Za dużo dobrego to coś cudownego

Za dużo dobrego to coś cudownego
Z mężczyznami jest jak z lodami, wiadomo, że się od nich tyje, ale jak tu sobie z nudów czy w chwili frustracji, albo najzwyklejszego zdrowego apetytu odmówić kolejnego pucharka?
/ 13.05.2008 12:48
Za dużo dobrego to coś cudownego
Istnieje pewna kanoniczna opowieść, którą pozwolę sobie tutaj przytoczyć. Młody, świeżo ożeniony Żyd wychodzi na ulice Jerozolimy, rozgląda się wokół, a tu co krok pojawia się piękna kobieta, na widok której erotyczno-elektryczny impuls unosi czubek pejsów plus znane przyległości. Przerażony ortodoksyjny młodzieniec udaje się do rodzinnego rabina z dramatycznym pytaniem: rebe, jak mam odgonić się od tych pokus? Brodaty rabin, będący bliźniaczym bratem nowojorskiego psychoanalityka odpowiada: wróć do domu, do żony, wszystkie kobiety mają takie same podbrzusza.

Zastanawiam się czy historię tę można przełożyć na drugą płeć? Młoda, świeżo poślubiona Żydówka... i tak dalej. Szczerze wątpię. Każdy facet, którego poznałam był przekonany o wyjątkowości swojego przyrodzenia, choć przecież samo słowo "przyrodzenie" sugeruje pewną powszechność takowego. Penis penisowi nierówny, zakrzykną faceci, którzy w pierwszej kolejności zapominają, że slogan "liczy się wielkość" dotyczył Godzilli, a nie zwykłego chłopa. Tyle, że każdy chłop pragnie być genitalnym supermanem. Nie wierzycie? Zatrzaśnijcie się chyłkiem w męskiej szatni. Ile tam jest mierzenia, przymierzania, porównywania. Faceci licytują się w męskości od piaskownicy. Najpierw, który wysika potężniejszy łuk tryumfalny, a później... Same wiecie. Którego intymnego kumpla pytałam, zawsze wychodziło na to, że dysponuje kingsizem i to bez polo cocty. Wie, bo sobie zmierzył jeszcze w podstawówce, używając linijki powszechnie stosowanej na lekcjach geometrii. My kobiety mierzymy co najwyżej talię. Chłopcy, wyrzućcie linijki, a kupcie stopery! Koniec z suwmiarkami nawet u eksportowych polskich hydraulików!

Skoro każde podbrzusze jest takie samo, to czemu marzymy o romansie? A od romansu już krok do zdrady, jeśli pragniemy się pomiziać z kimś innym niż własny mąż, bądź facet, który aktualnie dorzuca się do czynszu.
Najpierwsza amerykańska sziksa czyli Mae West ustawiła się w opozycji do nauk rabinackich (bo i mogła): "Zwykle unikam pokus, chyba że nie mogę się im oprzeć". Cóż, opierać się najlepiej o tors kochanka.
Z mężczyznami jest jak z lodami, wiadomo, że się od nich tyje, ale jak tu sobie z nudów czy w chwili frustracji, albo najzwyklejszego zdrowego apetytu odmówić kolejnego pucharka? Szczególnie gdy zapoznany i koszerny puchar pokazuje dno. "Za dużo dobrego to coś cudownego", zacytuję raz jeszcze West.
Sęk w tym, że jak lody odkładają się tłuszczykiem na biodrach, tak kochankowie odkładają się wiadomościami na skrzynce głosowej.

Nie żyjemy w Izraelu tylko w Polsce, a więc kraju przyjaznym dla ludzi bo:
a) pozbawionym bomb w autobusach,
b) dysponującym katolickim sakramentem spowiedzi i pokuty.

Hulaj dusza piekła nie ma, a przynajmniej dematerializuje się ono po każdym pierwszym piątku miesiąca, kiedy to tradycyjnie odwiedza się konfesjonał.
Nasze ulice nie pachną pomarańczowymi gajami, ale i nie czuć nań aromatu siarki.
Czy fantazje erotyczne prowadzą do zdrady? Nie. Fantazje erotyczne to marzenia, a zdrada karmi się przyziemną nudą, chandrą i złością. O kochankach należy śnić i marzyć, bo higiena naszego współczesnego życia tego po prostu wymaga. Tylko imaginując można uprawiać seks w damskiej przymierzalni, gdzie magiczne lustro jednocześnie to i owo nam wyszczupla, a tymczasem kochankowi, zdzierającemu z nas metki, elektroniczne zabezpieczenia i niezapłacone komplety Triumpha, pogrubia i powiększa wiadomo co. W dodatku w marzeniach nie rozlega się ten cholerny kasowy brzęczyk, a jeśli już to co najwyżej z jawy przebija się budzik, który wyrywa z wyśnionych objęć jakiegoś Russella Crowe, a wrzuca w małżeńskie uściski męża właśnie. Zaś po miłosnej nocy z Russellem i własny mąż wydaje się towarem atrakcyjniejszym niż zwykle. Orgazm rodzi się nie w podbrzuszu, a w głowie i możliwe, że o to chodziło rabinowi. Mózg jest bardzo koszerny i bardzo seksowny. W dodatku zdrada popełniona w fantazjach nie owocuje rozwodem. W dodatku własny mąż o poranku potrafi przynieść do łóżka kawę, a kochanek zwykle jest zwiastunem kaca. Bądźmy więc pragmatycznymi romantyczkami, w końcu kobieta XXI wieku jest Supermenką. Spytajcie Kayah.