Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o anonimowym seksie, ale może wstyd wam zapytać? Tyle parafrazując Woody’ego Allena.
Na początku słowo od autorki - jakkolwiek podniecająco i perwersyjnie przyjemnie poniższe nie zabrzmi, prawda jest brutalna - anonimowy seks to najlepsza i najszybsza droga jak wdepnąć w wenerologiczny koszmar, o AIDS nie wspominając. Przekonanie, że „będę uważać” i „tylko w kondomie” zwiodło wielu ludzi, którzy skończyli na ciężkich antybiotykach, ledwo ratując życie i zaleczając rany na genitaliach, przy których thrillery „Obcy” to przedszkolna gra. Koniec kazania.
Rave parties - coś, co znamy i z polskich klubów, a nawet wiejskich podwórek. Tłum spoconych ludzi, którzy po zapiciu magicznej tabletki „E” piwem odkrywają w sobie stadny pociąg seksualny rozbierając się na parkiecie i symulując mniej lub bardziej na poważnie kopulację. W większości przypadków to narkotyczna gra ogłupionych ciał i umysłów, w rzadszych, bardziej kameralnych przypadkach, orgia na parkiecie na zasadzie „każdy wtyka, gdzie może”.
Toothing - wynalazek znudzonych herbatką Brytyjczyków. Napaleni posiadacze telefonów komórkowych z opcją bluetooth odszukują podczas jazdy pociągiem, tramwajem czy autobusem potencjalnych partnerów w zasięgu i rozpoczynają erotyczne testowanie. Hasło to ponoć „Toothing?”, a gdy pożądliwy współpasażer odpowie, że tak, dogadują się na toaletę czy parking. Transport publiczny bywa zatem nie tylko ekologiczny, ale i bardzo seksualny.
Cottaging - gratka dla gejów polegająca na spontanicznym seksie w toalecie publicznej - kto widział przypominające chatki tradycyjne kibelki angielskie od razu będzie wiedział o jaki poziom romantyki chodzi. Rozrywka nie jest nowa - datuje się już od lat sześćdziesiątych i wcale nie tak trudno jest dziś mężczyźnie w większych europejskich miastach natknąć się na masturbującego nad pisuarem faceta bądź propozycję oralnego seksu. Z opowieści naocznych świadków wynika, że bywają to sytuacje dość wstrząsające prostą naturą heteroseksualnego męża czy chłopaka i ze względów społecznych warto by było może wprowadzić jakiś system oznaczeń na klamkach toalet. W damskich WC na szczęście jest dość spokojnie…
Dogging - najprościej rzecz ujmując, to „bzykanie się” w miejscu publicznym z kimś przypadkowym i najlepiej jeszcze przypadkowym świadkiem na dokładkę. Bywa, że jest to seks grupowy, a widzowie mają niemniejszą satysfakcję niż spółkujący. BBC w 2003 r. alarmowało, że Wielką Brytanię ogrania szał doggingu, co brzmiało prawie tak jakby na każdym trawniku spółkowała para. Uczone źródła wskazują, że cały trend znikł w latach 70-tych od głodnych, pożądliwych widoków mężczyzn śledzących niczym psy pary w nadziei na obejrzenie na przykład numerku w samochodzie. Wkrótce co bardziej ekshibicjonistyczni partnerzy, zwłaszcza swingersi, zaczęli wykorzystywać tą sposobność intencjonalnie wystawiając swoje kopulujące genitalia na widok potencjalnie zainteresowanych podglądaczy. Ot, taka urbanistyczna symbioza.
Glory hole (dziura chwały) - czyli najbardziej anonimowy seks świata, bo nie widać nawet twarzy. Chodzi o oryginalny sposób wystroju wnętrz polegający na robieniu otworu w ścianie toalety publicznej, przez który można wystawić gotowego do akcji, zwykle oralnej, penisa, lub po prostu podglądać masturbujących czy uprawiających seks nad sedesem obok. Ponoć, o pomyśle słyszano już 50 lat przed Chrystusem! Na owych pełnych glorii dziurach inspiruje się cała pornografia zaś przybytków takich znajdziemy sporo w klubach gejowskich, seks klubach i kabaretach dla dorosłych.
Łaźnie - znowu skojarzone przede wszystkim z kulturą gejowską, to już najbardziej wyszukane przybytki sprzyjające przypadkowym kontaktom seksualnym, ale w komfortowych, kameralnych warunkach. Łaźnie mają zwykle saunę, prysznice i jacuzzi, a wszystko to, aby homoseksualni i biseksualni mężczyźni mogli się swobodnie rozebrać i… zaangażować się nawzajem w pieszczoty. Nie są to przy tym zwykle orgie, ale akcje „jeden na jeden”, można by powiedzieć, że bardzo przyzwoite nawet, bo nikogo się wbrew jego woli na niechciane widoki nie naraża.
Jak widać ludzka kreatywność jest wielka i zwykły spacer po parku może nam wrażeń dostarczyć gorących. Nie sądzę, żeby z tego mogła się zrodzić jakaś epidemia publicznego nierządu, ale oczywiście emocjonalny stan niewinnych przechodniów może być w pewien sposób takimi ekscesami zagrożony. Czy do Polski dotarły już podobne trendy? Czy macie na tym polu jakieś doświadczenia?