Tuż po weselu...
Po sprzątaniu, nocy poślubnej i poprawinach wszystko zaczyna się toczyć inaczej. Trzeba odpakować ślubne prezenty, policzyć zebrane pieniądze i podziękować gościom za przybycie. Dziękowanie wszystkim, którzy byli obecni na tak ważnej uroczystości jest bardzo miłym gestem ze strony nowożeńców. Bardzo często młodzi rozsyłają podziękowania, do których dołączają zdjęcie z sesji fotograficznej. Dobrą okazją do okazania swojej wdzięczności jest podróż poślubna. Wysłanie podziękowań oraz pozdrowień z miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy taką drogą jest niesłychanie miłym gestem, ale obecnie rzadko praktykowanym. Częściej załatwia się to drogą telefoniczną lub mailem.
Nowa rodzina – nowa rzeczywistość
Przyjęte jest, że po ślubie swoich dzieci ich rodzice przechodzą na „ty” a nowożeńców obowiązują zwroty „mamo” i „tato” w odniesieniu do rodziców współmałżonka. Na początku ciężko przemóc swoje psychiczne bariery, jednak jest to tylko kwestia przyzwyczajenia.
W przypadku nowej rodziny najważniejsze jest optymistyczne nastawienie. „Mam większą rodzinę!”. A to oznacza – więcej znajomości, więcej osób z którymi mogę porozmawiać oraz więcej miłych spotkań!
Formalności po ślubie
Nikt nie lubi załatwiać formalności w urzędach, jednak po ślubie jest to obowiązkiem. Panna młoda musi wymienić dowód osobisty i prawo jazdy (jeżeli posiada), a w przypadku zmiany zameldowania – musi to także uczynić pan młody. Kolejną formalnością jest NIP 3, czyli aktualizacja naszych danych w Urzędzie Skarbowym. Należy też zmienić swoje dane w banku i funduszu emerytalnym, a potem z czasem informować inne instytucje o zmianach (pracodawcę, lekarza rodzinnego, operatora komórkowego itd.). Nie są to zbyt przyjemne czynności, ale na pewno w jakimś sensie dzięki nim coraz silniej wtapiamy się w nową rzeczywistość. Inne nazwisko, inny adres – pozostaje tylko nowe życie.
Podróż poślubna
Dawniej w podróż poślubną młoda para wybierała się natychmiast po weselu, która zwykle trwała miesiąc, dlatego też nazywała się „miesiącem miodowym”.
Nazwa czasu po ślubie wywodzi się stąd, iż chcąc zapewnić swoim potomkom zdrowie i siłę, małżonkowie jedli w tym czasie dużo miodu.
Niestety, dzisiejsze realia skracają miodowy miesiąc do „miodowego tygodnia” a czasem nawet do „miodowego dnia” razem dzień po weselu...Jednak aby tradycji wyjeżdżania w podróż poślubną stała się zadość trzeba po prostu postawić na swoim. Jedziemy i koniec! Najlepiej zaplanować ją wcześniej albo uzgodnić jej termin i miejsce pobytu tuż po ślubie, kiedy dysponujemy odpowiednimi funduszami, które zebraliśmy (często na oczepinach zbiera się na podróż poślubną). Pomysłów jest tyle, ilu ludzi – jednym się marzy rejs statkiem po Morzu Śródziemnym, innym egipskie piramidy, a jeszcze inni wolą się skryć w polskich górach. Najważniejsza jest konsekwentność i stanowczość w realizowaniu swoich marzeń. Jesteśmy piękni, młodzi, zaczynamy wspólną drogę życia i zanim się zestarzejemy musimy intensywnie przeżyć swoje uniesienia i mieć co wspominać po latach. Bo kiedy powtórzy się tak dogodny pretekst do wyjazdu? Być może nigdy. Zresztą podróż poślubna jest pierwszym i najprzyjemniejszym etapem wchodzenia w nową, małżeńską rzeczywistość. Właśnie wtedy jest łatwiej budować obraz nowych „my” jako nowej rodziny, dlatego też podróż po ślubie (albo chociaż krótki wyjazd) jest bardzo potrzebny.
Wspólne mieszkanie
Po ślubie do zadań świeżo upieczonych małżonków należy też przyszykowanie wspólnego mieszkania. Współcześnie ciężko jest stwierdzić, czy zawarcie związku małżeńskiego diametralnie zmienia sytuację młodych par. Dawniej nie było częstych przypadków mieszkania razem przed ślubem, dlatego też urządzano oficjalne przenosiny panny młodej do domu teściów lub nowego domu. Znowu rodzina żegnała już mężatkę błogosławiąc i życząc szczęścia oraz wyposażając ją w wyprawny kufer, a druhny śpiewały obrzędowe pieśni. W nowym domu młodą mężatkę przyjmowano chlebem i solą, a nieraz wystawiano ucztę. Dzisiaj większość par jeszcze przed ślubem mieszka ze sobą, dlatego też po weselu wracają do znanej rzeczywistości, którą stworzyli już wcześniej. Przybywa tylko trochę nowych sprzętów oraz elementów dekoracyjnych.
Z kolei ludzie, którzy przed ślubem nie mieszkali ze sobą, stają wobec zupełnie nowej rzeczywistości. Zaczynamy mieszkać z człowiekiem, którego dobrze znamy i bardzo kochamy, co wydaje się być szczytem wszystkich naszych marzeń! Jednak dopiero właśnie wtedy doświadczamy na własnej skórze jego wad; poznajemy "od kuchni" przyzwyczajenia partnera. Raczej nie ucieszymy się na widok stosu brudnych skarpet pod łóżkiem lub niepozmywanych naczyń. Co wtedy? Wtedy z pomocą przychodzi nam sztuka małżeńskiego kompromisu, negocjacji. Tak naprawdę dopiero wtedy w pełni doświadczamy drugiego człowieka, a z tych różnych strzępek powszednich chwil budujemy swoją nową rzeczywistość, w której jesteśmy „my”, nie tylko „ja” ,czy nie tylko „ty”. Nie jest to proste, ale na pewno owocne, co potwierdza większość szczęśliwych par, które z rozrzewnieniem wspominają pierwszy etap swojego małżeństwa. To oznacza tylko jedno: nowa rzeczywistość ma kolor intensywnej czerwieni.