Czy warto bać się nauk przedmałżeńskich?

Decydując się na ślub kościelny musimy wziąć pod uwagę obowiązek przedłożenia w parafii zaświadczenia o obecności na naukach przedmałżeńskich.
/ 28.02.2010 11:49
Decydując się na ślub kościelny musimy wziąć pod uwagę obowiązek przedłożenia w parafii zaświadczenia o obecności na naukach przedmałżeńskich.

Jeżeli w szkole średniej uczęszczaliście na lekcję religii, w ostatniej klasie powinniście otrzymać takie właśnie zaświadczenie. W większości parafii zwalnia ono z obowiązku uczestnictwa w naukach. Warto więc spytać narzeczonego bądź narzeczonej czy posiada takowy dokument. Jeśli nie - trzeba będzie na nie uczęszczać.

Czy warto bać się nauk przedmałżeńskich?

W naszym przypadku oboje mogliśmy być zwolnieni z nauk, jednak okazało się, że moje zaświadczenie wystawione przez księdza w klasie maturalnej zaginęło (najprawdopodobniej podczas niedawnej przeprowadzki), co poskutkowało niedzielnymi spotkaniami w parafii.
Nie wiem jak Wy, ale my postanowiliśmy odbyć nauki kilka miesięcy przed ślubem, żeby na spokojnie z nimi zdążyć.

Katechezy przedmałżeńskie to dziesięć 45-minutowych spotkań z księdzem, który przedstawia rozmaite zagadnienia wiążące się zarówno z okresem narzeczeństwa, małżeństwa, jak również samego przebiegu uroczystości zaślubin.

My na pierwszych zajęciach otrzymaliśmy kartkę z naszymi nazwiskami i wątkami poszczególnych katechez, na której po każdym spotkaniu ksiądz składał swój podpis.
Tematy poruszane:
  • chrześcijańskie narzeczeństwo
  • czystość w narzeczeństwie i czystość małżeńska
  • naturalne i prawne przeszkody do zawarcia małżeństwa
  • sakramentalność małżeńska
  • zobowiązania przymierza małżeńskiego
  • małżeństwo znakiem jedności Chrystusa i Kościoła
  • rodzina wspólnotą Kościoła domowego
  • odpowiedzialne rodzicielstwo
  • zagrożenia miłości małżeńskiej i rodzinnej
  • liturgia sakramentu małżeństwa
Jak wygląda samo spotkanie? Kilka par siedzi w sali i słucha jak ksiądz opowiada o rozmaitych sprawach. Co ciekawe, księża prowadzili po 2 zajęcia w ciągu całego cyklu. Zmieniali się co niedzielę. Jednego lepiej się słuchało, innego gorzej, z niektórym zdaniem można było się zgodzić, z innym nie. Nic dziwnego. Każdy z nas ma swój system wartości i swoje poglądy. Nie będę Was oszukiwać - podobnie jak zapewne większość par myśleliśmy, że nauki będą nudnym, monotonnym monologiem, którego przez 10 tygodni będziemy zmuszeni słuchać. Co ciekawe, okazało się, że po każdym spotkaniu dzieliliśmy się z narzeczonym swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi tematu poruszanego przez księdza, co z kolei sprawiło, że jeszcze lepiej się poznaliśmy.

Oczywiście nie oszukujmy się - żaden kurs nie sprawi, że duchowo będziemy w 100% gotowi do małżeństwa. Dobrze byłoby, aby jednak skłaniał do refleksji. Małżeństwo powinno być związkiem na całe życie, więc jeśli mamy możliwość skrupulatnego przygotowania się do niego to czemu nie skorzystać? Na pewno nic nie stracimy.

Przy okazji nauk przedmałżeńskich wypadałoby poruszyć również kwestię poradni rodzinnej, w której narzeczeni muszą odbyć 3 spotkania, ale sami jeszcze w niej nie byliśmy. Gdy tylko to się zmieni, na pewno podzielę się z Wami wrażeniami.

Pozdrawiam Was ciepło - Ula

Redakcja poleca

REKLAMA