U mężczyzny bez wzwodu i wytrysku nie ma rozmnażania, o orgazm więc prosi się sama natura. U kobiety, przeciwnie, ciąża jest możliwa bez podniecenia, bez przyjemności, a nawet bez zgody na stosunek.
Czyżby znowu więc dyskryminacja płciowa? Dla nich, szczytujących na ogół bez problemu, to konieczność życiowa, dla nas coś, bez czego zdecydowanie możemy się obyć… i często faktycznie się obchodzimy. A skoro możemy być wielokrotnymi matkami bez cienia satysfakcji ze współżycia, to po co ta seksuologia dla kobiet i walka o prawo do orgazmu dla każdej?
No więc seksuolodzy podejrzewają, że biologicznie fakt, że kobieta się podnieca, przeżywa seksualne bodźce, czuje rosnące libido i nawet jest w stanie lubić seks ma dwa uzasadnienia. Pierwsze jest czysto funkcjonalne. Bodźce typu pornografia, gra wstępna, czułe słówka pomagają nam zwilgotnieć, a to odgrywa olbrzymią rolę w ułatwianiu współżycia i zapobieganiu infekcjom. Wychodzi wręcz na to, że kobiety, które w sposób udowodniony naukowo robią się mokre nawet, gdy widzą kopulujące małpy, przygotowują się od razu na potencjalny seks. Zabawne, ale jest to sposób ochrony ciała przed obcym narzędziem w pochwie.
Druga sprawa to natomiast system nagrody, który tak świetnie funkcjonuje u panów. Wielu specjalistów od ewolucji uważa wręcz, że mężczyźni zostali obdarzeni tymi wielkimi silnym orgazmami tylko po to, aby chciało im się w ogóle ejakulować. Bez przyjemności panów seks by nie ciągnął, a gatunek ludzki byłby zagrożony. Jest w tym co prawda ziarnko wątpliwości, bowiem zwierzęta miewają wytryski i zapłodnienia bez przeżywania rozkoszy, ale możliwe, że u człowieka, który żyje czymś więcej niż tylko przetrwaniem rodu potrzebne są dodatkowe zachęty.
Wracając jednak do damskiego orgazmu, to faktycznie jest on genetycznie cechą dalszej selekcji, o czym świadczą chociażby różnice w rozmiarach i budowie łechtaczki, która ewidentnie nie jest, jak penis, narządem priorytetowym dla ewolucji. Niemniej jednak wydaje się, że również w przypadku kobiet przyjemność z seksu może być nagrodą za… flirtowanie, strojenie się, dbanie o siebie - wszystkie te czynności, które ułatwiają zakochiwanie się i spółkowanie.
Ostatnia ciekawostka to słowo przyjemność. Dla kobiety bowiem ową nagrodą za prowokowanie mężczyzn do działania nie jest orgazm sam w sobie, ale radość z bycia tuloną, dotykaną, pieszczoną, wielbioną, całowaną. Czyż to nie wyjaśnia dlaczego tak łatwo przychodzi nam udawanie?