Na miejscu Julii…

Na miejscu Julii
Julia i Hakan pobrali się z miłości. Na początku ich życie wyglądało jak w bajce. Jednak każda bajka szybko się kończy. A jak zakończy się bajka Julii?
/ 04.01.2011 15:14
Na miejscu Julii
Hakan urodził się w wielodzietnej rodzinie w małej wiosce położonej  na wschód od Ankary. Gdy skończył piętnaście lat, rodzice wybrali dla niego żonę z tej samej wsi. O miłości mowy być nie mogło. To była typowa transakcja. Rok po roku na świat zaczęły przychodzić kolejne dzieci. Wkrótce był już ojcem dwóch synów i córki. Dziećmi zajęła się młodziutka żona, on wyruszył do Europy w poszukiwaniu pracy. Kilka lat spędził w Niemczech, w końcu wylądował w Polsce, gdzie postanowił się zatrzymać na dłużej, a może nawet na stałe.

Julia urodziła się w podkrakowskiej wsi, także w rodzinie wielodzietnej. O tym, aby skończyć studia nawet nie marzyła. Rodzinę stać było zaledwie na zawodówkę handlową. Po skończeniu szkoły Julia wylądowała w Krakowie, i zaczęła pracować w sklepie spożywczym. Praca, wynajęty pokój i tak w kółko.

Któregoś dnia poznała Hakana. Ona, dobrze zbudowana osiemnastoletnia blondynka, on nieduży krępy dwudziestopięciolatek. Dwa dusiołki szukające miłości i szczęścia.
Zamieszkali w wynajętym mieszkaniu i rozpoczęli wspólne życie. Szło im całkiem nieźle. Po dwóch latach wzięli ślub cywilny, po czterech kupili dom pod Krakowem, a po pięciu Julia urodziła Murata, ślicznego blondynka, który po tureckiej  rodzinie odziedziczył  imię, nazwisko i wiarę.
Julia przestała pracować, Hakan dbał o dom i rodzinę. Do sprzątania wynajęta pani, do ogrodu wynajęty pan. Do kochania była żona, zwolniona również z obowiązków prowadzenia domu i gotowania. Tym zajmował się Hakan, który przy okazji znakomicie gotował.  Julii to zaczęło się nawet podobać.

Mały Murat chodził do prywatnego przedszkola, gdzie odwoziła go mama. Mama musiała dbać tylko o dziecko, inne sprawy jej nie obchodziły. Po prostu raj na ziemi. Gdy mały przedostatni rok w przedszkolu, w domu pojawiło się tureckie rodzeństwo, o którym Julia wcześniej nie wiedziała. Ale czy musiała wiedzieć, skoro wszystkim zajmował się Hakan. Owszem, jeździła na wakacje do Turcji, ale nigdy w rodzinne strony męża. Katolicka żona w muzułmańskim domu, to było niemożliwe. Ona zresztą wcale nie miała na to ochoty, bo bała się, że rodzice męża zatrzymają wnuka u siebie i ona zostanie bez dziecka.
Dzieci, już prawie dorosłe, zamieszkały z nimi. Miejsca było dużo, więc nie wchodzili sobie w paradę. Murat bardzo pokochał swoje przyrodnie rodzeństwo. Oni też lgnęli do najmłodszego brata.  Nieważne, że od innej matki, liczyło się to, że od wspólnego ojca.

Wtedy Julia zbuntowała się po raz pierwszy.
– Niech z nami mieszkają – powiedziała – ale ja na pewno nie będę koło nich dreptać. Nie będę też prać ich rzeczy, nie będę po nich sprzątać. Hakan nie oponował. – W końcu to duże dzieci – powiedział. – Mnie zależy na tym, aby w Polsce pokończyły szkoły i zdobyły zawód. Poza tym najstarszy syn niedługo się żeni. Założy rodzinę i prawdopodobnie zostanie w Turcji. Z dwójką łatwiej będzie.
Julia nic nie mówiła, miała zaprzątnięta głowę innymi sprawami. Zależało jej na umieszczeniu syna w przyzwoitej szkole. Zaczęła szukać prywatnej szkoły w Krakowie. – Nie poślę przecież dzieciaka do państwowej szkoły. Na to także Hakan przystał.
Tuż przed zakończeniem zajęć w przedszkolu, Hakan oznajmił, że zmęczony jest już nieustającym staniem w korkach, powinni sprzedać dom i zamieszkać w Krakowie. Pokazał nawet Julii ładne mieszkanie w apartamentowcu. Przy okazji wspomniał, że na razie go nie kupią, tylko wynajmą, bo powinni poszukać czegoś naprawdę interesującego. Julia powoli przygotowywała się do przeprowadzki.

Któregoś dnia mąż wrócił wcześniej z pracy. Wziął żonę za rękę i powiedział:
- Rozejrzyj się po mieszkaniu i wybierz trzy rzeczy, które naprawdę lubisz. Te trzy rzeczy zabierzesz ze sobą, resztę sprzedajemy.
Na drugi dzień Julia długo płakała.
Okazało się także, że nie zamieszkają w żadnym apartamentowcu, ale w wynajętym mieszkanku z czasów późnego Gomułki. Raptem trzydzieści sześć metrów kwadratowych, i to nie w Krakowie, ale w Nowej Hucie. Murat także nie pójdzie do szkoły prywatnej, ale do rejonowej, i to jest decyzja ostateczna.
Wyjechali nie żegnając się nawet z sąsiadami, choć byli z nimi bardzo blisko. Do ich domu wprowadziła się nowa rodzina. Najmłodsze z dzieci bawi się na podwórku zabawkami Murata, jeździ jego rowerkiem, gra jego piłką. Pani domu, także Polka, siedzi na kanapie, która wybierała Julia, pije herbatę ze szklanki przywiezionej kiedyś przez Julię z Riwiery Tureckiej, jeździ jej samochodem, a pan domu pochodzący z okolic Stambułu codziennie wieczorem ogląda programy z jej telewizora. Tylko Julia nie bardzo potrafi sobie z tym wszystkim poradzić. Nie pracuje, nie ma własnych pieniędzy, nie ma mieszkania, ma za to dużą rodzinę gnieżdżącą się w małych gomułkowskich pokoikach.  Jest bezradna i samotna, nie wie, co zrobić.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA