Dla perspektywicznych rodziców - syn to nie tylko duma i przedłużenie rodu, to także oszczędność finansowa.
Badanie przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, przez serwis lovemoney.pl, wykazało ewidentnie, że wychowanie dziewczynki to znacznie droższy interes niż wyżywienie chłopca. W sporządzonych szacunkach wyszło, że różnica sięga dwóch tysięcy funtów brytyjskich, a więc całkiem przyjemnych wakacji na Kanarach.
Naukowcy analizowali wydatki na potrzeby, o których wszyscy rodzice dobrze wiedzą - ubrania, buty, prezenty, zajęcia pozaszkolne dla dzieci w wieku od 5 do 18 lat. W skali roku więc córeczka kosztuje 2126 funtów brytyjskich, podczas gdy chłopiec 1999. I jeśli myślicie, że to wszystko tylko kwestia różowych sukienek, kosmetyków i gry na pianinie (podczas gdy chłopcu wystarczy piłka do nogi), to nie do końca prawda… Nawet na pierwszy samochód córka dostaje średnio prawie 150 funtów więcej niż syn.
W analizowanych kategoriach wydatków dziewczynki dostawały zawsze więcej - na ciuszki, sporty, kieszonkowe, akcesoria do szkoły, fryzjera czy imprezy urodzinowe. Jedynie Święty Mikołaj wydaje się faworyzować chłopców, bo prezenty dla synów są zwykle droższe.
Autor badania komentuje to tak: „Niestety, wydaje się, że nigdy nie jest dobry czas, aby założyć rodzinę, zwłaszcza, jeśli okaże się to być rodzina pełna małych kobiet. I z wiekiem nie jest wcale lepiej - zaczynają się lekcje jazdy, kupowanie auta…”
Co za tym stoi? Po części pewnie tradycyjne przekonanie, że córką trzeba się zająć aż do wydania jej za mąż, a syn może zadbać o siebie. Dziewczynki budzą w nas więcej czułości, częściej przychodzą wypłakać się na kolana… i dostać coś na pocieszenie. Nawet tatusiowie znaczniej chętniej rozpieszczają swoje córy drogimi prezentami, które chłopcom trafiają się rzadziej.
Druga sprawa to zapewne aspekt marketingowy. Reklama jest coraz agresywniejsza i rozumie, że kobieta, nawet ta najmniejsza, zawsze będzie bardziej podatna na pięć tysięcy niezbędnych drobiazgów - od nowej lalki Barbie po naklejki na paznokcie. Mały mężczyzna raczej marzy o rowerze i komputerze, więc odkłada pieniążki na duży zakup, który, suma sumarum, będzie zawsze tańszy niż sto szminek.
Mówi się też, że dziewczynki mieć lepiej do ósmego roku życia, bo mniej zabierają czasu, są grzeczniejsze, nie podpalają lasu, nie wybijają szyb i nie kaleczą się tak namiętnie jak chłopcy. Po ósmym roku życia, łatwiej jednak wychowywać syna, który jest prosty w obsłudze i znika na całe dnie. Nastolatka za to, z muchami w nosie, kaprysami i nieszczęśliwymi miłościami to domowa telenowela. O wydatkach nie wspominając…