Moralnie pogardzana, zdrowotnie niebezpieczna, dla wielu ludzi jest esencją seksualnego życia…

W Internecie udało mi się nawet znaleźć mały poradnik dla zainteresowanych kobietami „jednorazowymi”. Pozwolę sobie przytoczyć kilka ciekawych punktów:
Wybieranie celu. Ponoć największą skuteczność ma się w grupie kobiet przebywających samotnie po północy w barach, wytatuowanych oraz patrzących mężczyźnie na torso, zamiast w oczy. Analogicznie, paniom chcącym uniknąć podrywu z jasno określonym celem radzę nie łączyć wymienionych wyżej czynności.
Domykanie interesu. Trzeba dać kobiecie pretekst do nocnych odwiedzin – na „seks” przyjdzie niewiele, na drinka, oglądanie papużek czy słuchanie radia już znacznie więcej.
Nastawianie klimatu. Gra fair popłaca – jeśli powiemy kobiecie, że to tylko przygoda, że związek nie wchodzi w rachubę, to, według obserwacji psychologicznych, będzie ona czuła się znacznie bardziej komfortowo i będzie bardziej chętna do grzechu, a raczej grzechów ciężkich.
Uwalnianie szaleńca. Całym pięknem anonimowego seksu jest brak ograniczeń – brak wstydu przed osobą, z którą chcemy spędzić życie czy mieć dzieci, brak zahamowań związanych z własnymi kompleksami, możliwość spróbowania rzeczy, o których śnimy, z możliwością zapomnienia o nich już następnego ranka. Słodkie pocałunki w świetle księżyca zostawiamy dla kochanków.
Taktowna ucieczka. Choć z domu przypadkowego partnera należy zmywać się dość szybko – w żadnym przypadku nie zostając na śniadaniu, które albo rozczarowuje, albo zobowiązuje, warto się jednak grzecznie pożegnać, zostawiając ewentualnie numer telefonu (na który i tak nigdy nikt nie oddzwania). Wymykanie się cichaczem, gdy gospodyni bierze prysznic, niszczy trochę przyjemne wrażenia.
O prezerwatywach nie trzeba chyba wspominać...