O tym, czy zdradzimy partnera czy nie, decydują geny – wynika z najnowszych badań. Oznacza to, że tak naprawdę nie mamy wpływu na to, czy będziemy wierni. Czy zdrada znalazła więc swoje wytłumaczenie, a oszukana osoba nie ma od dziś powodu, by mieć żal do niewiernego partnera?
Całkiem niedawno pisaliśmy o tym, jak Oksytocyna – chemiczny związek zaufania, zwany narkotykiem miłości - zmniejsza ryzyko zdrady w związkach. Tym razem pochylimy się nad tematem samej zdrady i jej przyczyn, które - jak sie okazuje - tkwią w naszych genach.
Tajemnicze geny
Dziennikarze naukowi Newsweeka poinformowali niedawno, że zlokalizowano wreszcie gen odpowiedzialny za zdradę. DRD4 - bo taka jest jego tajemnicza nazwa - to gen odpowiedzialny za produkcję dopaminy, genialnego utrwalacza przyjemnych doznań, w tym doznań erotycznych. Jak podaje prof. Justin Garcia z Binghamton, połowa badanej przez niego populacji młodych osób posiada owy gen. Co ciekawe, hormon ten ma dużo silniejsze działanie w chwili, gdy seks uprawniamy z inną niż zazwyczaj partnerką lub partnerem.
Inny gen, o równie zagadkowej nazwie V1aR, odpowiedzialny jest za produkcję wazopresyny, pospolicie nazywanej hormonem wierności małżeńskiej. Im więcej tego hormonu w organizmie, tym jesteśmy wierniejsi. Zbadaniem genu V1aR u ludzi zajął się szwedzki badacz Hasse Waluma. Potwierdził, że mężczyźni, u których stwierdzono jego silne występowanie, pozostawali starymi kawalerami lub też doświadczali częstych konfliktów w małżeństwie. A wszystko dlatego, że V1aR nie produkował wystarczającej ilości wazopresyny.
Miłość podyktowana przez hormony
Dorota Romanowska i Jolanta Chyłkiewicz z redakcji Newsweeka, podejmując temat zdrady (i jej prawdziwych przyczyn) w artykule pt. Niewierność zapisana w genach, zastanawiają się, czy istnieje już cokolwiek, co nie jest genetycznie uwarunkowane? Idąc tą drogą myślenia, można postawić pytanie czy człowiek to jedynie suma genów i hormonów, czy jednak - mimo wszystko - mamy jeszcze wpływ na to, jacy jesteśmy i co sie wokół nas dzieje?
Jak podkreśla Wiktor Koszycki, analityk zachowań seksualnych z serwisu Feromony.pl, miłość - teoretycznie czysto emocjonalne uczucie - przez część naukowców również opisywana jest jako zjawisko uwarunkowane biologicznie. Okazuje się bowiem, że istnieje tzw. globulina wiążąca hormony płciowe SHBG (sex hormone binding globulin), która odpowiada za regulację testosteronu oraz estrogenów krążących w ludzkim krwiobiegu. Posiadają one istotne znaczenie dla życia emocjonalno-uczuciowego człowieka. Mówiąc prosto - to nasze hormony tak naprawdę decydują o tym, czy się w kimś zakochujemy, czy nie.
Nie tylko geny
Wracając do wątku zdrady i najnowszych doniesień na temat jej przyczyn - obrońcy niewierności i "poligamicznego stylu życia" z pewnością wykorzystają przedstawione wyniki badań, tłumacząc, że to geny - a nie ich mniej lub bardziej świadome decyzje - odpowiadają za brak wstrzemięźliwości seksualnej. Z drugiej strony większość naukowców jasno zaznacza, że poza cechami genetycznymi, nasze zachowanie określa środowisko, w jakim funkcjonujemy. Chodzi głównie o ludzi, którzy mieli lub mają na nas istotny emocjonalny wpływ.
Nie można więc jednoznacznie stwierdzić, że to jedynie geny wpływają na nasze określone zachowania. Niewątpliwie pewne emocje mogą wynikać z tego, co odziedziczyliśmy po rodzicach, jednak sami genetycy podkreślają, że nie ma metody, która ze stuprocentową pewnością by tego dowodziła.