Czy chodzić nago przed dziećmi?

W czasach, gdy seksualność naszych dzieci kształtują zdemoralizowane nastolatki i łatwo dostępna pornografia zastanawianie się nad wpływem widoku nagiego taty na małą dziewczynkę może wydawać się trywialne. A jednak…
/ 11.05.2012 06:44

W czasach, gdy seksualność naszych dzieci kształtują zdemoralizowane nastolatki i łatwo dostępna pornografia zastanawianie się nad wpływem widoku nagiego taty na małą dziewczynkę może wydawać się trywialne. A jednak…

Czy chodzić nago przed dziećmi?

Fot. Fotolia

Każdy rodzic prędzej czy później stanie przed dylematem spacerowania po mieszkaniu bez majtek, czyli własna wolność i naturalność versus psychika mojego dziecka. Pardon, może nie każdy, bo spora część z nas jest na tyle wstydliwa, że nawet przed współmałżonkiem nago nigdy nie paradowała po kuchni, i w sumie nikt go nigdy nagiego nie widział. Ale dla większości z nas przejście z sytuacji miłosnego gniazdka we dwoje, gdzie wszystko jest dozwolone, do odpowiedzialnego domu dla kolejnych pokoleń bywa problematyczne.

 

Co więcej, gdy nawet zapomnimy o własnej wolności, pozostaje jeszcze kwestia przekazania potomstwu jakiegoś stosunku do nagości - wstydliwego, skrępowanego, ale przyzwoitego, nie budzącego dziwnych fantazji w wieku lat pięciu, albo odważnego, entuzjastycznego, sprzyjającego akceptacji własnego nagiego ciała, który może skończyć się i kompleksem Edypa. Bo nie da się ukryć, że dla dzieci powyżej lat 3, do której to granicy psychologowie są zgodni, że zagrożenia nie ma, widok genitaliów przeciwnej płci, zwłaszcza w wymiarze XXXL i towarzystwie owłosienia łonowego może być bardzo stymulujące.

Nasze społeczeństwo utożsamia dość zacięcie nagość z seksualnością i prędzej czy później chodzące do przedszkola czy szkoły dziecko, również pojmie ten łańcuch bodźców. Nagi siusiak nie będzie obnażoną częścią układu moczowego, ale symbolem męskości, seksu. Nigdzie w żadnej instytucji edukacyjnej, domu kolegów czy sklepie syn nie zobaczy beztrosko nagiej kobiety smażącej naleśniki, co w umyśle dziecka musi wzbudzić pytania. Czy moi rodzice są zboczeni?

Wydaje się więc, z tego punktu widzenia, że skoro żyjemy w purytańskim społeczeństwie chroniącym organy o funkcjach seksualnych bielizną, ubraniem czy strojem kąpielowym, należałoby własne dzieci jakoś do tego życia przygotować. Nie epatować ich więc nagimi piersiami i członkami, jakby to było takie naturalne na świecie, nie budzić zbyt wcześnie podsyconych erotyką domysłów co do czego, nie wywoływać napięcia seksualnego na linii matka-syn czy ojciec-córka.

To powiedziawszy, nie mogę jednak nie dodać własnej opinii, że nadmierny purytanizm domowy raczej szkodzi przyszłej seksualności dziecka niż pomaga. Nie widzę również nic dramatycznego w pomyśle mamy biorącej kąpiel z sześcioletnim synkiem, jeśli oboje czują się tak komfortowo i naturalnie. Ba, oswojenie się widokiem nagiej piersi może być zdrowsze niż wybuch hormonalnej rewolucji w odizolowanym od dorosłej nagości rozumie. To, co zupełnie obce, skrywane, obarczone stygmatem tabu, a nawet „fuj” może w końcu stać się obsesją. Czyż nie jest nam łatwiej wyobrazić sobie zboczeńca, który przez pierwszych dziesięć lat życia był surowo odgradzany od wszelkich oznak seksualności niż takiego, który wychował się w domu, gdzie nagość nie była zbrodnią a świadomość, że rodzice uprawiają seks zrodziła się w sposób naturalny?

Cokolwiek zdecydujemy, trzeba pamiętać, aby być w tym konsekwentnym i nigdy nie przekraczać prawa do intymności i prywatności, swojej ani dziecka. Może okazać się, że w sposób całkiem samoczynny któregoś dnia pojawi się zwykły ludzki wstyd czy dyskomfort, bo okres karmienia piersią i zmieniania pieluch dobiegnie końca. I wtedy trzeba ubrać szlafrok.

Redakcja poleca

REKLAMA