Suknia ślubna to dla większości kobiet nie tylko kreacja. Gdy widzimy swoje odbicie w lustrze po założeniu sukni, bardzo często czujemy się jak byśmy urzeczywistniały marzenia z dzieciństwa - te o byciu księżniczką, która czeka na księcia.
Za czasów naszych babć czy mam „rynek ślubny” nie był tak rozbudowany jak teraz. Obecnie każda Panna Młoda może poprzez suknię wyrazić siebie, swoją osobowość i podkreślić indywidualność. Każda znajdzie coś dla siebie. Wybierać można spośród różnych wzorów, materiałów, długości i stopnia zdobienia.
Ja na „polowanie” swojej sukni wybrałam się z bratową sześć miesięcy przed ślubem. Koleżanki radziły mi, że ponieważ ślub przypada w lipcu, czyli w okres letni i jest wtedy najwięcej ślubów, to czas oczekiwania na suknię może się wydłużyć. Jak się później okazało podczas rozmowy z krawcową to i tak był już ostatni dzwonek na złożenie zamówienia.
Początkowo nosiłam się z zamiarem wypożyczenia sukni. Odwiodły mnie jednak od tego pomysłu moje przemyślenia i obawy, które mówiły mi, że jeśli coś się stanie podczas przyjęcia np. przez pomyłkę wyleję coś na siebie, ubrudzę suknię lub ją podrę to i tak będę musiała zapłacić pełną cenę.
Później pomyślałam, że może kupię suknię używaną. Szukałam ogłoszeń w internecie i gazetach, jednak w moim województwie nie znalazłam interesujących modeli. Nie chodzi nawet o wygląd samych sukien, ale o problem z ich wielkością. Noszę rozmiar 32/34 i to jak się okazało zaczęło stanowić problem.
Jak dopasować suknię do figury? Jak wybrać najlepszy krój?
- szczupłej Pannie Młodej nie zaszkodzi obszerny dół sukni lub bogato zdobiony gorset. Warto podkreślić talię i wykorzystać drapowania.
- Pannie Młodej noszącej rozmiar XL nie posłużą bufiaste rękawy czy suknie dopasowane, wręcz obcisłe. Na plus dla figury zadziała natomiast lejąca tkanina tj. jedwab czy muślin.
- niska Panna Młoda doda sobie centymetrów poprzez suknię z podwyższonym stanem
- wysokiej zaś centymetrów odejmą drapowania, bufiaste rękawy czy falbany. Talię warto podkreślić szerokim pasem lub obniżyć stan.
Jeśli już wiemy co nam pasuje, co pasuje do naszej sylwetki, możemy zastanowić się nad fasonem sukni. Wśród najbardziej znanych możemy wyróżnić pięć:
- bardzo często wybierana przez współczesne Panny Młode suknia „rybka” - to suknia noszona „przy ciele” z rozszerzanym od linii kolan dołem
- suknia prosta - jest tradycyjną suknią spływającą po ciele bez zbędnych wcięć w talii
- model romantyczny, zwany inaczej empire cechuje odcięcie pod biustem i lekko rozszerzony dół
- osobiście moja faworytka, czyli suknia klasyczna, nazywana przez Panny Młode suknią księżniczki. Góra jest najczęściej uszyta na bazie gorsetu, zaś dół jest obszerny, znacznie rozkloszowany
- łagodniejszą wersję stylu klasycznego, z węższą linią kroju reprezentuje suknia kształtem przypominająca literę A
Odpowiednio dobrana suknia doda Wam w dniu ślubu nie tylko urody, ale także pewności siebie. Ważne, żeby była wygodna i nie krępowała ruchów Panny Młodej. Nie będziesz przecież w niej jedynie stać czy siedzieć, ale bawić się do białego rana. Dobre dopasowanie zapewnią przymiarki u krawcowej, jednak warto zwrócić uwagę, aby suknię odebrać możliwie najbliżej dnia ślubu. Ja swoją odebrałam 3 tygodnie przed uroczystością i wisiała sobie w domu czekając na założenie. Gdy uczyniłam to w dniu ślubu okazało się, że schudłam i suknia mi się zsuwa, przez co stała się za długa. Na szczęście góra sukni w postaci gorsetu była zszyta z dołem. Moje bratowe, które pomagały mi się ubrać zawiązały go mocno, aby brzydko nie odstawał (gorset był bez ramiączek). Podczas ceremonii i przyjęcia adrenalina chyba działała, więc nie czułam, że mnie coś uwiera, jednak jak się okazało kilka dni po weselu gorset był tak mocno ściśnięty, że powodował gniecenie żeber, co z kolei poskutkowało moją wizytą w szpitalu na prześwietleniu. Lekarze stwierdzili, że żadne żebro nie pękło, jednak kilka prawych naciska na nerw i ból ustąpi samoistnie, ale dopiero po upływie około trzech tygodni. Moje bratowe miały poczucie winy, mama pilnowała, żebym smarowała miejsca ucisku różnymi maściami, a męska część rodziny natomiast śmiała się mówiąc, że „czego to kobiety nie zrobią dla urody - nawet same siebie krzywdzą”. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - bólu było sporo, to fakt, ale radości z noszenia sukni było wiele i sprawiło mi to wielką frajdę.
P.S. Jak wynika z historyjki na końcu jestem już po ślubie. Jako świeżoupieczona, szczęśliwa mężatka mogę Wam powiedzieć, że naprawdę warto postarać się, aby ten najważniejszy dzień był wyjątkowy. Wybierając suknię jeśli tylko możecie, kierujcie się swoimi marzeniami i Waszą wizją Was w niej. Ja miałam taką jaką sobie wymarzyłam i każdej z Was życzę tego samego.
Pozdrawiam Was ciepło - Ula