I tak: nauczył się klaskać. Dotychczas nieskładnie mu to wychodziło, bo nie umiał całkowicie wyprostować rączek, teraz jednakże nie stanowi to problemu w związku z czym co jakiś czas od strony siedzącego malucha rozlega się rytmiczne: klap! klap! klask! Po czym następuje odchylenie do tyłu i radosny śmiech zadowolonego z siebie szkraba... Klaskaniem zaczął również wyrażać radość z przememłania w buźce czegoś wyjątkowo smacznego, jak kawałek czekoladki, ptasiego mleczka czy biszkoptu. Wówczas do przeszczęśliwego „Mmmmmhhmmmmm!” dołącza się właśnie energiczne klaskanie.
Nauczył się na kanapę (i fotel) włazić samodzielnie, bez niczyjej pomocy. Łapka do przodu, nóżka do góry, stęknięcie, skupienie na twarzy, podciągnięcie, lekki podskok, jęknięcie, przesunięcie i już! Siedzi na kanapie. A potem schodzi! Ale już nie główką do przodu, jak zazwyczaj bywało. Chyba załapał, że wchodzą w grę czynniki pewnego ryzyka, gdyż zaczyna obracać się tyłeczkiem do brzegu kanapy, dopiero wtedy nóżki spuszcza w dół. A jak już zejdzie – szczerzy się radośnie z dokonanego wyczynu. Jak już się szczerzyć przestanie to znowu: łapka do przodu, nóżka do góry, stęknięcie... I tak kilka, kilkanaście razy, dopóki zmęczone rączki i nóżki nie zaczną odmawiać posłuszeństwa. Teraz już nawet na chwilę nie da się odwrócić wzroku, bo mija moment i Dranio już siedzi na kanapie!
Nauczył się też „sprzątania”. To znaczy – w jego indywidualnym rozumieniu. Oznacza to bowiem, że wszystko, co tylko rodzice kładą w zasięgu ręki, zdecydowanie leży nie na swoim miejscu i trzeba to energicznie przemieścić w miejsce bardziej odpowiednie. Może to być po drugiej stronie pokoju, za dzieckiem, albo po prostu na podłodze. Na pewno jednak nie tam, gdzie rodzice położyli. Aranżator wnętrz się znalazł, cholibka! Stanie taki w przedpokoju, pyrgnie ręką raz, drugi... i proszę! Szafka posprzątana! Nic na niej nie ma. Za to wszytko jest na podłodze!
I na koniec – nauczył się też otwierać wszelkiego rodzaju drzwiczki, jeśli tylko nie są zamknięte na kluczyk. Umie już wcisnąć paluszki w szparki tak, by móc drzwiczki pociągnąć, niekoniecznie zawsze w dobrą stronę. I tak otwiera: szafki w łazience, pralkę, drzwiczki w szafkach kuchennych i próbuje lodówkę. Ta ostatnia jednak stawia zdecydowany opór. Chwilowo przytrzymujemy wszelkie niezamykane na kluczyk drzwiczki nogami, tłumacząc mu, że zepsute... Ciekawe, jak długo jeszcze ta „ściema” będzie skuteczna...
Rafał Wieliczko