„Nie przeszkadzałaby mi nawet ten seks z jakąś inną. Najgorsze, że kłamał, oszukiwał, oczerniał…” - to bardziej typowa spowiedź zdradzanej kobiety, niż moglibyście przypuszczać.
Nie da się ukryć, że w kochającym związku wizja jego penetrującego z rumianą ekscytacją na twarzy i erekcją jak stal inną, obcą kobietę boli. Zwłaszcza, że wyobrażamy sobie to zwykle dość dosadnie i z każdym szczegółem, a nasze ego, nasze poczucie wartości i atrakcyjności kurczy się w spazmach. Niedochowanie wierności zostawia ranę, może nadszarpnąć zaufanie, może urwać jakąś strunę stosunku. Ale rzadko kiedy jest to rana śmiertelna… w przeciwieństwie do tych zadanych sercu.
Co bowiem zwykle zabija nas na miejscu, to świadomość zdeptania szacunku, zaufania, wyjątkowości naszej więzi. Podwójne życie, kłamstwa, fałsz codziennych zapewnień i spojrzeń, teatr udawania, że wszystko jest w porządku, rzekomo miesiącami czy latami - tego nie można i nie wolno chyba nawet ani zapomnieć, ani przebaczyć. Bo natura ludzka i męska chuć może tłumaczyć seks na boku, bez złych intencji. Ale nie ma nic ludzkiego ani wybaczalnego w tchórzliwym łgarstwie.
I choć każdy z nas po wdepnięciu, chcący czy niechcący, w pozamałżeńskie łoże będzie łudził się nadzieją, że lepiej nic nie mówić, bo to wszystko zepsuje i on czy ona nigdy nie wybaczą; choć będzie nam się chciało wierzyć, że to nigdy nie wyjdzie na jaw i tak będzie lepiej dla wszystkich, zwłaszcza dla dobra dzieci, którym lubimy się podcierać, to prawda jest taka, że trzeba powiedzieć. Bo gdy wyjdzie na jaw kłamstwo, a w większości przypadków wychodzi drogami, których byśmy nigdy nie podejrzewali, to zniszczone będzie bezpowrotnie wszystko.
Jeśli wciąż trudno wam w to uwierzyć to poszukajcie - opowieści, ludzi, historii. Znajdziecie ich tysiące, wszędzie. W większości z nich seks na czarno może pogruchotać kości, czasem paradoksalnie wzmocni związek, ale zawsze zamorduje miłość, jeśli przychodzi w koszulce kłamstw i tchórzliwego fałszowania codziennego życia.