najlepszy wiek na ślub

napisał/a: daffodil1 2012-02-04 11:38
candela napisal(a): Po 2 tygodniach może i Cię zaniesie do szpitala na rękach a skąd wiadomo, że po roku związku kiedy właśnie te motylki opadną nie zamówiłby taksówki...wyolbrzymiam tu oczywiście ale dla mnie decyzja o ślubie po kilku miesiącach znajomości jest po prostu nierozsądna
Przykład ze szpitalem napisałam żebyście rozeznały się w sytuacji. Ja nie obserwowałam go przez pierwsze 2 tygodnie i nie stawiałam punktów czy oceniałam. Tu chodzi o uczucia. Niezależnie od tego co robił, ja wiedziałam, że to ten. Motylki itd., to ja miałam przy pierwszym związku, ale facet był ch**** i zakończyłam znajomość. Tutaj motylki też były i od czasu do czasu ciągle się pojawiają. Tyle, że tu podeszłam do sprawy rozsądniej i nie było to już tylko głupie szczeniackie zapatrzenie w ciągle popełniającego błędy kretyna.
Może kwestia tego czy jestem niecierpliwa i w gorącej wodzie kąpana? No nie wiem...ja się nie oświadczyłam, ale bez wahania przyjęłam. Poza tym u nas sytuacja była jakaś taka oczywista. Moi rodzice ucieszyli się i nigdy słowa nie powiedzieli zdziwieni, że jak to po 4 miesiącach. To było jakieś takie naturalne.
Kolejna kwestia. Wiedzieliśmy, że po zaręczynach nie pobieżemy się od razu. Byliśmy właśnie przed wyjazdem do innego miasta, bez pracy i bez grosza. Chodziło i przypięczętowanie, obietnicę. Pragnęliśmy ślubu jak najszybciej. Udało się teraz i jesteśmy szczęśliwi. Wiele osób (żeby nie napisać wszystkie), z naszego otoczenia sceptycznie podchodziło do naszego związku. Raz, że jesteśmy młodzi, 2 że za szybko, 3 że powinniśmy z nimi imprezować, a nie spędzac czas we dwoje pod kocem przy filmie. Tyle, że nas to nie bawi, jesteśmy po prostu tacy sami.
No i żeby było jasne. Ja nie twierdzę, że przyjęłam oświadczyny, bo np. on mnie do szpitala niósł. Nie przyjęłam ich także, tylko dlatego, że byłam szaleńczo zakochana. Przyjęłam, bo wiedziałam, że to nie jest miłość ot tak na chwilę. Wiedziałam, że ten związek ma przyszłość. Skąd? Nie wiem, nie jestem w stanie tego wytłumaczyć.
Dodam jeszcze, że jestem odobą opanowaną, rozsądną i z początku raczej taka romantyczna historia by do mnie nie pasowała. Tym bardziej, sama tego nie rozumiem do końca.

Mocca napisal(a):a to czy małżeństwo się uda czy nie uda, to nikt zadnej gwarancji na to nie dostanie, bo zycie pisze nam swoje scenariusze, a jak wiadomo ludzie się zmianiają, czy to na gorsze czy na lepsze.
zgadzam się. Wiek czy staż związku nie zagwarantują nam udanego małżeństwa. Ja też nie mogę zagwarantować, że moje będzie udane, bo znam M od 'a do z'. Znam. Tyle, że on może się zmienić. Albo ja - cojest bardziej prawdopodobne :)

I na koniec żeby było wszystko jasne :) Ja ani nie mówię, że nie ma co tyle czekać na ślub, że trzeba się spieszyć czy na odwrót. Ja tylko piszę, że według mnie nie ma, żadnej prawidłowości i nie ma co wysnuwać statystyk.
napisał/a: lisbeth871 2012-02-04 11:43
a ja dodam tyle że mój tata moją mamę potrafi zadziwić (i to nie zawsze pozytywnie) po 36 latach małżeństwa. Mama stwierdziła że ona całe życie poznaje mojego tatę.
Dla mnie dojrzałość to jest klucz w podejmowaniu wielu decyzji. Nie staż, nie wiek.
napisał/a: kania3 2012-02-04 13:42
Mocca napisal(a):Slub niczego nie zmienia w zyciu, a jak zmienia to juz jest cos nie tak.

Yyyy... ok..... Zależy od podejścia do ślubu. Dla mnie zmienia wszystko, bo dla mnie jest potężna przepaść między mężem, a chłopakiem.

kwiatlotosu napisal(a):
No tak, ale inaczej zna się partnera powiedzmy po miesiącu znajomości, a inaczej po kilku latach.

Ja tam nie widzę jakiejś specjalnie wielkiej rożnicy;) No ale ja zawsze trzeźwo patrzałam i żadne motylki mi trzeźwości umysłu nigdy nie zabierały.:P My to tak po 2-3 latach chcieliśmy, a wyszło dwa razy tyle. Niby wiedziałam po miesiącu, że to ten, ale jakby miał być ślub po roku, to chyba bym ze strachu umarła. Ale znam pary, które wzięły szybki ślub (jedna po roku, druga po 1,5 roku) i są bardzo szczęśliwi i zgodni. O wiele bardziej niż pary mieszkające ze sobą wcześniej po kilka lat.;) Tak naprawdę jak ktoś nie chce przed ślubem trzeźwo spojrzeć i widzieć niektórych rzeczy, to mu nawet i 10 lat chodzenia przed ślubem nie pomoże.
napisał/a: candela1 2012-02-04 13:52
kania napisal(a):kwiatlotosu napisał/a:

No tak, ale inaczej zna się partnera powiedzmy po miesiącu znajomości, a inaczej po kilku latach.

Ja tam nie widzę jakiejś specjalnie wielkiej rożnicy;)

wydaje mi się, że jednak musisz widzieć różnicę...
W trakcie miesiąca znajomości mogło nawet nie dojść do żadnej kłótni a nawet odmienności zdań. Po roku ma się jednak już te kłótnie za sobą, jakieś powązniejsze dyskusje, rozmowy na temat życia, światopoglądu. Widzi się jak partner reaguje, czu "rzuca mięsem" czy spokojnie rozmawia, czy potrafi iść na kompromis czy za wszelką cenę chce postawić na swoim, czy jest chorobliwie zazdrosny czy jednak ufa.
Ponadto zazwyczaj poznało się już jego rodzinę, jego stosunek do rodziców rodzeństwa (to wcale nie jest bez znaczenia), jak się zachowuje w stosunku do koegów i przy kolegach itd.
To są wszystko bardzo istotne sprawy, których, wybaczcie, ale nie da się zobaczyć po miesiącu związku...
napisał/a: kania3 2012-02-04 14:08
candela napisal(a):
kania napisal(a):kwiatlotosu napisał/a:

No tak, ale inaczej zna się partnera powiedzmy po miesiącu znajomości, a inaczej po kilku latach.

Ja tam nie widzę jakiejś specjalnie wielkiej rożnicy;)

wydaje mi się, że jednak musisz widzieć różnicę...
W trakcie miesiąca znajomości mogło nawet nie dojść do żadnej kłótni a nawet odmienności zdań. Po roku ma się jednak już te kłótnie za sobą, jakieś powązniejsze dyskusje, rozmowy na temat życia, światopoglądu. Widzi się jak partner reaguje, czu "rzuca mięsem" czy spokojnie rozmawia, czy potrafi iść na kompromis czy za wszelką cenę chce postawić na swoim, czy jest chorobliwie zazdrosny czy jednak ufa.
Ponadto zazwyczaj poznało się już jego rodzinę, jego stosunek do rodziców rodzeństwa (to wcale nie jest bez znaczenia), jak się zachowuje w stosunku do koegów i przy kolegach itd.
To są wszystko bardzo istotne sprawy, których, wybaczcie, ale nie da się zobaczyć po miesiącu związku...

Tak, tak. Z tym się zgadzam, że takie rzeczy trzeba poznać, jak najbardziej. :) Tylko u mnie było inaczej, bo zawsze zaczynało się od "tylko kolegi" i tak na prawdę od poznania światopoglądu zaczynałam każdą relację. Więc światopogląd, rodzinę, zachowanie w stosunku do kolegów i przy kolegach znałam dobrze jeszcze zanim byliśmy razem, bo to poznawałam tak całkiem na trzeźwo i dopiero potem przechodziło na wyższy poziom (albo w większej części nie przechodziło ). Potem to tak naprawdę tylko się kontynuowało te rozmowy. Dlatego ja osobiście różnicy w naszym przypadku różnicy nie widzę. U innych może być inaczej.
Jakbym do kłótni miała czekać, to bym sobie poczekała, bo się nie kłócimy w ogóle.:P

Raczej mi chodziło o to, że wszyscy niby mówią, że po iluś latach już jest jakaś rutyna, jakieś "przechodzenie", kłótnie częściej są itd, zero ekscytacji, a ja czegoś takiego nie zaobserwowałam. Raczej na plus, jak już.
napisał/a: candela1 2012-02-04 14:19
kania napisal(a):Jakbym do kłótni miała czekać, to bym sobie poczekała, bo się nie kłócimy w ogóle.:P

wow, a ja myslałam, że tylko Gerber żyje w związku, w którym nie ma kłótni
nadal zachodzę głowę jak przez kilka lat można się O NIC NIGDY nie pokłócić
napisał/a: kania3 2012-02-04 14:22
candela napisal(a):
kania napisal(a):Jakbym do kłótni miała czekać, to bym sobie poczekała, bo się nie kłócimy w ogóle.:P

wow, a ja myslałam, że tylko Gerber żyje w związku, w którym nie ma kłótni
nadal zachodzę głowę jak przez kilka lat można się O NIC NIGDY nie pokłócić


Nie mówię o braku różnicy zdań, tylko o braku kłótni.;) Jak coś komuś nie pasuje, to od razu mówi i się rozwiązuje zanim urośnie do rangi problemu. I już. Nie ma kłótni, bo nie ma o co, bo już po problemie.
napisał/a: lisbeth871 2012-02-04 14:26
napisal(a):Nie mówię o braku różnicy zdań, tylko o braku kłótni.

ja ze swoim miałam tylko jedną kłótnię a różnicy zdań mnóstwo..........
I mimo że jestem z nim krótko, mogę śmiało powiedzieć, że to jest mężczyzna przy którym chce być do końca życia.