Okiem taty - Czyje to było śniadanie?

Poranna drzemka Daniela nie trwała zbyt długo. Niepełna godzina – cóż to jest? Tyle, że zdążyłem się umyć, kawę poranną dopić i przejrzeć pocztę. Na śniadanie zabrakło czasu. Moje, rzecz jasna, bo Daniel coś tam jadł.
/ 03.07.2009 08:31
Poranna drzemka Daniela nie trwała zbyt długo. Niepełna godzina – cóż to jest? Tyle, że zdążyłem się umyć, kawę poranną dopić i przejrzeć pocztę. Na śniadanie zabrakło czasu. Moje, rzecz jasna, bo Daniel coś tam jadł.

Mleka pociągnął niejako z łaski, po czym wypluł, kręcąc głową na „nie”, kanapki to pogryzł kilka kęsów i nie miał już ochoty. Dałem mu więc biszkopta, którego przyjął z radosnym „hehehe!” (ostatnio tak reaguje, jak dostanie coś pysznego do rączki) a ja poszedłem do kuchni wrzucić do mikrofali porcję bigosu z poprzedniego dnia.

Okiem taty - Czyje to było śniadanie?

Zasiadłem sobie przy stoliku z parującym talerzem pysznego śniadania, czując już burczenie w brzuchu, przetrzymywanym od rana. Młody, zobaczywszy, że coś jem, przydreptał ku mnie, oparł rączki na blacie i wzrokiem wygłodniałego psiaka wpatrzył się w mój talerz.
- To nie dla ciebie, tylko dla mnie! - upomniałem go grzecznie, acz stanowczo. - Przecież nie dam ci kapusty i kiełbasy, za mały jesteś jeszcze. Poza tym: masz swoje ciastko.
Daniel spojrzał na mnie, na ciastko, po czym zdecydowanym ruchem odłożył biszkopcika na stół i ponownie utkwił wzrok w talerzu...
- I co ja mam z tobą zrobić? - westchnąłem ciężko. - Dobra, spróbujmy tak...
Delikatnie namoczyłem chleb w sosie bigosowym i podsunąłem synkowi pod nos. Otworzył buziuchnę, ugryzł spory kawałek, przememłał, spojrzał na mnie, wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, po czym zamarł z otwartą japką w oczekiwaniu na kolejny kęs.
Raz, drugi, trzeci – wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Zjadł całą pajdę chleba z sosem, nim skończyłem swoją porcję.
- Już nie ma – wyjaśniłem mu, czyszcząc talerz ostatnim kawałeczkiem chlebka i podając mu do buzi. - Skończyło się!
- Łaaaaaaaaaaaaaa! - rozdarła się moja progenitura, wpatrując się załzawionymi oczkami w talerzyk. - Łaaaaaaaaaa!
- Rozumiem, że ma to wyrażać twój nieutulony żal? - skonstatowałem, po czym z ciężkim westchnieniem podreptałem do kuchni, gdzie nastawiłem na podgrzanie w mikrofali drugą (ostatnią już niestety) porcję bigosu.
Oczekując na odgrzanie zadzwoniliśmy obaj do mamy, pochwalić się, jakie to śniadanko wcinamy. Po skończonej rozmowie rozległ się dzwonek mikrofali. Młody, usłyszawszy to, pierwszy pognał do kuchni, stanął pod stolikiem i wymownie wyczekująco spoglądał na mnie.
- Już, już – mruczałem, wyciągając talerz i dobierając kolejne kromki chleba. - Chodź, ty głodomorze.
Młody wciągnął w siebie drugą pajdę chleba z sosem, na szczęście to mu wystarczyło i obyło się bez kolejnej syreny alarmowej.

On zaczyna mnie lekko przerażać...

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA