Będąc w związku musisz rozmawiać, słuchać, dawać, brać, sprzątać… i spełniać obowiązki sypialniane. Gdy masz seks-przyjaciela, większość z tego, co robicie, ogranicza się tylko do łóżka.
Tak przedstawiają radość z posiadania FWB (z ang. Friend with Benefit) gorący zwolennicy gatunku. Bo bycie z nim czy z nią to ciągłe pasmo kłótni, kompromisów, nieporozumień, odwiedzin u teściów i walk z kościotrupami w szafach. Kto dziś ma na to czas i ochotę? Na pewno nie pokolenie młodych i światłych, łapiących życie za ogon.
O seksie z przyjaciółmi pisał niegdyś magazyn „Przekrój”, z którego artykułu można było dowiedzieć się m.in., że „zjawisko dotyczy singli do 30. roku życia, wykształconych, niezależnych finansowo, mieszkających głównie w dużych aglomeracjach. Na razie to promile singli, ale niedługo fuck friends będą liczeni w procentach.” A więc mamy już trend, modę, zaś za wszystkim jest na dodatek dość dużo rozsądku.
Tyle plusów
No bo też w epoce, gdy seks służy zasadniczo przyjemności, nie prokreacji, a dwudziesto- i trzydziestoletni chcą być piękni, bogaci i wolni, przyjemność fizyczną dość łatwo oddziela się od emocji. Korzyści są wszak naprawdę kuszące:
- Masz seks w zasięgu ręki, a konkretnie pod danym numerem telefonu, bez dąsów i cichych dni, bez podrywania nieznajomych na dyskotekach.
- Nie musisz się przejmować flirtami, staraniami, imponowaniem czy stresem - w końcu przyjaciel to kumpel od piwa i dobry znajomy twoich problemów i wad.
- Nie mając czasu na związek nie musisz spędzać nocy przed internetową pornografią.
- Nikt nie oczekuje od ciebie wierności, zaangażowania, zmywania naczyń czy oświadczyn…
- Nie musisz płacić za kino ani lubić jego mamy, nie musisz brać w udział gierkach taktycznych w kwiaciarni, aby dzisiaj nie bolała jej głowa.
- Radości ze zbliżenia nie zatruwają dzieci, rachunki, okna do umycia czy zepsuta pralka.
Wymieniać można by jeszcze długo - generalnie zamiast typowych dla związku wzlotów i upadków masz stabilny, pewny układ łóżkowy, a więc zaspokojone pożądanie bez łamania serca i psucia krwi. Nie byłoby to jednak wszystko tak miłe i kuszące, gdyby nie miało w sobie ziarna ryzyka.
I kilka minusów...
Bo ktoś się może jednak zakochać. Nawet, jeśli będziecie przestrzegać najważniejszej reguły przyjaźni z profitami, czyli bycia ze sobą całkowicie szczerymi co do celów, zawsze z chwil intymności może rozwinąć się ziarno emocji. Mało który człowiek potrafi naturę tak bardzo omamić, aby seksu nie mieszać z romantyką. I pewnego dnia, przyjaciel planuje wspólne wakacje, zaprasza na obiad do rodziców albo zostawia szczoteczkę w łazience. Odrzucenie boli tak jak zawiedziona miłość.
Co więcej, można w łóżku stracić dobrego przyjaciela. Bo przekroczenie fizycznej granicy czyni pewne przyjacielskie gesty niemożliwymi. I nawet, jeśli nie będzie wielkiej krzywdy, bo jedno się strasznie zakochało i tak zwykle do dawnej „braterskiej” więzi już zwykle nigdy nie da się powrócić. Dlatego też niektórzy ostrzegają - jak chcesz zaciągnąć przyjaciela do łóżka, to raczej nie tego najbliższego, z którym znasz się od przedszkola.
Psychologowie ostrzegają też, że „friend fuck” to potencjalne problemy w przyszłych związkach. Bo jak się dziewczyna dowie, że robiłeś to koleżankami, to będzie podejrzewać każdą kobietę wokoło ciebie. Długotrwałe zaś unikanie łączenia seksu z miłością, niekoniecznie również psychice robi najlepiej - zakochasz się kiedyś, ale pożądanie może wieść cię gdzie indziej.
Recepta na "fuck friend"
Ponoć warto więc mieć kilku seks-przyjaciół, żeby ograniczać wpadki emocjonalne. Ponoć dobrze też wybierać osoby profilowo różne od pożądanych partnerów. Na pewno trzeba zaś od samego początku ustalić jasne reguły.
Co ciekawe, nie jest wcale tak, że „przyjaciółki” chcą mieć tylko panowie, a panie natychmiast zakochują się po uszy. W dzisiejszym smutno wyemancypowanym świecie coraz więcej kobiet reaguje ze złością na emocjonalne zaangażowanie mężczyzn i same naciskają na „czysty seks”. I choć ciężko popierać szowinistyczne stereotypy o mężczyznach, chyba odwrotna sytuacja byłaby mimo wszystko lepsza.
Jak to wszystko ocenić moralnie? Najuczciwiej chyba na poziomie krzywdy - jeśli nie dzieje się nikomu, to nic tylko popierać radosny zdrowy i koniecznie bezpieczny seks. W pierwszej chwili myślę nawet, że jakbym była sama, to fajnie by mieć kilku takich przyjaciół i zażyć rozkoszy bez balastu. Po drugiej chwili namysłu mam problem: dobry seks + przyjaźń jakoś nieubłaganie pachnie mi jednak szybszym biciem serca…