- Rozmowa dwóch dresiarzy:
- BMW wypuszcza nowy model.
- Jaki?
- Ze szklanymi drzwiami!
- Po co?
- No, żeby było widać cały pasek na dresie!
- Pewien rolnik, po wypadku pozwał kierowcę do sądu. W sądzie prawnik pyta rolnika:
- Na miejscu wypadku powiedział pan policji, że czuje się świetnie, czyż nie?
- To było tak. Wstałem rano, wziąłem krowę na postronek ...
- Zadałem panu proste pytanie, proszę odpowiedzieć tak, lub nie. Czy na miejscu wypadku powiedział pan policji, ze czuje się świetnie?
- No więc szedłem poboczem z moją krową na pastwisko...
- Sądzie, protestuję! Mamy zeznanie policji, stwierdzające, że powód na miejscu wypadku stwierdził, że czuje się świetnie, natomiast teraz nie chce tego przyznać...
Sąd oddalił protest i rolnik mówi dalej:
- Więc jak już mówiłem szedłem z krową na pastwisko, kiedy nagle uderzyła w nas ta wielką ciężarówką. Mnie rzuciło na jedną stronę szosy, krowę na drugą. Słyszałem jak biedne zwierze porykuje z bólu, ale nie mogłem się podnieść, bo miałem złamaną nogę. Wtedy przyjechał policjant, najpierw podszedł do krowy i usłyszałem strzał. Podszedł do mnie z pistoletem w ręce, powiedział, że musiał zabić krowę, bo była zbyt poraniona i zapytał się mnie jak się czuję...
- Jedzie facet maluchem, patrzy, a z naprzeciwka BMW, w nim czterech łysych, głośna muzyka, łokcie za oknami. Bach! Zderzyli się. Maluch cały zdezelowany, a w BMW tylko zderzak lekko zarysowany. Łysi wyskakują, obrzucają dziadka wyzwiskami i chcą się bić. Wystraszony staruszek mówi:
- Panowie, ale ja nie mam żadnych szans, was jest czterech.
Łysi się naradzają i po chwili jeden z nich odwraca się i mówi:
- No dobra, Mietek i Baton są z tobą...
- Opowieść kierowcy:
Jechałem jak zwykle rano do pracy. Przede mną jechała blondynka. I wyobraźcie sobie, że przy prędkości 120 km/h siedziała z twarzą tuż przy lusterku i robiła sobie makijaż. Na moment odwróciłem głowę, a kiedy spojrzałem znowu okazało się, że blondynka wjechała połową auta na mój pas!
I chociaż jestem naprawdę twardym facetem, to tak się przestraszyłem, że golarka i kanapka wypadły mi z rąk. Kiedy próbowałem kolanami opanować kierownicę, komórka wleciała mi akurat prosto do kubka z gorącą kawą, który trzymałem między nogami. Kawa naturalnie się wylała i poparzyła moją męskość. Przez tą babę mój telefon nadaje się do wyrzucenia. Jak ja nie cierpię kobiet za kierownicą...
- Zima. Do przydrożnego baru wchodzi kierowca tira. Siada przy barze spluwa na podłogę i mówi:
- Poproszę setkę. Pier...y matiz....
Barman nalewa setkę. Facet pije i mówi:
- Jeszcze raz seteczkę. Tfu! Pier...y matiz...
Barman zdziwiony nalał setkę. Facet wypił i mówi:
- Jeszcze jedna setka. Tfu! Pier...y matiz...
Barman nie wytrzymuje i wreszcie pyta:
- Czemu za każdym razem pan spluwa i przeklina jakiegoś matiza?
- Zakopałem się w zaspie 30-tonową scanią i nie mogę wyjechać. Podjeżdża matiz, wysiada kierowca i mówi, że mnie wyciągnie, a ja mu na to:
- Panie, jak mnie pan wyciągniesz tym matizem, to ja panu ze szczęścia dobrze zrobię. Tfu! Pier...y matiz...
Zobacz także: Dowcipy o kierowcach - część 2
Źródło: Wydawnictwo Printex