Mój ojciec ma schizofrenie paranoidalną

napisał/a: koralina3 2010-04-12 20:20
Mój ojciec miał w dzieciństwie poważny wypadek.
Ma uszkodzony ośrodkowy układ nerwowy i odkąd pamiętam choruje na schizofrenie paranoidalną.
Przez całe moje dzieciństwo byłam świadkiem jego lęków i chorych wymysłów (podsłuchy w domu, oskarżenia że coś przekazuje ...nie pamiętam dokładnie). Po jednym z ataków kiedy to rozwalał młotkiem ściany i sąsiedzi wezwali policję...w niedługim czasie trafił do szpitala na hospitalizację. Były to lata 90 - te i wtedy nie trzeba było (chyba) zgody chorego na leczenie. Wrócił ze szpitala odmieniony, na krótko bo po jakim czasie miał myśli samobójcze i trafił do szpitala na własną prośbę.
Wrócił i zaczęła się gehenna....co jakiś czas miał napady złości, robił awantury ale nie dochodziło do rękoczynów. Po jakimś czasie niestety oskarżył moich dorosłych braci o podkradanie leków co skończyło się kolejną hospitalizacją. Brat aby uniknąć bitki z moim ojcem zadzwonił po pogotowie, a ci zabrali go do szpitala. Aby został w szpitalu dłużej musieliśmy jechać do sądu który zadecydował o dalszym leczeniu taty w szpitalu. Podczas tej hospitalizacji po dwóch tygodniach hospitalizacji usłyszałam od pani doktor że nie może trzymać pacjenta dłużej w szpitalu kiedy ten nie wyraża na to zgodny. Jak to przecież sąd zasądził inaczej!!!! No cóż uparła się wypisała i ojciec wrócił do domu....
Od tego czasu jest coraz gorzej a mi się już wyczerpały pomysły i cierpliwość. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić, ciągłe awantury, proszenie o cokolwiek. Ostatnio panowie z administracji przyszli ocenić stan balkonów w naszym bloku,mama wyraziła zgodę na remont balkonu. Dalej chyba nie muszę opisywać czym to się skończyło....awantura....zabronił mamie otwierania drzwi komukolwiek i kiedykolwiek!!! Włączyłam się w to i to chyba był błąd a może i nie sama nie wiem ale wybuchł agresją i prawie - zaznaczam prawie rzucił się do mnie do bicia. Mama się zerwała i zaczęła na niego krzyczeć. Skończyło się na szarpaninie.
Brat powiedział że w takiej sytuacji mam wzywać policję- czy to etyczne wzywać POLICJĘ na własnego ojca. Co w takiej sytłacji robi policja czy wzywa karetkę, zabiera delikwenta na posterunek, daje ostrzeżenie????
Pomóżcie co w takiej sytuacji mogłabym zrobić? Dodam że ojciec bierze leki ale nie działają na niego.
Pomóżcie, podpowiedzcie.
Z góry dziękuje.
napisał/a: Agusia1982 2010-04-15 10:16
Jeśli leki nie działają nalezy je zmienić...ludzie w takim stanie gdy mają odpowiednio dobrane leki są w stanie normalnie(jak na stan w jakim się znajdują)funkcjonować i ie być zagrożeniem.
Sytuacja nie jest bezpieczna skoro tata robi się aresywny...trzeba działać.Wspomniałaś,że macie papiery ,które świadczą,że tate można oddać na przymusowe leczenie bez jego zgody?jeśli tak to lekarz nie ma prawa pacjenta wypisać gdy nie zgadza sie na dalsze leczenie.
Trzeba starac się za wszelką cene umieścić tate w miejscu gdzie będzie miał opieke,gdzie zostaną mu dobrane leki po obserwacji.
Można wezwac policje w takiej sytuacji ale prosze wyraznie zaznaczyć,że jest to człowiek leczący się i mający zaburzenia psychiczne.
Jesli interwencje będą częste policja może wystąpić o umieszczenie osoby w szpitalu psychiatrycznym,opinia o zagrożeniu na pewno pomoże.
napisał/a: mysz83 2010-04-26 12:40
Spróbujcie jeszcze raz umieścić tate na leczenie - można np. zadzwonić prosto do szpitala psychiatrycznego z proźbą aby go zabrali, bo jest agresywny, boicie się niech przyjadą po niego. zostanie tam 2 tyg. Ale dobrze by bylo przy tym, znalezc po szpitalu klinike/przychodnie (nie wiem z jakiego miasta jestes, w krakowie sa dzialajace w oparciu o NFZ takie osrodki) gdzie ojciec bedzie pod stala opieka psychiatry i pielegniarki. Przede wszystkim leki musza zostac dobrane prawidlowo - jesli beda prawidlowo to wtedy bedzie ok (wiem z wlasnego otoczenia). Tato z tego co napisalas ma do pewnego stopnia swiadomosc ze cos jest nie tak, choc w zaostrzonych stanach na pewno nie jest tego swiadom. Branie leków/zastrzyków pod nadzorem - czy rodziny czy pielegniarki plus wizyty na rozmowy u psychiatry (nawet calej rodziny, nie tylko jego samego) to jedyna droga. Żmudna, ale skuteczna w części przypadków.