Dlaczego, mimo apeli psychologów, kampanii społecznych, które przypominają, że klapsy są niedobrą i nieskuteczną metodą wychowawczą, nadal je wymierzamy? Dlaczego tak trudno nam uznać, że nawet przypadkowy klaps na długo pozostaje w pamięci dziecka? Dlaczego tak łatwo wykorzystujemy swoją przewagę fizyczną i upokarzamy dziecko? Czyżby dla jego dobra? Bo taka często pojawia się odpowiedź. Niektórzy dorzucają jeszcze, że lanie, które sami dostali od rodziców, im nie zaszkodziło i wyrośli na porządnych ludzi. Trudno to zrozumieć. Bez klapsów można być szczęśliwszym rodzicem i mieć szczęśliwe dziecko.
Ja przecież nikogo nie biję
Kiedy z prasy dowiadujesz się o kolejnym pobitym czy wręcz zakatowanym dziecku, zastanawiasz się, jakim trzeba być potworem, żeby zrobić coś takiego. Ale problem zaczyna się, kiedy próbuje się zdefiniować pojęcie bicia. Wielu dorosłym bicie kojarzy się z przemocą, z bestialskim zadawaniem bólu, z patologicznymi zachowaniami, a nie ze swojskim, niewinnym klapsem wymierzanym w słusznych intencjach (statystyki pokazują, że aż 80 procent rodziców nie uważa klapsów za bicie).
Jak by tego nie nazywać – klaps jest formą przemocy wobec dziecka, rodzic wykorzystuje przewagę fizyczną, by je ukarać. I na tym się nie kończy. A trzeba pamiętać jeszcze o upokorzeniu, jakie ze sobą niesie, o wpływie na późniejsze relacje z ludźmi (dzieci bite biją rówieśników, a kiedy dorosną, nie potrafią negocjować i rozwiązują konflikty z pozycji siły).
Niewinne oblicza przemocy
Przemoc wobec dziecka może mieć różne oblicza. To nie tylko bicie. Słowa też mogą ranić. Nierzadko dziecko, i to czasem całkiem malutkie, słyszy, że jest niedobre, głupie, nieposłuszne, a jak się nie poprawi, to mamusia je odda i weźmie sobie nowe, grzeczne. Niby nic, potok słów zdenerwowanej mamy, która być może nie przywiązuje do nich wielkiej wagi. Ale maluch, który często słyszy podobne opinie, nabiera przekonania, że jest do niczego, a jako dorosły latami będzie leczyć się z poczucia niskiej samooceny, skłonności do depresji czy niekontrolowanej agresji.
Klaps, szybka droga donikąd
Kary cielesne nie przynoszą żadnych korzyści wychowawczych. Pociągnięcie za ucho, popychanie, potrząsanie dzieckiem czy klapsy nie tylko nie pomagają w opanowaniu niewłaściwych zachowań, ale prowadzą do pogłębienia się problemu. Klaps to porażka bezradnego rodzica, któremu zabrakło innych metod wychowawczych. Dziecko, które zostało potraktowane w taki sposób, pamięta tylko ból i upokorzenie, nie myśli o swoim występku. Jego gniew i żal przesłonią poczucie skruchy, którego w przeciwnym razie być może by doznało. Jest mało prawdopodobne, że w ten sposób wpoisz mu autentyczne posłuszeństwo – będzie może tylko potulniejsze ze strachu przed fizyczną siłą. Klaps jest zawsze biciem słabszego. Wszyscy zgadzają się z tym, że nie należy tego robić, tego też uczysz swoje dzieci. Żywo reagujesz, gdy jakieś dziecko potrąci twoje czy rzuci mu piaskiem w oczy. A gdzie giną te refleksje o zadawaniu bólu słabszym, gdy ręka rodzica wymierza klapsa albo szarpie malucha?
Jeszcze chwila i wyjdę z siebie
Idealni rodzice występują tylko w łzawych serialach. Dzieci są sensem życia dla wielu z nas, ale czasem swoim zachowaniem byłyby w stanie wyprowadzić z równowagi nawet świętego. I nic w tym dziwnego. Nie to jest złe, że czasem się denerwujemy, ważne jest, żeby umieć sobie z tym poradzić i nie karać dziecka za własną złość i bezsilność.
Niełatwo w takiej trudnej chwili, pod wpływem stresu analizować swoje zachowanie, ale warto wiedzieć, że problem nie leży po stronie dziecka. To my mamy problem z opanowaniem emocji i to my musimy sobie z tym poradzić, a nie szukać winy w dziecku („to przez niego, bo mnie nie słucha”, „doprowadził mnie do takiego stanu”, „to bardzo trudne dziecko”). Jeśli nie masz dobrych wzorów wychowawczych, musisz je wypracować na własna rękę. A sposobów może być wiele. Możesz rozmawiać z innymi rodzicami, czytać poradniki o wychowaniu dzieci, a nawet szukać pomocy u psychologa. Jeśli wybuchy złości zdarzają się często, jeśli tracisz w takich chwilach panowanie nad sobą albo, co gorsza, zdarza ci się w niekontrolowany sposób uderzyć lub szarpnąć dziecko – porozmawiaj o tym z lekarzem dziecka lub własnym albo z psychologiem czy psychoterapeutą.
Z drugiej strony
O co poprosiłoby cię twoje dziecko:
• Nie podnoś na mnie ręki, nawet, jeśli miałby to być „zwykły” klaps.
• Nie szarp, nie popychaj i nie tarmoś. Upokarzasz mnie, ale możesz mi też wyrządzić krzywdę.
• Nie ośmieszaj i nie rań słowami, to przynosi tylko żal i wstyd. Uświadamiasz mi swoją władzę i moją bezsilność, a ja czuję bezradność i nie wiem, jak się mogę poprawić.
• Nie krzycz i nie strasz. Nie opowiadaj, że jak będę niegrzeczne, to mnie oddasz. To mnie przeraża.
• Nie wzbudzaj poczucia winy, mówiąc: „Widzisz, co zrobiłeś? Przez ciebie mamusia jest smutna i boli ją serce”.
Żeby nie żałować
Nawet zrównoważeni rodzice czasem podlegają działaniu tak silnego stresu, że ku własnemu zdumieniu zaczynają krzyczeć na dzieci, szarpać je, popychać lub straszyć karami, których wprowadzenie w czyn nawet by się im nie śniło.
1. Jeśli czujesz, że to nadchodzi, odsuń się od dziecka lub wyjdź z pokoju, zanim zrobisz coś, czego potem będziesz żałować. Policz do dziesięciu (albo do stu, jeśli trzeba), głęboko oddychaj.
2. Staraj się pomyśleć o czymś przyjemnym, przypomnij sobie np. jakieś miłe zdarzenie z dzieckiem (to pozwoli ci szybko zmienić do niego nastawienie).
3. Wyżyj się na czymś. Jeśli jesteś tak zła, że masz ochotę walić pięściami, natychmiast odejdź od dziecka i poszukaj sobie innego celu; uderz w poduszkę (w drugim pokoju, żeby nie przestraszyć dziecka), pobiegaj w kółko, podskakuj. Wytłumacz dziecku: „Denerwuje mnie to, co robisz. Myślę, że jak się przejdę ze dwa razy po pokoju, złość mi przejdzie”. Nie wyładowuj złości w sposób, którego nie chciałabyś później widzieć u dziecka (trzaskając drzwiami, rzucając talerzami).
4. Uważaj na to, co mówisz. Spróbuj poćwiczyć wyrażanie uczuć w sposób racjonalny, przy użyciu słów, które pokażą dziecku, jak się czujesz, ale nie będą dla niego bolesne. Zamiast mówić: „Jesteś taki niedobry! Nigdy mnie nie słuchasz!”, powiedz raczej: „Kiedy mnie nie słuchasz, bardzo się gniewam i mam ochotę krzyczeć”. Unikaj słów „nigdy” i „zawsze”.
5. Przelej to na papier. Kiedy jesteś na krawędzi wytrzymałości, spróbuj opisać swoje emocje. Pisz prosto z mostu, nie ubieraj myśli w wykwintne słowa. Będziesz zdziwiona terapeutyczną mocą kartki i długopisu.
6. Wypłacz się i wyżal. Jeśli jesteś aż tak zła na malca, że nic nie jest w stanie ci już pomóc, zadzwoń do koleżanki lub do kogoś z rodziny, kto umie słuchać, i wypłacz swoje żale i złość. Zrób to, gdy dziecko śpi lub jest z kimś na spacerze.
7. Przyjrzyj się sobie. Jeśli wiesz, co wytrąca cię z równowagi, łatwiej możesz się kontrolować. Gdy zbyt często wpadasz w złość, spróbuj wynotować sytuacje, w których tak się dzieje. Może uda ci się wyciągnąć twórcze wnioski.
8. Nie daj się zaskoczyć. Wybuchy złości częściej trafiają się w trudne dni: gdy dziecko jest marudne, kapryśne, gdy masz problemy w pracy, pokłóciłaś się z mężem i zepsuła ci się pralka. W takich chwilach nie dolewaj oliwy do ognia (np. nie zabieraj malucha do sklepu po nowe buty).