narzeczony pije, a ja jestem w ciąży

napisał/a: basiaBZZZ 2009-07-16 14:35
Chciałam spytać się Was o radę i prosić o obiektywne opinie. Sama nie mam dystansu do pewnych spraw i dlatego pomoc "z zewnątrz" będzie mi bardzo potrzebna.
Moja sytuacja wygląda następująco: jestem w pierwszym trymestrze ciąży, 1,5r. temu poroniłam na początku 3 miesiąca. Bardzo to przeżyliśmy razem z partnerem, ale teraz pojawiło się nowe światełko, z czego niezmiernie jesteśmy szczęśliwi. Jedynym problemem jest to, że narzeczony pije. O alkoholizmie mówić nie mogę, ale codziennie przynajmniej dwa piwa (z przerwą na jeden dzień - sobota, jak się widzimy), to moim zdaniem za dużo. Mnie to drażni, zwłaszcza, że on jest po alkoholu agresywny, ma do mnie pretensje o to, że się złoszczę, nierzadko krzyczy. Wyczuwam w jego głosie te 2 lub więcej piw i mnie trafia... Drażni mnie to, zwłaszcza przez to, ze przypominają mi się złe momenty. Widzimy się (co się zmieni, ale narazie tak jest) weekendowo. On wtedy stara się nie pić, pyta, czy może wypić piwo, ja mu pozwalam, na jedno max. Ostatnio był u mnie, poszliśmy ze znajomymi na piwko (ja na soczek:)) w ogródku, napił się dwóch, po czym już wracaliśmy do domu. Wszedł pospiesznie do mieszkania, pierwsze co zrobił, to sprawdził, czy w lodówce nie ma jeszcze wiecej piwa, bo on czuje się - jak to określił "niedopity". Zabroniłam mu i przez to miał pretensje, czepiając się do momentu kiedy zasnęłam już wszystkiego. Nie mam nic przeciwko temu, że wypije piwo raz na jakis czas ze znajomymi, czy obok mnie, ale to wydaje mi się stanowczo za dużo, zwłaszcza, że mu powtarzam, że nie mogę się denerwować. Obiecał pewnego pięknego wieczoru (przez tel), oczywiście po kilku piwach będąc, że tak już nie będzie, że on obiecuje, że nie chce takich sytuacji (zwłaszcza kiedy mu wypomniałam, że identycznie osamotniona czułam się kiedy robił to samo przy poprzedniej ciąży). Zarzekał się, że to codzienne picie zamieni się w piwo z kolegami raz, dwa razy w tygodniu. Proszę bardzo. Czy tak się stało? Oczywiście nie. Niedziela po powrocie ode mnie - piwo, pon - piwo, wt (ostateczny akt desperacji) - dwa czy 3 piwa z 10 lat młodszym (16letnim) kolegą, któremu dodatkowo kupował alkohol, a czy było o czym rozmawiać - nie jestem pewna.
Czuję się źle, bezsilnie, zwłaszcza, że widzę go tylko w weekendy i na co dzień czekam niecierpliwie na tel, po czym pijany głos w słuchawce załamuje mnie totalnie. Wtedy wybucham i nie chcę z nim w ogóle rozmawiać, a sama denerwuję się, boli mnie brzuch, a na koniec płaczę.
Proszę, pomóżcie mi, może któraś z Was ma/miała podobną sytuację, a może przesadzam - też proszę to napiszcie. Dziękuję z góry za wszystkie odpowiedzi, BAARDZO MI NA PEWNO POMOGĄ.
Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2009-07-16 15:11
Według mnie nie przesadzasz.... I jeżeli to się nie zmieni to z czasem będzie jeszcze gorzej... Ale skoro Twój partner nie widzi w tym problemu, to raczej nie da się przekonać na wizytę w poradni czy rozmowę z psychologiem....
napisał/a: basiaBZZZ 2009-07-16 16:32
i proszę o więcej rad. Narzeczony ma kolegę, który jest psychologiem terapeutą i ma jeszcze większy problem z alk niż on :/, a tamten jeszcze go zabiera na piwo ciągle.także nie wiem, czy on by zaufał komukolwiek i poszedł. Kiedyś był u terapeuty, ale teraz czarno to widzę. Z jednej strony zaangażowanie i chęć, a z drugiej jakaś jego niemoc, ale czemu ja mam się tym wszystkim przejmować akurat własnie teraz.
Macie dziewczyny może jakieś rady na walkę ze stresem, zdenerwowaniem, chciałabym umieć stworzyć taką otoczkę ochronną dla maleństwa. Są jakieś sposoby? Przed ciążą paliłam, teraz absolutnie odrzuciłam, nie wiem, może jakiś spacer? Ale to też chyba nie podziała, jak głowa zajęta wciąż. Jestem baaardzo nerwowa i wręcz się trzęsę jak do takich sytuacji dochodzi. Potem się z kolei przejmuję, że krzywdzę dzidzię i tak w kółko. Jak nie mam wpływu na niego, to może chociaż poradzicie JAK UPORAĆ SIĘ ZE STRESEM, ZDENERWOWANIEM.
cohenna
napisał/a: cohenna 2009-07-16 19:53
Jeśli ktoś nie widzi że popełnia błędy to za żadne skarby nie da sobie "pomóc"
Może się jeszcze zmieni a może być gorzej niż jest.
Ale spróbuj z nim porozmawiać i namówić go na wizytę u specjalisty....
napisał/a: paprotka1982 2009-07-16 20:32
Pamiętam jak mój ojciec zaczął własnie od popijania piwka, teraz po tylu latach jest nałogowym alkoholikiem i nie da sobie pomóc bo oczywiście nie widzi problemu. Wylałam przez niego morze łez i dałam sobie spokój bo jeśli on nie zdecyduje się na leczenie to nic mu nie pomoże. Twierdzi, że w weekend może sobie popić w końcu ciężko pracuje cały tydzień, to fakt, tylko dlaczego zapomina że tak naprawdę podchmielony jest codziennie.
Kochana musisz coś z tym zrobić bo inaczej będziesz miała ciężkie życie. Widzę jak cierpi moja mama. Te nieprzespane noce, siwe włosy i silna nerwica czy naprawdę są tego warte? Dodam, że mój tato był naprawdę wspaniałym człowiekiem tylko alkohol bardzo go zniszczył. Jak nie wypije staje się bardzo agresywny (tak właśnie to ten sam bardzo kochany i spokojny niegdyś człowiek). Alkohol to najgorszy wróg człowieka. I dla mnie mógłby nie istnieć bo niesie ze sobą same problemy...
napisał/a: paprotka1982 2009-07-16 20:36
A czy Twojemu narzeczonemu nie daje do myślenia fakt, że może pierwszą ciążę straciłaś właśnie przez nerwy i stres i że trzeba coś zmienić. Zwłaszcza, że piszesz, że obydwoje przeżyliscie stratę dziecka, to znaczy, że nie było mu obojętne. Próbowałaś rozmawiać z nim o tym, ale tak delikatnie, żeby nie wyszło, że go o coś obwiniasz. Bo to byłoby bez sensu.
napisał/a: basiaBZZZ 2009-07-16 21:27
ja go absolutnie o to nie obwiniam, byliśmy wtedy trochę młodsi, przestraszeni całą sytuacją, a poronienie nastąpiło na pewno nie przez to, chociaż w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Wiem jak bylo mi wtedy ciężko, a najgorsze było to, że w momencie kiedy zaczęło się plamienie, on siedział obok w pokoju z kolegą, pił piwo, jadł obiad, oglądał filmy na youtube, śmiał się. Zobaczył mnie w drzwiach roztrzęsioną i odrazu stracił humor (że śmiałam mu przeszkodzić, tak to wyglądało). jak poprosiłam o to, by zadzwonił szybko po taksówkę, to obrażony i urażony oderwany od tego wszystkiego z wielką łaską spytał, czy może najpierw skończyć jeść. Pił to piwo, a ja roztrzęsiona sama zaczęłam dzwonić, chciałam sama jechać do szpitala, ale on pojechał ze mną. Jak się okazało to najgorsze, to rozpłakał się jak dziecko. Pierwszy i do tej pory ostatni raz widziałam jak płacze, co nie zmienia faktu, że to złe wspomnienie potem mnie prześladowało i długo musiał słuchać tego jak się zachowywał. Kłóciliśmy się, on wychodził z kolegami pić, potem wracał i mówił mi, że "już nie mam nad nim przewagi", że "starał się o mnie, a teraz już nie musi", itd.
Było mi wtedy źle, chyba nie ma nic gorszego jak być z kimś, zwlaszcza w ciąży i czuć się tak samotnie...
Dzisiaj dzwoniłam, jest ok - chyba nawet jednego piwa nie wypił. Boję się dzwonić, bo boję się tego pijanego głosu, który przywołuje złe wspomnienia. Mam nadzieję, że tych kilka piw nie przerodzi się w alkoholizm nigdy, chociaż on sam mówi, że ma słabość i skłonności do tego. Na razie tak nie jest, a jak zamieszkamy razem, potem pojawi się dzidek, to się ułoży. Ja z nim rozmawiałam, nawet nie koniecznie delikatnie, ale to jest wciąż to samo - tak, ja rozumiem, nigdy więcej, nie przesadzaj.
Nie jestem aż tak bezsilna, bo wiem, że nie zastanawiałabym się i bym go rzuciła na drugi koniec świata gdybym tylko podejrzewała, że może coś grozić dziecku czy mnie, że może nas unieszczęśliwiać. Gdybym była sama, to bym w tym trwała wieczność, ale teraz z brzuszkiem i kruszynką czuję się mimo wszystko 100 razy silniejsza i gotowa walczyć o dobro dzidzi - prawdziwa matka Polka:)
napisał/a: basiaBZZZ 2009-07-16 21:34
paprotka1982 napisal(a):Pamiętam jak mój ojciec zaczął własnie od popijania piwka, teraz po tylu latach jest nałogowym alkoholikiem i nie da sobie pomóc bo oczywiście nie widzi problemu. Wylałam przez niego morze łez i dałam sobie spokój bo jeśli on nie zdecyduje się na leczenie to nic mu nie pomoże. Twierdzi, że w weekend może sobie popić w końcu ciężko pracuje cały tydzień, to fakt, tylko dlaczego zapomina że tak naprawdę podchmielony jest codziennie.
Kochana musisz coś z tym zrobić bo inaczej będziesz miała ciężkie życie. Widzę jak cierpi moja mama. Te nieprzespane noce, siwe włosy i silna nerwica czy naprawdę są tego warte? Dodam, że mój tato był naprawdę wspaniałym człowiekiem tylko alkohol bardzo go zniszczył. Jak nie wypije staje się bardzo agresywny (tak właśnie to ten sam bardzo kochany i spokojny niegdyś człowiek). Alkohol to najgorszy wróg człowieka. I dla mnie mógłby nie istnieć bo niesie ze sobą same problemy...


Dziękuję za tę wypowiedź, zapamiętam ją na pewno. Właśnie o to chodzi - moj partner też jest wspaniałym człowiekiem, bardzo się kochamy, przeżyliśmy złe i dobre chwile, on jest moim życiem, a ja jego. Dobrze napisane, alkohol niszczy człowieka, niszczy jego dobre cechy, a wywołuje te złe. To trucizna, która w duzych ilościach zabija duszę. Szkoda mi Twojego taty, alkohol sprawia, że człowiek jest nieszczęśliwy, a rodzina, osoby współuzależnione, bardzo cierpią, a już najbardziej kobiety - tak jak Twoja mama - które znały tego człowieka wcześniej. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
napisał/a: paprotka1982 2009-07-16 21:42
Kochana Basiu! Nie licz na to, że po przyjściu na świat dziecka coś się zmieni. Moja siostra jak była w ciąży próbowała szantażem uleczyć tatę, że niby się wyprowadzi i, że dziecka nie zobaczy i co? Nic, zupełnie nic. A przecież (tak twierdzi moja mama) wnuki są bliższe sercu niż własne dzieci. Ojca to nie zmobilizowało. Potrafił powiedzieć dzieciaczkom, że niestety nic nie ma dla nich na dzień dziecka bo nie ma pieniędzy a potrafił wziąć pieniądze i kupić sobie wódkę.
napisał/a: paprotka1982 2009-07-16 21:49
Twój narzeczony to trochę dziwny typ. Nie obraź się, najpierw był obojętny na to co się dzieje i chciał dokończyć jedzenie a później płakał, dziwne to trochę, takie dwie zupełnie różne reakcje.
Ja wiem, że jak się kocha to wszystko się wybaczy i akceptuje wady i tylko tak się mówi, "jakby tak naprawdę było mi źle odeszłabym" - nieprawda i niezawsze i to akurat wiem z własnego doświadczenia. Było mi źle nie odeszłam, nie umiałam. Teraz twkie, często żałuję ale nie odejdę bo nie umiem. Dla uspawiedliwienia samej siebie szukam dobrych stron, ale czasami brakuje sił. Tak dziecko wszystko zmieni, bo Ty będziesz myślała tylko o nim i wszystko inne przestanie mieć aż takie znaczenie, będzie mniej bolało ale jednak.
napisał/a: paprotka1982 2009-07-16 21:51
Pozdrawiam również serdecznie. I pamiętaj, nigdy nie jest za późno, żeby podjąć właściwą decyzję. Przemyśl dokładnie czy Twój narzeczony potrafi dać Ci to czego naprawdę oczekujesz od życia.
napisał/a: domowadama 2013-03-15 13:36
Alkoholizm to okrutna choroba, wyniszczajaca zarowno osobę pijącą jak i najbliższych.. Jesli kochasz swojego mezczyzne i jestes gotowa na jeszcze niejedna ciezka chwilę, to z calego serca moge Ci polecic osrodek medox pod Warszawą, tam znajdą sie osoby, ktore pomogą wam w nałogu..
http://leczyc.pl/

trzymaj sie.