczne rachunki. Dużo czasu spędzał w trasie, więc swoim głosem w słuchawce dotrzymywała mu towarzystwa. Przyjaźń, ale nic więcej: zresztą był od niej prawie 2 razy starszy, a do tego niezbyt atrakcyjny. I żonaty, a to przekreślało sprawę od samego początku. Jednak pewnego razu przyjechał do niej z drugiego końca Polski. Tylko rozmawiali.

Niecierpliwe spojrzenia na telefon, „motylki w brzuchu” przy każdej rozmowie – nigdy jednak nawet słowem nie wspomnieli o jakichkolwiek uczuciach. Tylko raz, jedną z rozmów przerwał w obawie, że powie „za dużo”. Gdy spotkali się następnym razem, powiedział, że się zakochał, ale że to nic nie zmienia. Na koniec spotkania pierwszy i jedyny raz jej dotknął – przytulił.

Nic się nie zmieniało, nadal rozmawiali: o jego pracy, o jej szkole, o marzeniach, o świecie, o pogodzie. Pewnego dnia zamilkł. Ze strachu prawie wychodziła z siebie. Okazało się, że miał wypadek i leży w szpitalu. Po pewnym czasie dostała wiadomość, że wyszedł ze szpitala, że zajęła się nim żona i że próbują jeszcze raz... W związku z tym nie mogą utrzymywać kontaktu, bo „wiesz, jak by to wyglądało”. Ucieszyła się, że układa mu się w życiu i życzyła powodzenia. Kontakt ucichł na lata.

Po pewnym czasie jednak postanowiła sprawdzić, co się z nim dzieje. W końcu był fantastycznym przyjacielem, człowiekiem, który dużo dla niej znaczył. Odezwała się, odpowiedział. Mieszkał z żoną, wszystko układało się dobrze. Wymienili kilka niezobowiązujących wiadomości. Ona była już w szczęśliwym związku, więc tym bardziej cieszyła się jego szczęściem. Akurat wybierał się w jej strony – postanowili się spotkać i porozmawiać przy kawie. Wszystko oczywiście w tajemnicy przed żoną, bo „nie zrozumiałaby i byłaby zazdrosna”. Spotkali się, a później pożegnali z uczuciem ulgi, że zamknęli za sobą pewien rozdział i wszystko jest jasne – nic już ich nie łączy.

Po kilku dniach jak grom z jasnego nieba spada wiadomość: żona znalazła ich korespondencję sprzed lat, przeczytała wszystko i na pewno tak tego nie zostawi. I rzeczywiście. Przychodzi pełna goryczy wiadomość. O tym, że rozbiła ich rodzinę, że jest podłą kobietą, że życzy jej wszystkiego najgorszego. Osłupiała. Kochanka? Rozbita rodzina? Chyba mówimy o zupełnie innej historii. Niestety, tłumaczenia o przyjaźni i o rozmowach zdały się na nic. Dostała etykietkę „tej trzeciej”, która „puszcza się” na prawo i lewo, odbiera mężów żonom... Dowiedziała się o sobie rzeczy, których nie wyśniłaby w najgorszych koszmarach.

A przecież tylko rozmawiali. Jak wiele można wyczytać z cudzych rozmów, jak wiele można sobie do nich dopowiedzieć? Czy można się przyjaźnić z żonatym mężczyzną? Gdzie leży granica?

Więcej prawdziwych historii:
„Przez 15 lat byłam żoną. Teraz jestem kochanką i daję mojemu mężczyźnie to, czego nie dostaje od żony”
„Związałam się z mężczyzną młodszym o 15 lat. Dopiero teraz wiem, że żyję. Wcześniej to była... wegetacja”
„Nie planowałam i nie chciałam dziecka. Ale gdy poroniłam, rozpaczam po nim” - list do redakcji

Redakcja poleca

REKLAMA