Cztery razy po dwa razy

Seks to zdrowie, wiadomo powszechnie. Ile tego zdrowia jednak nam potrzeba? Czy można mieć go za dużo?
/ 15.05.2012 06:01

Seks to zdrowie, wiadomo powszechnie. Ile tego zdrowia jednak nam potrzeba? Czy można mieć go za dużo?

Przypomina się rozmowa z koleżanką, która narzekała, że jej chłopak zaniedbuje obowiązki sypialniane. Że jest dobrze, jak raz na tydzień się „zabiorą” do rzeczy. Chciałam ją pocieszyć, powiedzieć, że kryzys w końcu minie i będą się kochać codziennie, na co niezaspokojona wybałuszyła oczy, mało się nie krztusząc. „Nie no, co dzień?! To w żadnym wypadku”.

Cztery razy po dwa razyIle więc jest dobrze? Indywidualnie, wedle potrzeb – brzmiałaby zapewne salomonowa odpowiedź. Potrzeb czyich? Jego czy jej? Których potrzeb? Tych życiowych, które niespełnione prowadzą do depresji, zdrad i kompleksów, czy tych życzeniowych: “bo ja bym chciał seks trzy razy dziennie, najlepiej z dwoma kobietami”. Życie zna różne przypadki. Z jednej strony, są związki na odległość, jaki sama przeżyłam i wiem, że jak się czeka dwa tygodnie, to naprawdę warto i z przyjemnością, bo potem weekend zapiera dech w piersi. Z drugiej, są kierowcy ciężarówek, tacy jak ten, o którym czytałam kiedyś w nowojorskim „Times” – po czterdziestce, jeździ z zawsze z żoną, bo ona też prowadzi i robią to na parkingach w stylu cztery razy po dwa razy. Co dzień. Kierowca pieje z zachwytu.

Popatrzmy, co mówią mądre statystyki czyniące z człowieka średniego Kowalskiego. W przeprowadzonej trzy lata temu sondzie na forum We-dwoje.pl 50% z Was odpowiedziało, że uprawia seks kilka razy w tygodniu, 10% że codziennie, a dodatkowe 5%, że nawet kilka razy dziennie. Podobna ankieta na wp.pl dała konkluzję, że statystycznie Polacy kochają się 4 razy w tygodniu, ale 15% jedynie 3-5 razy w tygodniu. To oczywiście wynik zaburzony, bo z Internetu korzystają głównie młodzi, wykształceni, zamożni… Trudno się dziwić, że furczy.

Faktem jest, że na tle innych nacji wypadamy imponująco. Wedle badań firmy Durex, specjalizującej się w temacie, który przecież napędza im biznes, największy odsetek ludzi kochających się minimum raz w tygodniu jest w Grecji – 87%. No cóż, słynna dieta śródziemnomorska ma widać dużo związku z potencją. Dalej gorące liczby pokazały się przy Rosji i Brazylii, co łatwo wytłumaczyć wódką i sambą. W Polsce cotygodniową miłość zadeklarowało 76% respondentów, co plasuje nas daleko przed słynącymi z romantyczności narodami południowej Europy.

Oczywiście, to nie tylko kwestia koloru krwi płynącej w żyłach, ale także jej tempa, a więc często wieku. Badania prowadzone w Stanach dają następujące wyniki, jeśli chodzi o tygodniowy seks w różnych grupach wiekowych: 18-29 lat – 2 razy, 30-39 lat – 1,5 razu, 40-49 lat – 1,2 razu. Można się domyślać, że potem jest tylko gorzej. O dziwo, stan małżeński wcale nie pogarsza naszej aktywności. Osoby żyjące w sformalizowanym związku, co prawda, zwykle mają ilościowo mniej zabawy, niż przed legalizacją, co może mieć po prostu związek z wiekiem, dziećmi i rachunkami do zapłacenia, ale daleko wyprzedzają w częstotliwości seksualnej tych rzekomo wyzwolonych, żyjących w stanie wolnym.

Wreszcie ostatnia kwestia – czy seks może się przejeść? Czytając opowieści ludzi zwierzających w sieci ze swoich sypialnianych potyczek, widać ewidentnie, że seks codzienny jest bardziej powszedni i pozbawiony tego ładunku, z jakim rzucamy się na ciastko po okresie postu. Jednakże zanim poweźmiecie stanowcze krok zaradcze i wprowadzicie miłość na kartki, spieszę donieść o trzech faktach:

  • Gorące jeszcze, bo z lipca 2009 r., badania australijskie dowodzą, że w przypadku mężczyzn codzienne wytryski przez cały tydzień poprawiają natychmiastowo jakość spermy obniżając poziom zniszczonego DNA.
  • Obserwacje psychologiczne są zgodne, że nic tak nie podtrzymuje małżeństwa jak regularne współżycie. Zaniedbywanie sypialni prowadzi do rosnącej oziębłości i utraty zainteresowania partnerem.
  • Nawet pary, które zbliżają się do siebie na niebezpieczną odległość kilka razy dziennie i potwierdzają owo spowszednienie, włącznie z nieosiąganiem orgazmów za każdy razem, mówią, że tak czy inaczej, jest to najpiękniejsza rozrywka i aktywność fizyczna, i sprawia obojgu dużo radości. No, a czy nie na tym życie polega, aby cieszyć się małymi przyjemnościami?

Redakcja poleca

REKLAMA