Tradycyjną techniką synastryczną jest porównywanie dwóch horoskopów, szczególnie wzajemnych aspektów między planetami i innymi elementami. Od strony obliczeniowej wygląda to identycznie jak w przypadku porównywania np. solariusza lub pozycji planet progresywnych, a więc wpisuje się horoskop jednej osoby w pierścień zewnętrzny na horoskopie drugiej osoby.
- Najlepiej osobę starszą umieścić w kole wewnętrznym, a młodszą na zewnątrz, przez co otrzymamy układ podobny do układów prognostycznych (planety w pierścieniu zewnętrznym są jednocześnie pozycjami tranzytów dla osoby starszej w momencie urodzenia osoby młodszej).
- Kolejna czynnością jest porównanie pozycji każdej planety, kątów horoskopu i ewentualnie innych punktów (szczególnie Węzłów Księżycowych) kolejno ze wszystkimi pozycjami w drugim horoskopie.
- Otrzymamy w ten sposób zestaw aspektów dla relacji między tymi osobami, przy czym zwykle przyjmuje się zakres ich działania do 2 stopni kątowych (dla Słońca i Księżyca do 5°; podobnie dla Marsa i Wenus przy horoskopach partnerskich kobiety i mężczyzny).
- W interpretacji horoskopu porównawczego najważniejszymi elementami są jak zawsze Słońce i Księżyc. Ich wzajemne aspekty wskazują na podstawową relację między osobami. Przy braku aspektów między światłami należy zanalizować ich pozycje w obu horoskopach, a także przewagę żywiołów.
- Następnie porównać pozycje Słońca i Księżyca jednej osoby z domami drugiej (np. jeżeli Słońce stoi w XII domu drugiej osoby, to będzie ona ograniczała ekspresję pierwszej).
Podobnie postępujemy z pozostałymi planetami, w zależności od interesującego nas obszaru współpracy czy relacji obu osób. Znaczenia planet pozostają takie same jak przy interpretacji horoskopu indywidualnego z odpowiednią modyfikacją.
Układem uważanym tradycyjnie za najgorszy w synastrii jest koniunkcja jakiejś planety jednej osoby z Południowym Węzłem Księżycowym (Ogonem Smoczym) drugiej, co interpretuje się jako wykorzystywanie, gnębienie i drenowanie (swego rodzaju psychiczny "wampiryzm") pierwszej przez drugą.
