W powszechnym, błędnym mniemaniu osoba biseksualna, to taka, która sypia na lewo i prawo, z partnerami obojga płci.
Oczywiście do takich stereotypowych definicji, utrwalanych przed media i filmy, można w końcu przywyknąć, podobnie jak do skąpych Szkotów czy podłych teściowych. W rzeczywistości jednak, pojęcie biseksualizmu wiąże się z potencjałem do utrzymywania stosunków seksualnych z partnerami obojga płci. Niekoniecznie w tym samym czasie, niekoniecznie tak samo silnym, niekoniecznie wreszcie faktycznie zrealizowanym – wszystko to pozostaje zdecydowanie bez związku z lojalnością czy zdolnością do utrzymania monogamicznego związku.
Drugie dno
Bywa często, że osoby uważające się za homo- czy heteroseksualne dopiero po jakimś czasie odkrywają, albo może pozwalają sobie na odkrycie, drugiego dna. Nie oznacza to zmiany osobowości ani konieczności porzucenia dotychczasowych relacji. Patrząc na tą odmienność przychylniej niż standardowo, można powiedzieć, że to otwarcie się, pod względem erotycznym, na atrakcyjność drugiej osoby, bez różnicy na jej płeć. Moralne potępienie nie ma tu racji bytu.
Nie dajmy się też zwieść stereotypom ograniczającym biseksualność do taniej pornografii opartej na idei trójkątu – on i jego dwie gorące kobiety. W biseksualizmie wcale nie chodzi o czyste zaspokojenie żądzy bardziej niż w innych typach międzypłciowych relacji. Tak samo, jak heteroseksualiści, osoby „bi” poszukują w zbliżeniach emocji, poczucia bliskości i akceptacji.
Co ciekawe, w świetle najnowszych badań, jakkolwiek biseksualizm u kobiet jest zdefiniowanym typem tożsamości seksualnej (nie zaś, jak myślano kiedyś, jedynie pewną fazą życia), tak u mężczyzn… jest bardzo mocno kwestionowany. Okazało się bowiem, że panowie twierdzący, że czują pociąg zarówno do kolegów, jak i koleżanek, poddani pomiarom „wzruszenia” podczas ekspozycji na damskie lub męskie akty, reagowali intensywnie tylko jedną płeć, częściej męską. Psychologowie tłumaczą więc mężczyznę „bi” jako, w dużej części przypadków, homoseksualistę mającego problem z zaakceptowaniem swojej orientacji.
Kobieca podwójna natura
Tymczasem znaczna większość pań w sprzyjających okolicznościach ma naturalny potencjał odczuwania pożądania do przedstawicielek własnej płci, nawet, jeśli uważa się za heteroseksualną. Od zawsze lubimy się całować i ściskać, otwarcie oglądamy nawzajem swoje piersi czy pupy, nierzadko czujemy do przyjaciółki coś więcej niż tylko prozaiczne "lubię cię". Czasem ten wewnętrzny głos robi się na tyle głośny, a rozczarowanie płcią męską na tyle dotkliwe, że zaczynamy świadomie szukać damskiej partnerki erotycznej. Miłość lesbisjka jawi się bowiem często jako bezpieczniejsza i bardziej komfortowa niż współżycie z odmienną przecież płcią.
Tak czy inaczej, jesteśmy na seks z inną kobietą bardziej otwarte, nawet jeśli nie definiujemy się jako biseksualne. W przeciwieństwie do mężczyzn, nie trapi nas bowiem homofobia i obawa przed byciem posądzonym o homoseksualizm.
Czyżby kobiety znów wygrywały, jeśli chodzi o otwartość i wrażliwość na piękno?