„Ho, ho , ho, czy są tu grzeczne dzieci?” - to pytanie wzbudza chyba w każdym dziecku niepewność , czy byłem grzeczny?, czy dostanę prezent? Ja zawsze podczas wizyty Mikołaja odczuwałam niepokój, bo w jednej chwili przypominały mi się „grzeszki” minionego roku. Pojawiało się wewnętrzne pytanie, czy byłam grzeczna i czy mogę odpowiedzieć na pytanie jegomościa w czerwieni – „taaak… są grzeczne dzieci”. Zazwyczaj w tej odpowiedzi wyręczali mnie rodzice, zapraszając Mikołaja do domu. A potem wierszyki, piosenki – generalnie - popisy, które nie wiem czy do końca każde dziecko lubi, gdyż towarzyszy im ten trudny do opisania dreszcz emocji. Dziecko samo nie wie, czy się cieszy, czy boi… Niepewny stan chwili zawsze rekompensuje moment dobywania przez Mikołaja prezentów z worka.
Pamiętam, jak kiedyś zauważyłam wystającą z mikołajowego worka rózgę… i pomyślałam sobie: hmmm jednak to prawda z tą rózgą, ona dla kogoś jest – a zaraz potem ściskając lalkę doszłam do wniosku, że opłaca się być grzecznym… Rózga była oczywiście elementem całego „przedstawienia” – dla uwiarygodnienia faktu istnienia Mikołaja i jego całorocznych obserwacji zachowania dziecka. On obserwował mnie przez cały rok, a ja po otrzymaniu prezentów, przyglądałam się jemu i pamiętam, jak kiedyś po jednej z wizyt zwróciłam uwagę, że miał takie same kozaki jakie nosi nasz sąsiad… To dowód na to jakim przeżyciem dla dziecka jest owa, wyczekiwana cały rok, wizyta.
Prezenty…
Patrząc z perspektywy lat oraz z punktu widzenia mamy czterolatka - doceniam ówczesne starania moich rodziców „sprowadzenia na czas” węgierskiej kuchenki – zabawki, o której marzyły wtedy wszystkie dziewczynki. Teraz sklepy prześcigają się w świątecznych ofertach. Bombardują zmysły kolorem i dźwiękiem. Dzieci mogą wybierać w zabawkach. Tych tanich (do pierwszego użycia) i tych markowych. Ciężko jest zatem wybrać prezent, którego jeszcze dziecko nie ma. Mój mały synek, kiedy zapytałam go co chciałby dostać od Mikołaja, odpowiedział: chcę żeby przyniósł mi siebie. Warto zatem przemyśleć każdy zakup prezentu, bo zazwyczaj prezent „przestaje żyć” po kilku dniach, a wrażenia po wizycie Mikołaja zostają na lata. Ja np. lubię sama organizować te wizyty, ale można skorzystać z usług wyspecjalizowanej firmy, zazwyczaj jednoosobowej – „Firmy Mikołaj”.
Ile kosztuje Mikołaj
Na potrzeby tego wieczoru można wynająć Mikołaja, którego około półgodzinna wizyta kształtuje się w granicach 70 – 150 zł. „Firma Mikołaj” zorganizuje zakup prezentu, dowiezie go i wręczy. Musimy jednak liczyć się z tym, że za każde dodatkowe zlecenie i atrakcje w postaci np. Śnieżynki , czy świątecznego hitu zaśpiewanego przez Mikołaja - zapłacimy.
Chcąc zaoszczędzić , a przy tym samemu wykazać się kreatywnością, można zaopatrzyć się w mikołajowy strój, który będzie nam służył kilka lat i ubrać w niego np. sąsiada. Ten magiczny wieczór wyjątkowo sprzyja integracji sąsiedzkiej, gdyż wśród nich zazwyczaj szuka się „Mikołajów”. Pozostają też wujkowie, znajomi, z którymi zorganizujemy wizytę na zasadzie – ty przyjdź do mojego dziecka jako Mikołaj, później ja pójdę do twojego.
Jeśli nie możemy znaleźć „Mikołaja” pozostaje pozostawienie prezentu pod poduszką. Ale i wokół tego, można zbudować taką atmosferę, którą dziecko zapamięta na długi czas. A dowodem jego nocnej wizyty, może być ślad sań renifera na niebie. Zawsze jakiś znajdziemy…
Ho, ho, ho – do zobaczenia za rok!