Dobry dowcip to taki, w którym żonę wciąż boli głowa – bo wiadomo: kobiety wciąż się od seksu wymigują. A czy ktoś się zastanawia dlaczego tej żonie się odechciało?
Faktem małżeńskiej oziębłości pań zainteresowały się dwie badaczki – Karem Sims i Marta Meana (wygląda na to, że panom problem aż tak jednak nie ciąży) i przeprowadziły z kobietami serię wywiadów, z których wyniki są dość ciekawe. Otóż, wedle opublikowanego w magazynie “The Journal of Sex and Marital Therapy” studium, kobiety tracą zainteresowanie seksem z trzech powodów: instytucjonalizacji związku, zbytniej spoufałości oraz deseksualizacji. Co to naprawdę znaczy?
Żyć w instytucji
Nie tylko panowie mają mentalny problem z faktem zaobrączkowania. Z wywiadów przeprowadzonych przez duet Sims i Meana wynika, że wiele żon traci libido wraz z utratą ekscytacji z przedmałżeńskiego libido. Bo też życie razem zwykle kończy się rutyną sobotnich nocy w sypialni z małą lampką i wiecznym nasłuchiwaniem odgłosów z dziecięcego pokoju. Bycie żoną oznacza też w społecznymi mniemaniu, że powinnaś teraz mężowi zapewniać “pewien” poziom usług i to jest tak normalne, oczekiwane i przewidywane, że… aż nudne. No bo też i mąż rzadko wytęża się i spręża jak w czasach swobody, kiedy obrączka na palcu nie czyni jeszcze z kobiety jego domniemanej własności.
Znać od podszewki
Kobiety deprymuje także zbytnia znajomość swojej drugiej połówki, która poniekąd zabija w nas romans. Zamiast niespodzianek, wyczekiwania, tęsknoty, która drażni zmysły i każe spędzać godziny w łazience mamy dobrze znany schemat: dwa razy w tygodniu po filmie on położy rękę na twojej piersi i… w 10 minut będzie po wszystkim.
Okazuje się, że kobietom rutyna w łóżku przeszkadza jeszcze bardziej niż panom, którzy często zadowoleni są po prostu, że jakiś seks mają a wysilać się przedtem nie muszą. My tymczasem, znając jego cały repertuar małżeński jesteśmy zwykle w stanie pół dnia do przodu przewidzieć co do joty wieczorny scenariusz. I mokro nam się od tego nie robi…
Być gospodynią
Role, które kobiet przyjmuje w małżeństwie również nas nie nastawiają bardzo seksualnie. Matkowanie (dzieciom i często mężowi!), gotowanie, sprzątanie, prani, prasowanie… na libido nie zostaje ani dużo czasu, ani energii. I nawet, jeśli seks samoczynnie nie wypadnie z listy priorytetów, zastąpiony miłością macierzyńską i ciągły planowaniem domowej logistyki, to czasem nie da rady po prostu ze zmęczenia. Okazuje się również, że zwłaszcza młode matki, które spędzają szczególnie dużo czasu z łaknącymi kontaktu pociechami, mają często syndrom nadmiaru dotyku i raczej wzdrygają się na myśl o kolejnych uściskach ze strony męża.
Co z tym robić?
Pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da – spoufałość, rutyna i przyzwyczajenie pojawiają się w każdym małżeństwie i oboje partnerów musi sobie jakoś z nimi radzić. My, kobiety, powinnyśmy jednak zawzięcie pielęgnować w sobie to dziewczęce “ja”, które rumieni się, podnieca, bywa próżne, egoistyczne i lubi stroić się przed lustrem. Nie żałuj sobie czasu dla siebie, fantazji, masturbacji i nawet jeśli on przysypia i zrobił się wygodnicki i konwencjonalny, sama wrzuć trochę pieprzu do waszego pożycia. Proponuj nowe pozycje, kupuj seksualne pomoce, rozpalaj jego wyobraźnię brakiem bielizny, uwodź i daj się uwodzić…