Rozkosz w zasięgu ręki

Kobiecy orgazm fot. null
Był czy go nie było? To niemal szekspirowskie pytanie o kobiecy orgazm zadają sobie panowie po upojnych chwilach z partnerką. Kobieca rozkosz nie jest bowiem tak oczywista i widoczna jak męska.
/ 20.05.2019 08:45
Kobiecy orgazm fot. null

Orgazm u kobiety długo traktowany był po macoszemu. W zasadzie dopiero ostatnie kilkadziesiąt lat przyniosło konkretne naukowe odkrycia w tej dziedzinie. Można więc powiedzieć, że mechanizm rozkoszy ciągle poznajemy - dowiadujemy się, skąd się bierze, jakie może mieć formy i jak najskuteczniej ją wywoływać.

Intymne wyznania
 

Kamila, lat 27: Na początku to łagodne dreszcze na całym ciele i wzrost napięcia w okolicach intymnych. Nie ma jakiegoś kulminacyjnego punktu, to raczej coś na wzór ciepłej morskiej fali, przy czym tam na dole odczuwam skurcze, takie pulsujące w krótkich odstępach. Orgazmów nie miałam jednak od razu, na samym początku współżycia. Potem nie wiedziałam, że to orgazm. Musiałam nieco poczytać, żeby porównać swój orgazm z opisywanymi.

Magda, lat 30: Ja miewam orgazmy tylko wtedy, kiedy sama się masturbuję. I są bardzo gwałtowne, czasem nawet krzyczę, bo nie potrafię się opanować. Nie zdarzyło mi się jeszcze, niestety, żeby facet doprowadził mnie do orgazmu. Przeważnie są zbyt skupieni na swoich potrzebach.

Katarzyna, lat 23: Dużo się kocham, praktycznie codziennie, ale jeszcze nigdy go nie miałam. Jednak daję sobie czas, poznaję swoje ciało.

Dlaczego tak, dlaczego nie
 

To, jak i czy przeżywamy orgazm, zależy od wielu czynników. Siła naszych doznań uzależniona jest od nastroju (zmęczone czy zestresowane mamy mniejsze szanse na rozkosz), od partnera i naszego stosunku do niego. Duże znaczenie mają dotychczasowe doświadczenia erotyczne, a także wyniesione z domu podejście do seksu - jeśli kobietę od dziecka uczono, że seks jest czymś złym i „brudnym”, raczej trudno jej będzie w pełni cieszyć się zbliżeniem. Seksuolodzy powtarzają natomiast jedno - przeżywania rozkoszy kobieta musi się nauczyć. A tę - przyjemną bądź co bądź - naukę zaczynamy w samotności.

Kochaj siebie
 

Bohaterka „Seksu w wielkim mieście” Miranda kupuje sobie różowy wibrator w kształcie królika i mówi, że dzięki niemu wie przynajmniej, kiedy będzie orgazm. Jednak specjaliści radzą, żebyśmy - zanim sięgniemy po seksualne gadżety - skupiły się na swoim ciele i zbadały, jaki dotyk i w których miejscach sprawia nam przyjemność. W porównaniu z mężczyzną sfer erogennych kobieta ma więcej. Zatem jedyne, czego nam trzeba, to odrobina relaksu, własne dłonie i akceptacja swego ciała - takiego, jakim jest. Seksuolodzy radzą, żeby się nie spieszyć i dać sobie prawo do masturbacji, bo dzięki niej poznajemy swoje reakcje najlepiej. Przystępując do dzieła, możemy się skupić na punktach, których dłuższe drażnienie (jednego lub kilku na raz) powinno przynieść orgazm. Są to:

  • SUTKI - łatwo dostępna strefa erogenna, bardzo pomocna w uzyskiwaniu rozkoszy. Jeśli zwilżymy palce i zataczając kółka, będziemy pocierać i masować sutki, delikatnie przy tym ściskając piersi, może to wywołać bardzo silne podniecenie, a nawet orgazm. Dla większości kobiet pieszczoty sutków stanowią doskonały wstęp oraz akompaniament pieszczot pozostałych sfer erogennych.
  • ŁECHTACZKA ulokowana w pobliżu przedniego połączenia warg sromowych mniejszych. Możemy masować ją palcem lub dłonią, pamiętając, by nasze ruchy nie były zbyt gwałtowne, a dostosowane do odczuwanego podniecenia. Niektórym kobietom dojście do orgazmu zajmuje kilka minut, inne potrzebują więcej czasu. Może on być bardzo silny i gwałtowny, ale może być też łagodny.
  • PUNKT G, który znajdziemy kilka centymetrów (ok. 5 cm) od wejścia do pochwy na jej przedniej ścianie. Wykonując zgiętym palcem powolne ruchy, w miarę narastania podniecenia powinnyśmy poczuć twardszy malutki obszar. Możemy przy tym odczuwać potrzebę oddania moczu. W odróżnieniu od łechtaczki punkt G rozbudza się powoli, bądźmy więc cierpliwe i skupmy się na leniwej rozkoszy płynącej z pieszczenia tego miejsca. Orgazm będziemy czuć jako ciepło przepływające przez dolną część brzucha i łagodne pulsowanie.
  • PUNKT A znajdujący się mniej więcej w połowie drogi między szyjką macicy a punktem G. Gdy dotrzemy palcami do szyjki, cofamy się nieco. Powinnyśmy poczuć gładką powierzchnię wyjątkowo wrażliwą na dotyk. Traktujmy ją więc delikatnie, poruszając palcami w górę i w dół.

W duecie z partnerem
 

Przeżywanie rozkoszy w czasie seksu z mężczyzną zależy w dużej mierze od tego, w jakich relacjach i jak blisko z partnerem jesteśmy. Gdy się rozumiemy, gdy czujemy się z nim bezpiecznie, gdy na co dzień dba o nas w inny sposób - np. pomagając w domu czy troszcząc się o nasze zdrowie - wówczas zdolność do przeżycia orgazmu, zdaniem specjalistów, to tylko kwestia czasu i treningów. Gdy mężczyzna pędzi w stosunku wyłącznie po swój orgazm, nic z tego nie będzie. Trzeba mu wówczas wytłumaczyć, że rozbudzamy się wolniej od niego i potrzebujemy więcej pieszczot. Jeśli kobieta wie, że osiąga orgazm tylko w określony sposób, warto nauczyć partnera, jak może go wywołać - najlepiej pokazując mu, jak robi to sama. Seksuolodzy mówią, że powinnyśmy być w wyrażaniu naszych potrzeb bardzo bezpośrednie, bo mężczyźni to nie jasnowidze.

Seks na miarę
 

Gdy już wiemy, które okolice naszego ciała najwdzięczniej odpowiadają na pieszczoty, wybierajmy takie pozycje, w jakich miejsca te są najlepiej stymulowane.

  • PUNKT G - pobudzaniu go sprzyjają pozycje od tyłu, gdy partnerka jest na czworakach oraz pozycja na jeźdźca. Dobra jest również pozycja klasyczna z uniesionymi nieco biodrami.
  • PUNKT A - pozycje jak wyżej oraz ułożenie, w którym partnerka siedzi na krawędzi łóżka, a partner klęczy między jej udami.
  • ŁECHTACZKA - jest pobudzana m.in. wtedy, gdy trzymamy nogi razem, a nogi partnera ściskają nasze uda. Warto wiedzieć, że większą stymulację podczas stosunku uzyskamy wtedy, gdy potrafimy mocno zacisnąć pochwę, tj. gdy mamy silne tzw. mięśnie Kegla, czyli mięśnie dna miednicy. Powoduje to lepsze tarcie między ciałem kobiety a penisem partnera i zwiększa intensywność doznań.

Trudności na mecie
 

Mówi Katarzyna Bartak, psycholog specjalizująca się w pomocy psychologicznej w dziedzinie seksuologii, www.seksuolog.sos.pl:

Najczęściej spotykanym zaburzeniem wśród moich pacjentek jest anorgazmia, tj. brak orgazmu. Oznacza to, że mimo podniecenia i akceptacji partnera kobieta nie jest zdolna do osiągnięcia orgazmu. Niektóre kobiety nie przeżywają rozkoszy w ogóle, inne (większość) mają obniżoną zdolność osiągania orgazmu. Warto wspomnieć, że bardzo wiele kobiet nie przeżywa orgazmu nie z przyczyny zaburzenia, lecz z powodu braku odpowiednich warunków do tego, aby ten orgazm osiągnąć. Ważne jest to, że zdolność przeżywania orgazmu nie jest cechą stałą, ale podlega zmianie w zależności od sytuacji i etapu życia. Niekiedy panie same nakładają na siebie zakaz przeżywania rozkoszy seksualnej, koncentrując się na dawaniu przyjemności partnerowi.

Redakcja poleca

REKLAMA