Naprzeciw nas matka z dwójką dzieci. Jedno w wieku mniej więcej Daniela, drugie z rok starsze. Wózek – podwójny. To znaczy: długi dosyć, z przodu ma małe siedzisko na jedno dziecko, z tyłu większe, na starsze. Dół wypakowany zabawkami do granic możliwości, zwieńczony wielką paką pieluch. Młodsze dziecko siedzi sobie spokojnie w foteliku, coś pogryza, starsze zaś jest prowadzone...
- Przydałoby się takie coś do Daniela... - mówi żona.
- Oj tak... Ciekawe czy jest sprzedawane w zestawie z kagańcem – zastanawiam się na głos i dodaję, gwoli wyjaśnienia: - No, żeby nie gryzł...!
* * *
Zamawiamy sobie jakiś obiadek w knajpie w Kazimierzu. Zwyczajowo, do pogryzania, Daniel dostaje frytki. Frytki podawane są z keczupem. Młody – zjadłszy kilka frytek – odkrywa keczup. Ten okazuje się być rarytasem, wobec którego nikną wszelkie inne smaki świata. A jak taki keczup jeść? Rzecz jasna namacza się w nim frytkę, po czym zlizuje się z niej sosik pomidorowy, wysysa dokładnie i nabiera kolejną porcję.W domu tak samo – kanapka z wędlinką i serkiem, keczup na wierzchu. Co robi Młody? Oczywiście otwiera buźkę, zlizuje keczup, samą kanapkę pozostawia nietkniętą. Czekamy czasu, kiedy da się – wzorem syna Leszka Talko – robić makaron z sosem keczupowym, zupkę keczupową, albo po prostu wręczyć Danielowi otwartą butelkę keczupu, niech sobie wysysa...
* * *
Wieczorem kładziemy wykąpane dziecko do łóżeczka. Młody, jeszcze przed zakończeniem wszelkich czynności związanych z przygotowaniem do snu, porwał butlę z mlekiem i ciągnął z ukontentowaniem (nareszcie znowu chce mleko – hurrra!). W związku z tym usłyszałem:- Tata, jak chcesz buziaka na dobranoc, to musisz sam przyjść po niego!
Poczłapałem więc do pokoju, gdzie wygodnie leżący już Daniel sączył swoją wieczorną porcję. Zobaczywszy mnie wyciągnął na chwilę smoczek i obdarzył mnie mokrym cmokiem.
- Ja to pewnie dzióbka nie dostanę, bo przed chwilą włożyłam mu palca w oko – mruknęła z powątpiewaniem żona.
- Ja mu dziś nóżkę o komodę przytrzasnąłem i jak widać nie jest zbyt pamiętliwy – przyznałem się...
- Miejmy tylko nadzieję – westchnęła mama – że nasze dziecko dorośnie całe i zdrowe...
* * *
Daniel przybiegł do mnie w samej tylko pieluszce tuż po tym, jak go spać położyłem i zabrałem za pisanie o nim.- A ty, bąku, co tu robisz, w dodatku goły? - zdziwiłem się, biorąc go na ręce.
- Przebrać go muszę, bo śpiochy za małe się zrobiły – wyjaśniła żona.
Tymczasem synek, korzystając z bliskiego sąsiedztwa klawiatury zaczął zwyczajowe „pac-pac” w klawisze.
- O, nie! - zaprotestowałem. - Nic mi tu nie dopisuj.
- Tata sobie sam poradzi – zapewniła mama.
- Zdecydowanie teraz poradzę sobie sam z pisaniem o Tobie – mruknąłem. - A Ty ewentualnie za jakieś osiemnaście lat możesz napisać do tego sprostowanie.
Zastanowiłem się na moment...
- To jest dobre rozwiązanie – stwierdziłem wreszcie. - Teraz ja będę zarabiać na Twoje utrzymanie pisaniem o Tobie, a potem Ty będziesz nas utrzymywał pisaniem sprostowań...
Zawsze to jakiś sposób na życie...
Rafał Wieliczko