Natura każe nam się rozmnażać, a hormony lubią nowe bodźce zmysłowe. Jak do tego dodamy deprecjację kursu małżeństwa, to powstaje duży znak zapytania przy haśle „monogamii”.
Naukowcom udało się już wielokrotnie dowieść, że człowiek jest organizmem poligamicznym, przy czym pod pojęciem człowieka rozumie się tu także kobietę. On produkuje miliardy plemników i czuje potrzebę rozsiewania ich po świecie, ona potrzebuje bezpieczeństwa materialnego, dlatego zawsze będzie szukać wielu sponsorów. Jednym słowem, rozwiązłość jest nam wpisana w procesy fizjologiczne.
Z drugiej jednak strony są przecież małżeństwa, które sami sobie wymyśliliśmy i, bądź co bądź, wdrażamy od tysięcy lat, są historie babć i dziadków żyjących w harmonii i bez rogów, jest, zaskakujące w pewnym momencie życia, wrażenie pt. „ to moja druga połówka!”.
Próbując być zawsze optymistką, postawię więc hipotezę, że szczęśliwa obustronnie, monogamia jest możliwa, jeśli się jej pomoże. Co robić – tu radzą już specjaliści:
- Zaufanie. Bez tego ani rusz, zwłaszcza w kwestii seksu. Ile przypadków zdrady wynikło z nieuzasadnionych podejrzeń, ciężko nawet zliczyć.
- Komunikacja. Im więcej rozmawiacie, tym mnie powodów do braku zaufania – proste jak drut. Poza tym, zdradzamy najczęściej z poczucia braku, zwykle emocjonalnego lub seksualnego, braku, który można by zaspokoić w parze, gdyby o tym porozmawiać.
- Samoocena. Kiedy najłatwiej upolować kobietę? Kiedy ma kompleksy, czuje się niedoceniana, łaknie komplementów. Czując się pożądanym ze strony partnera, mamy znacznie mniejsze szanse na ulegnięcie pokusie pocieszenia w innych ramionach.
- Eksperymenty seksualne. Związek zabija rutyna i prawda jest taka, że nawet facet najseksowniejszej kobiety na świecie by się w końcu znudził, gdyby wciąż było tak samo. Zacząć można do małych trików, o których już pisaliśmy, a skończyć nawet na perwersji, jeśli obu stronom ona pasuje.
Co robić jak nie wyjdzie, mimo wszystko? Głowę unieść do góry i albo spróbować z innym kandydatem, albo przeprosić się ze starą dobrą poligamią. Zalet jest wiele: kilka “żon” to zawsze ciekawiej, jeśli chodzi o kombinacje, wygodniej, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, łatwiej w zakresie obowiązków domowych. Statystka wszak mówi, że mężczyźni robią się dobrem coraz rzadszym i może powinniśmy się nimi zacząć dzielić?