Tak jak już pisałam w poprzednim tekście, ja i mój narzeczony mieszkamy w różnych miastach, więc nasi rodzice raczej nie mieli możliwości spotkać się tak po prostu na przysłowiowej kawie lub gdzieś przypadkiem, np. podczas zakupów w supermarkecie.
Tradycja nakazuje, aby pierwsze spotkanie między rodzicami przyszłych nowożeńców odbyło się w domu panny młodej dlatego też moi rodzice zaprosili przyszłych teściów na sobotni obiad do nas. Mama przez kilka dni zastanawiała się jakie pyszności przygotować. Nie ukrywam, że przede wszystkim zależało jej na trafieniu w kulinarny gust mojego przyszłego teścia, co niewątpliwie jej się udało.
Ale od początku:
Rodzice Michała przyjechali do nas w pewne sobotnie przedpołudnie. Moja mama dostała piękny bukiet kwiatów i filiżankę, a tata butelkę wysokoprocentowego trunku.
Początkowo oboje z Michałem obawialiśmy się chwil niezręcznej ciszy, której można się było spodziewać. Ku naszemu zaskoczeniu takich momentów praktycznie nie było. Rodzice od razu znaleźli ze sobą wspólny język. Muszę przyznać, że pierwsze lody przełamali bardzo szybko. Z racji tego, że w tamtym okresie staliśmy przed wyborem sali weselnej i wahaliśmy się pomiędzy dwoma lokalami, postanowiliśmy pojechać wraz z rodzicami pod oba adresy i spytać ich o zdanie. To był dobry pomysł, ponieważ każdy z rodziców wniósł jakieś cenne uwagi po obejrzeniu sal. Po powrocie do domu zaczęła się rozmowa na temat samych uroczystości ślubno-weselnych. Padały pytania: na ile osób, kogo my młodzi chcielibyśmy zaprosić, a kogo rodzice, kiedy zaczynamy konkretne przygotowania i oczywiście, kto za co płaci. W naszym przypadku rozmowa o kosztach przebiegła nawet lepiej niż mogliśmy się tego spodziewać. Rodzice postanowili podzielić wszystkie koszty na pół, nie zważając na konwenanse typu - panna młoda płaci za to, a pan młody za tamto.
Najlepszym dowodem na to, że rodzice przypadli sobie do gustu był fakt, że moi przyszli teściowie zamiast wrócić do domu po obiedzie, wyjechali następnego dnia po późnym śniadaniu. To chyba mówi samo za siebie.
Relacje między rodzicami są istotne, ważniejsze jednak jest to, jakie stosunki zapanują między nami, a naszymi przyszłymi teściami. Musimy się starać, aby były one jak najlepsze. Nie oczekujmy, że teściowie będą się zachowywać jak nasi rodzice. Starajmy się przy tym ograniczyć porównania.
Wiadomo, że nie z każdym uda się ułożyć przyjacielskie, ciepłe relacje. Jesteśmy ludźmi, mamy swoje wady, zalety, przyzwyczajenia, które innym mogą się nie spodobać. Nawet jeśli między Tobą, a rodzicami narzeczonego (lub narzeczonej) nie jest najlepiej, próbujmy to zmienić. Niech stosunki między Wami będą chociażby poprawne. Szanujmy się wzajemnie. My podczas tych starań nie zapominajmy, że to rodzice naszego przyszłego współmałżonka (współmałżonki). To oni go (lub ją) wychowali, przekazywali swoją wiedzę i darzyli uczuciem. Nie stawiajmy ukochanej osoby w sytuacji, w której musiałaby wybierać albo „ty” albo „oni”. To tyczy się również teściów. Jeśli czyta to jakaś teściowa lub teść pamiętajcie, że to właśnie tę osobę Twoje dziecko wybrało na życiowego partnera, więc również postarajcie się nie traktować jej (lub jego) jak intruza.
Jak każdy rodzaj związków międzyludzkich, związek z teściami wymaga pracy obu stron. Starajmy się ułożyć go sobie jak najlepiej. Zróbmy to nie tylko dla siebie, ale także dla naszej drugiej połówki.
Trzymam kciuki za Wasze i swoje starania, a także, jeśli jeszcze się nie odbyły - owocne spotkania zapoznawcze.
Pozdrawiam Was ciepło - Ula