opętanie

napisał/a: ~gość 2009-06-24 09:29
Nie potrafię dać sobie rady z interpretacją niedawnego, bardzo wyrazistego snu. Może praktyk coś zasugeruje?
"Przyszłam do mieszkania, które zajmowała zakonnica. Znałam ją. To była starsza kobieta. Przyszłam ze sporą ale dosyć lekką torbą. Zdaje się, że to ja ją ostrzegłam, co ma się stać. Albo obie skądś to wiedziałyśmy. Ktoś miał zostać opętany i pod wpływem złych mocy popełnić morderstwo przez odcięcie głowy. Widziałam (chyba oczyma wyobraźni) tę głowę, nie wiem czyją. To nie ja miałam być opętana, ani ona ale strasznie się bałyśmy. Zło normalnie wisiało w powietrzu, czuć było jak się zbliża. Obie spieszyłyśmy się, bo zakonnica miała opuścić to mieszkanie, które z jakiegoś powodu nie było bezpieczne. To chyba tam miało kogoś dopaść złe. Wiadomo było, że morderstwo popełni jakiś młody mężczyzna. Wtedy skądś znalazł się taki w pokoju. Sprawiał całkiem sympatyczne, poczciwe wrażenie. Stał przy oknie, patrzył na winnicę na zewnątrz i pytał retorycznie: "Dlaczego ja? Jestem taki młody". Wiedział, że ucieczka nie ma sensu i nie ma sposobu na uniknięcie tego. W tej w sumie ucieczce mojej i zakonnicy istotne było, że zwolniłyśmy i bardzo ostrożnie nie dotykając palcami bezpośrednio, zawijałam przy jej pomocy w jakieś folie, papier, serwetki dwie kanapki. Niezwykle ważne było, żeby nie zostawić na nich odcisków palców. Chyba chodziło o to, żeby nas potem nie skojarzono z tym mającym się wydarzyć morderstwem, bo nie umiałybyśmy się logicznie wytłumaczyć, skąd wiedziałyśmy i dlaczego nie zrobiłyśmy nic, aby temu zapobiec.
Potem ona chyba guzdrała się w mieszkaniu, zabierając jeszcze coś z łazienki, gasząc światła, a ja wyszłam z torbą przed blok. Skądś tam wziął się mój syn, który niósł moją torbę. Czuliśmy się bardzo niepewnie, bo wokół pełno było ludzi, mieszkańców o złych, powykrzywianych twarzach i złych zamiarach. Syn mnie poganiał i chyba trochę odstraszał tubylców. Oni wyglądali tak, jakby na razie dawało się ich jeszcze pohamować ale zdawaliśmy sobie sprawę, że czasu mamy coraz mniej a potem nic ich nie zatrzyma."