Niegdyś siła tworząca świat, stan bliski doskonałości, więź łącząca z bogami, w ciągu wieków jednak seks stoczył się do rynsztoka grzechu, perwersji i wstydu.
Film dokumentalny Terry’ego Jonesa „Niecenzurowana historia seksu i miłości” rzuca światło na zaskakującą transformację ludzkiego pojmowania cielesności i erotyczności. Okazuje się, że przez tysiące lat nasz gatunek świętował seksualność i cieszył się jej każdym przejawem nie bojąc się ani orgii, ani sztuki określanej dziś mianem pornograficznej. Potem przyszedł jednak Kościół i wszystko się zmieniło…
Gorące praczasy
Terry Jones odkrywa przed widzami realia życia antycznego Egiptu, starożytnej Grecji, Rzymu, Indii, krajów Islamu… Wszędzie tam, jak i wśród prostych plemion pogańskich, stosunek płciowy był aktem wiary, stanem wyższym, pełnią człowieczeństwa, a nawet boskości. Egipcjanie wierzyli wręcz, że świat powstał jako wynik boskiej masturbacji, zaś mężczyźni onanizujący się publicznie byli elementem rytualnym świąt i obrządków. W Grecji oddawano hołd każdemu rodzajowi miłości, a homoseksualizm nie czynił z mężczyzny w żaden sposób osobnika mniej męskiego - wielu wojowników wolało zamiast żon używać sobie z chłopcami. Inny był też stosunek do kobiet - wielbione, adorowane, rozpieszczane w rozbujałej seksualności były symbolami płodności i sensu życia. Ponoć nawet jedyny Bóg religii judaistycznej w początkowych źródłach pojawiał się z partnerką, wcale nie platoniczną, której postać wymazały dopiero manipulacje…
Zimny Kościół
No właśnie, nadejście epoki chrześcijanizmu w historii seksu wyznacza bowiem całkowite zwiędnięcie, ciemność i prymitywizm. Kościół opierając się wszystkiemu co pogańskie od początku negował seks, a nawet małżeństwo epatując wiernych wizją grzesznej Ewy oraz niecnością nagiego ciała. Dopiero w XVI wieku związki małżeńskie zostały przez Kościół oficjalnie uznane, a potem wręcz manipulacyjnie zmonopolizowane jako sposób na usankcjonowanie seksu - zawsze wszak tylko z jednym partnerem, w jednej pozycji, najlepiej w ubraniu i koniecznie bez przyjemności.
Chrześcijanizm zmienił na setki lat nasz stosunek do miłości i seksu - będąc wrogiem wszystkiego co było przedtem, stał się wrogiem wszystkiego co cielesne, seksualne, radosne, bezwstydne.
Kolejne wieki przyniosły tylko więcej paranoi - bo z pożądaniem ciężko walczyć. Rodziły się więc perwersje w murach klasztorów, hipokryzja w postaci biskupów czerpiących ekonomiczne zyski z prostytucji, chore teorie o szkodliwości masturbacji i dramatyczna walka z nią - poprzez kastrację, wycinanie łechtaczek, straszenie ślepotą i debilizmem. Ponoć słynne płatki kukurydziane zostały wynalezione przez Dr Kellogsa jako forma walki z wkładaniem rąk w spodnie - jedząc prażoną kukurydzę zamiast jajek i kiełbas mężczyźni mieli odczuwać mniejsze libido…
Smutne konkluzje
Dziś żyjemy w czasach paradoksu - z jednej strony siła religii osłabła na tyle, że seks stał się dobrem powszechnym, 24/7, często wulgarnym, łatwym do kupienia, a nawet dostępnym za darmo. Seks uprawiają nastolatki, uczy się o nim w przedszkolach, dorośli zaś mają swoje kluby swingersów czy seks-shopy. Z drugiej strony, jesteśmy wciąż społeczeństwem purytańskim, które antyczne figurki penisów trzyma zamknięte w muzeach sztuki erotycznej, pornografię gani, nagości się wstydzi, a innością seksualną często pogardza.
Czy nieskrępowana radość z erotyczności otwartej, publicznej, wręcz boskiej kiedyś jeszcze do nas powróci?