Kobieta ze swej natury jest niedoskonała. A przede wszystkim nie zawsze ma ochotę na seks. Zamiast zatem wydawać pieniądze na kolejne wabiki typu kolacje i kwiaty, lepiej postawić na ascezę, zaoszczędzić, a odłożony grosz wydać na kobietę, która zawsze ma ochotę. Sztuczną kobietę.
Jest ładna, nigdy nie boli ją głowa, nie ma fochów i zgadza się na bałagan, o innych rzeczach nie wspominając... - powiedział mój znajomy, kiedy zapytałam go o opinię w sprawie. Mój ekspert pół żartem, pół serio przyznał, że mieć taką kobietę w domu to skarb. Po czym, przeglądając stronę amerykańskiego sklepu internetowego, zaczął precyzować, jak jego idealna sztuczna niewiasta powinna wyglądać. Współczesne seks-lalki niewiele mają bowiem wspólnego z tymi, które jako pierwsze przychodzą nam na myśl. Dmuchane kobietokształtne, z szeroko rozwartymi ustami (i nie tylko) o makijażu i fryzurze godnym cioci Jadzi na imprezie imieninowej 20 lat temu – odeszły do lamusa. Nadeszła nowa era.
Real Dolls nie mają nic wspólnego z seks-lalkami, które swego czasu robiły furorę jako prezenty na osiemnastki. Współczesne modele idealnie wpisują się w cywilizację kultu elektroniki. Bo choć sztuczne dziewczyny nie mają mózgu (chociaż to pewnie raczej ich zaleta niż wada), to w ich wnętrzu tkwi komputer, który kieruje ruchami (lalka jest w 90% ruchoma!) i głosem sztucznej kobiety, która reaguje również na głos właściciela (partnera?). Oto kolejny punkt przewagi lalek nad prawdziwymi kobietami – w trakcie nie będą leżeć jak kłody, ani milczeć jak zaklęte. Będą za to miłe i gładkie w dotyku, bez potrzeby wydawania kroci z portfela właściciela na kosmetyki do pielęgnacji ciała. Ich skóra wykonana została najwyższej jakości silikonu, stosowanego do produkcji najnowocześniejszych protez. I trzeba przyznać, że kobieta z fabryki erotycznych marzeń wygląda naprawdę realistycznie...
To wszystko to jeszcze nic, w porównaniu z faktem, że silikonową towarzyszkę łóżkowej niedoli można zaprojektować w najdrobniejszych szczegółach. I tak, oprócz oczywistego wyboru spośród zaproponowanych rysów twarzy, koloru włosów i oczu, wielkości i kształtu piersi, warg sromowych, a nawet rodzaju fryzury intymnej, sztuczną kobietę można również przyozdobić preferowanym makijażem. Na tym jednak nie koniec. Jeśli kobieta ma służyć nie tylko w łóżku, ale również w salonie, można zaopatrzyć ją w odpowiednie ubrania i akcesoria, dzięki czemu do niedzielnego obiadu nie będzie musiała zasiadać w stroju Ewy. Sztuczna kobieta, na specjalne życzenie, może również mieć penisa, ale przecież o tym nie muszą wiedzieć wpadający z niezapowiedzianą wizytą goście...
Fot. realdoll.com
Zza oceanu płyną zapewnienia, że sztuczna kobieta nie jest wyłącznie wyszukaną zabawką dla samotnych i zgorzkniałych erotomanów. Idea lalki-kobiety powstała podobno w czasie wojny w Wietnamie i była bardzo szczytna. Sztuczne kobiety miały pomagać okaleczonym żołnierzom w powrocie do normalnego życia w społeczeństwie (?). Substytut kobiety, oprócz roli „socjalnej”, ma podobno również nieocenione osiągnięcia na polu ratowania długoletnich związków, w których nastał okres seksualnej posuchy.
I dopóki substytut kobiety komuś w czymś pomaga lub zwyczajnie umila czas, to czemu nie. Problem pojawia się kiedy „relacja” ze sztuczną kobietą staje się dla kogoś zastępstwem miłości i bliskości drugiego człowieka. Bo w łóżku zawsze można grać, przybierać role czy w końcu zaspokajać się solo. Na scenie życia taki monodram zwykle wypada nieco gorzej... Producenci zapewniają, że seks-lalki wykonywane są w technologii kosmicznej. I ja im wierzę. Dla mnie to kosmos.