Okiem taty - Obrazki z życia ojca (V)

Na spacer rodzinny się wybieramy. Wiadomo, pogoda jesienna, więc trzeba więcej na siebie nałożyć. Zbieramy się i zbieramy, a zegarek nieubłaganie nas pogania, gdyż musimy dostać się do centrum i autobus mamy o określonej godzinie.
/ 09.11.2009 07:33
Na spacer rodzinny się wybieramy. Wiadomo, pogoda jesienna, więc trzeba więcej na siebie nałożyć. Zbieramy się i zbieramy, a zegarek nieubłaganie nas pogania, gdyż musimy dostać się do centrum i autobus mamy o określonej godzinie.

Tu czapka, tam kurtka, jeszcze butelka, jeszcze pielucha, szybko, szybko, jeszcze szybciej, zostało dziesięć, zostało już tylko pięć minut.
Wreszcie wybrani, wylatujemy na korytarz, Młody pierwszy, ja ostatni, bo drzwi na klucz zamknąć trzeba. Już praktycznie wszystko gotowe, gdy nagle mama woła:
- Buty!
Patrzę po sobie w dół, na nią... niezbyt rozumiejącym wzrokiem i w tym momencie widzę Daniela...
...który stoi przy windzie tuptając nóżkami w samych rajstopkach!

Okiem taty - Obrazki z życia ojca (V)

* * *
Chodzimy po alejkach osiedlowych w ramach spacerku. Czasami mijamy inne dzieci, z niektórymi przystajemy na chwilę wspólnej zabawy. I w ten sposób spotykamy i poznajemy Roksankę, która może dwa miesiące od Daniela starsza jest. Roksana ładnie jedzie rowerkiem prowadzonym przez mamusię, dzieci zaczynają się do siebie uśmiechać, robią „cześć”, zaczyna się wzajemny przegląd zabawek...
To się podoba, tamto się podoba, ale nagle jednemu i drugiemu dziecku w tym samym czasie spodobała się koparka należąca do trzeciego dziecka, Piotrusia. Tak się jakoś złożyło, że i Roksana i Daniel jednocześnie chwycili zabawkę i każde ciągnie w swoją stronę stękając i piszcząc wniebogłosy.
Przepychanki wygrał Młody, zyskując tym samym dla siebie koparkę, nie na długo jednak. Roksana bowiem,w obliczu straty zabawki wrzasnęła przeraźliwie i wypuściła tonę łez. Przestraszony Daniel upuścił zabawkę i podleciał do mnie z przerażeniem w oczach i brodą drgającą od powstrzymywanego płaczu...
- Cóż, synu, takim to sposobem kobiety w życiu ZAWSZE wygrywają, przyzwyczajaj się – szepnąłem filozoficznie, próbując go uspokoić...

* * *
Bywają chwile, w których syn mój dostaje wręcz szału całuśnego i na prawo i lewo rozdaje „dzióbki”. Jak go dopadnie w domu, to nosek każdego misia, pieska czy innego stworka, dostaje mokrego i głośnego cmoka. Oczywiście częstokroć dostaje się też rodzicom, jednakże przekomicznie to wygląda, gdy poza pluszakami Młody zaczyna cmokać wszystko co popadnie: samochodziki nadrukowane na swoim łóżeczku, młoteczek do zabawy, piłeczkę, czy nawet... rysunki na dywanie. Wygląda to bowiem tak, że klęka na podłodze, wypina pupę maksymalnie do góry i trzymając rączki szeroko rozłożone po bokach daje buziaka malunkom. Turecki pokłon, jak pragnę zdrowia!!! Weź człowieku w takich chwilach zachowaj powagę. Aż zal, że nie mam wtedy pod ręką aparatu. Ale kiedyś go przyłapię w szale „całuśności”.
Jednakże nie tylko w domu takie „napady” się zdarzają, również w trakcie spacerku i na placu zabaw. Wtedy to dopiero pokazuje, na co go stać... Mokrym buziakom nie oprą się nie tylko ciocie, ale i koleżanki z piaskownicy czy karuzeli! Casanova jeden!!!

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA