Okiem taty - Obrazki z życia ojca (VI)

Zrobiłem picie dzieciakowi. W butelce. W telewizorze wesoło baraszkują Tubisie, Młody gramoli mi się na kolana, ciągnie z butli i ogląda. Ja w międzyczasie popijam stojącą na biurku kawę. Daniel z cmoknięciem wyciąga butlę, robi ciche „aaaaach!” oznajmiające koniec picia, po czym zeskakuje na podłogę i stawia butelkę na moim biurku. Patrzy na nią, marszczy czoło...
/ 06.01.2010 07:28
Zrobiłem picie dzieciakowi. W butelce. W telewizorze wesoło baraszkują Tubisie, Młody gramoli mi się na kolana, ciągnie z butli i ogląda. Ja w międzyczasie popijam stojącą na biurku kawę. Daniel z cmoknięciem wyciąga butlę, robi ciche „aaaaach!” oznajmiające koniec picia, po czym zeskakuje na podłogę i stawia butelkę na moim biurku. Patrzy na nią, marszczy czoło...

- Nie! - stwierdza dobitnie.
Obchodzi wokoło mój fotel, podchodzi do biurka z drugiej strony, delikatnie zsuwa kubek z kawą z podstawki, zabiera podstawkę, obchodzi ponownie mój fotel, podnosi butlę, kładzie podstawkę, stawia na niej swoje picie.
- No! - mówi z zadowoleniem i ze spokojem wraca do zabawy.

Okiem taty - Obrazki z życia ojca

U babci na obiedzie byliśmy. Co prawda obiad zaczął się bez udziału Daniela, jako że ten spał sobie słodko, więc jeść zaczął z opóźnieniem. Ale już podczas drugiego siedział mi na kolach i wcinał zupę. Po kilku łyżkach przerzucił się na drugie danie. Mięsko, kartofle i surówka. Szło mu całkiem nieźle, dopóki na stole nie pojawiły się pucharki z deserem: budyń z wiśniami. Oczywiście wszystko, co miało związek z obiadem poszło w zapomnienie, a buźka uśmiechnęła się do słodkości.
- O to! - zażądał, dla podkreślenia wskazując dobitnie palcem.
Cóż było robić? Dostał deserek, jeden, drugi, trzeci kęs...
- O to! - palec wyciągnął się po raz kolejny.
- Co, synku?
- O to! - powtórzone ze zniecierpliwieniem.
- Mięsko ci dać???
- Miesio! - potwierdzenie.
- Będziesz budyń mięskiem zagryzać???
- Miesio!
I faktycznie... Trzy łyżki budyniu, kęs mięska... Ciekawe, czy wyczytał gdzieś może ostatnio, że modne jest teraz łączenie różnych smaków?

Daniel oglądał sobie coś w telewizji, przegryzając biszkopcika. Ponieważ bajka miała się skończyć za jakieś pół godziny, postanowiłem włączyć sobie jakąś grę. W końcu dziecko całkiem grzecznie siedzi, a niestety, akcja na ekranie wcale mnie nie interesował... Aby choć kątem oka dziecko jednak nie dostrzegło żadnej nieodpowiedniej sceny uruchomiłem grę głownie dla dzieci przeznaczoną, wzorowaną na „Filmie o pszczołach”, pod tym samym zresztą tytułem. No i latam sobie tą pszczółką po kolejnych planszach zgodnie z życzeniami twórców. Daniel dojrzał do robię... Wdrapał mi się na kolana i rozsiadł, wlepiając wzrok w monitor i kompletnie ignorując bajkę.
- Bzzziiiii! - pokazał na ekran.
- Tak, synku, pszczółka – potwierdziłem. - Lata sobie, widzisz??? Nad ogródkiem, nad wodą, nad trawką...
- Ziaba!!! - wykrzyknął Młody, co akurat było zgodne z prawdą (a nie zawsze jest), jako że właśnie przelatywałem obok zielonego płaza, który – a jakże! - próbował chwycić długim różowym jęzorem mojego skrzydlatego bohatera.
Dwóch żab uniknąłem, trzecia niestety schwyciła mnie swoim językiem i z powodu wiercącego się na kolanach synka, nie udało mi się wyrwać. Pszczółka po chwili szamotaniny wylądowała w pysku zielonego stwora.
- Bziiii! Ziaba! Am! - skomentował ze stoickim spokojem mój syn...

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA