Co prawda Robert de Niro w jednym ze swoich filmów paradował z patentem na gumowy odlew piersi matki dziecka, ale co jemu wolno w komedii, to normalnemu człowiekowi w prawdziwym życiu nie uchodzi. Pozostaje więc butla z pokarmem, której Młody żąda głośnym krzykiem, gdy tylko przyjdzie kolejna pora karmienia.
Owszem, ciągnie porządnie, bywa, że więcej niż jedną butelkę wypije na raz, ale ile przy tym różnego rodzaju zachowań... Przez chwilę leży spokojnie, potem wykręca głowę w jedną lub drugą stronę, patrząc dookoła, ostatnio spodobały mu się firanki. Nie wiadomo, co w nich widzi (białe!) ale uporczywie wpatruje się w ich zakończenia przy suficie i stara się ręką chociaż trochę je poruszyć, żeby się bujały. Tyle że firanki zazwyczaj są po innej stronie niż tata z butlą, stąd konieczność manewrowania ramieniem jak wysięgnikiem jakiego dźwigu.
Wiercenie jeszcze można wytrzymać. Gorzej, gdy w ramach odpoczynku między kolejnymi pociągnięciami Młody nagle przerzuci sobie smoczek w kącik ust, a rozszerzonymi w uśmiechu ustami zrobi radosne „eleeeeeeee....” I w śmiech radosny, co oczywiście skutkuje rozpluciem kropelek w promieniu najbliższego metra. Po czym pociągnie dwa razy i znowu – patrzy się tymi niebieskimi oczkami prosto na mnie i banan od ucha do ucha... A mleczko powolnym strumykiem z boku sączy się w dół po szyjce... I znowu „aaaauuuuuummmmmm...”. Odruchowo do niego wtedy mówię: „Nie gadaj przy jedzeniu!” A ten mi na to: „A guuu...!” I resztę mogę sobie dopowiedzieć...
Zdecydowanie jednak butelka nie zastąpi „naturalnego” zbiornika na pokarm i Daniel sam o tym dobrze wie. Któregoś popołudnia, gdy Mama akurat z pracy wróciła i krzątała się po kuchni celem przekąszenia drobnego obiadu, siedziałem razem z nim na stołku i wszyscy troje (Daniel wtrącał swoje „aaammmmuuuu”) rozmawialiśmy. I w pewnej chwili Młody widząc cyca w pełnej okazałości – pora karmienia nadchodziła – wyrzucił ręce w górę i radośnie wrzasnął „leeeeeee!!!!”, śmiejąc się na całe gardło...
...zapisać w „słowniczku niemowlaka”: „leeeeeee!” - znaczy „cycuś mamy”...
Rafał Wieliczko